Drodzy Czytelnicy

Są sprawy błahe, ważne i te z najwyższej półki hierarchii ważności. Należy do nich budżet miasta, w którym dotychczas manipulowało wielu, a przeważnie burmistrz i jego poplecznicy. Teraz może być inaczej, ale nie będzie. Wszystko wskazuje, że to właśnie przez pieniądze dojdzie do jeszcze większych podziałów w radzie miasta, a nasze podatki pójdą na podwyżki diet i pensji

Wytrychy podziałów

Drodzy Czytelnicy / Wytrychy podziałów

Powód poruszenia publicznych pieniędzy jest ważny, bo akurat jesteśmy przed sesją budżetową, która będzie albo kluczem, albo tylko wytrychem do rozwoju miasta. A pamiętajmy, że mamy w tym roku jubileusz i połowę błotnistych ulic czyniących z Mińska Mazowieckiego zapyziałą wiochę.
Co z tym fantem, czyli setką polnych ulic zrobić? Radni nowej kadencji chcą sprawę załatwić szybko i za... kredyty. Stąd stare i całkiem nowe wnioski inwestycyjne na ponad 5 milionów, co razem z sumą już przewidzianych pożyczek na modernizację szkół przy Kopernika i nawierzchni ulicy Śniadeckich daje kwotę prawie 15 mln zł zadłużenia.
Burmistrz Jakubowski nie chce kredytować lokalnych ulic, a dobra służące całemu miastu. – Takimi koniecznymi inwestycjami jest sala koncertowa, remont targowiska, budowa parkingów czy rewitalizacja parku – tłumaczył radnym w czasie obrad komisji i dziennikarzom na zwołanej pośpiesznie konferencji prasowej.
Ktoś mu nieźle poradził, a na wzmocnienie argumentów opracował hierarchię dróg według liczby mieszkańców, jej znaczenia, czasu oczekiwania na asfalt i przygotowania projektu. Wygrały ulice Śniadeckich, Sosnowa, Struga, Szpitalna, Widok, Sikorskiego, Wesoła, Grzeszaka i Huberta, by poprzestać na pierwszej dziesiątce.
Oznacza to, że takie ulice jak Zacisze, Leśna, Piasta czy Arynowska muszą jeszcze poczekać. Chyba, że radni z burmistrzowskiej opozycji postawią na swoim, a – biorąc pod uwagę liczbę głosów – mogą przewrócić budżet do góry nogami. Zapowiada się więc sesyjna bitwa o mamonę i prestiż, w której może przegrać interes miasta. Jeśli tak się stanie, na pewno wskażemy winnych.

W materiałach przygotowanych na sesję jest jeszcze jeden znamienny druczek – podwyżka diet nowych radnych. Wniosek podpisało 14 osób, w tym przewodniczący Dariusz Kulma. W uzasadnieniu piszą, że praca radnego kosztuje coraz więcej (materiały, transport), a podwyżek diet nie było od 11 lat. I to wystarczy, bo przecież są w większości i im się należy. A jeśli nawet ktoś zauważyłby, że przecież mogą pracować społecznie, to wykręcą się przepisami, że dieta się należy. To prawda, należy się radnym zwrot kosztów pełnienia funkcji społecznej, ale nie pensja. Panowie, trochę honoru!
Nie dziwmy się więc, że do rad nie idą przedsiębiorcy lub ludzie bogaci, bo nie dość, że ktoś wypomina im publiczną gażę to jeszcze muszą ujawniać swój majątek.
Adam Wiącek zrezygnował z zaszczytnej funkcji radnego powiatu, bo nie chce być słupem do głosowania i nie lubi ciasteczek kupowanych za pieniądze podatników. Woli więc obchodzić 20-lecie swojej firmy i zdobywać konkretne tytuły gospodarcze. Miano piątej firmy na Mazowszu to przecież nie mandat bezradnego radnego, choć właśnie dzięki samorządom miał szansę stanąć wśród filarów gospodarczych obok takich gigantów jak ZM Sokołów, Orlen czy Hortex. Ale drzwi do sukcesu nie otwierał wytrychem, a pomysłową pracą, o której ciężarze lokalni politycy i pracobiorcy nie mają pojęcia.

Numer: 2011 05   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *