Pobocza kultury

Za muzykę wykonywaną lub odtwarzaną publicznie trzeba płacić. Przede wszystkim oryginalnym lub powielaczowym zespołom, ale to nie wszystko. Na straży ochrony dóbr autorskich stoi ZAIKS, którego siedleckim i mińskim szefem jest Włodzimierz Antoszczuk

Strażnik tantiem

Autorskie prawa majątkowe reguluje ustawa sejmowa z 1994 roku. Gwarantuje ona odpowiednią rekompensatę twórcom nie tylko żyjącym, ale też ich spadkobiercom, jeśli od śmierci autora nie upłynęło 70 lat. Daje też prawa windykacyjne inspektorom ZAIKS-u, włącznie z kontrolą, wszczynaniem spraw karnych i dochodzeniem roszczeń finansowych. Opłaty nie są wygórowane, więc lepiej zapłacić i mieć kłopot z głowy. Nie wszyscy o tym wiedzą, wielu zapomina, a niektórzy z premedytacją uchylają się od płacenia artystycznego haraczu.

Jeśli zorganizujemy koncert, dyskotekę lub wesele, najlepiej już w umowie zaznaczyć, kto płaci za licencję – przypomina na początek Włodzimierz Antoszczuk. Ile? Taryfa opłat jest powszechnie znana organizatorom, szczególnie tym doświadczonym, ale noworysze nie mają o niej pojęcia. Jeśli jest to koncert biletowany, to opłata wynosi 8% wpływów z opłat za wstęp, ale nie mniej niż 10% wynagrodzenia wykonawców. Co dziesiątą złotówkę musimy też dołożyć do zespołu nawet wtedy, gdy wstęp na jego koncert jest wolny. Identyczne zasady obowiązują w dyskotekach, pubach i restauracjach organizujących dancingi, gdzie jednak ustalono dolny ryczałt w wysokości 65 złotych.
Taryfa balów sylwestrowych zależy od uczestników i opłat za wstęp. Za małego sylwestra (50 osób po 100 zł) zapłacimy więc 160 zł, a za duży bal (200 osób po 200 zł) już 600 zł. Wesela kosztują od 47 do 300 zł, ale z nimi – jak twierdzi Antoszczuk – jest najwięcej problemów. Płaci zawsze właściciel obiektu (restauracji, remizy) nawet jeśli na wesele jest on dzierżawiony. Dlaczego?
W rzeczywistości trudno jest ustalić organizatora wesela, więc kasuje się tego, który zawsze na imprezie zarabia, a jest nim prawny właściciel. Przy weselach dochodzi jeszcze trudność namierzenia imprezy, ponieważ odbywają się one w różnych miejscach, także w leśnych ranczach, gdzie niekoniecznie ZAIKS zbiera tantiemy, bo „patronów” tam nie brakuje. Za to do powszechnie znanych barów, restauracji i zajazdów przy głównych szlakach można łatwo dotrzeć. Lokale muszą płacić również za odtwarzanie muzyki mechanicznej, a stawki uzależnia się od liczby miejsc siedzących i położenia lokalu. Na przykład za 30 miejsc w wiejskim barze trzeba płacić 65 złotych miesięcznie, w Mińsku Mazowieckim – 74 zł, a w stolicy – już 98 złotych.
Podobnie jest w sklepach, które chcą bawić klientów muzyką z radia lub płyt. Na wsi właściciel zapłaci za obiekt do 100 m2 – 92 złote, w Mińsku Mazowieckim 104 złote, w aglomeracji (do 200 tys. mieszkańców) - 115 zł. Za większe powierzchnie handlowe do 188 zł na wsi, 212 zł w Mińsku Mazowieckim i 348 zł, np. w Lublinie. Jeśli w Mińsku Mazowieckim wejdziemy do marketu o pow. 1800-2000 m2 (jest ich kilka) i słyszymy tam muzykę, pamiętajmy, że właściciel do cen dolicza prawie 400 zł obciążeń za prawa autorskie.
Inspektorzy ZAIKS są rzadkimi gośćmi u właścicieli lokali, którzy regulują należności. Gdy tak nie jest, odwiedzają lokal, wręczając pismo informacyjne i ustalają stawki tantiem. Ale gdy kontrola wykaże nieprawidłowości, kończą się kurtuazje i wkraczają organy ścigania. Kiedy i to nie pomaga, wszczynają sprawę karną (z art. 116 ustawy o prawach autorskich) i dochodzą swych roszczeń przy pomocy komornika.
Prócz prostych spraw są też zawiłe, jak problem z festynami charytatywnymi lub bezpłatnymi (bez biletów). Pierwsze są zazwyczaj zwalniane z opłat, mimo osiągania przez organizatorów zysku, np. z rozprowadzenia cegiełek. Inaczej są traktowane płatne koncerty grup muzycznych na festynie zdrowia czy naszym Festiwalu Chleba. ZAIKS-u nie interesują takie szczegóły jak przesłanie ideowe imprezy, bo znowelizowane prawo autorskie mówi nie tylko o korzyściach bezpośrednich (zysk), ale i pośrednich, jak np. prestiż organizatora. Dlatego też mińskie starostwo musiało zapłacić tantiemy za występ zespołów podczas festynu zdrowia, a MDK (właściciel terenu) ponad 300 zł za koncert Czeremszyny podczas wrześniowego Festiwalu Chleba.
Im droższy artysta, tym większe opłaty. Danuta Grzegorczyk za mroziańskie występy gwiazd (IchTroje, Łzy) płaciła od dwóch tysięcy wzwyż, a gdyby do Mińska Mazowieckiego sprowadzić, np. Marylę Rodowicz, do jej honorarium trzeba dołożyć ok. 5 tysięcy. Chyba, że w umowie zastrzeżemy, że gwiazda estradowa sama się rozliczy z ZAIKS-em, ale na taki gest trudno liczyć. - W Polsce nie ma powszechnego zrozumienia, że ochrona dóbr autorskich jest kradzieżą – twierdzi Antoszczuk i trudno nie przyznać mu racji. Ale z drugiej strony i tak dużo łożymy na nasze państwo, że przynajmniej kreatorzy kultury mogliby liczyć na łaskawość urzędników, szczególnie przy organizacji niekomercyjnych koncertów.

Numer: 2005 40   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *