Drodzy Czytelnicy

– Wszystko kosztuje, nie ma nic za darmo – mówimy rozczarowani niespodziewaną zapłatą za coś, co chcieliśmy mieć gratis lub zbyt tanio. To nasze rzeczywiste wydatki, a przecież co najmniej tyle samo płacimy za ukryte podatki, akcyzy, składki i im podobne dobra. Za nasze ciężko zarobione pieniądze żyją urzędnicy, politycy oraz spekulanci od serc i sumień...

W tyglach niemocy

Drodzy Czytelnicy / W tyglach niemocy

Jesteśmy naiwni, bo chcemy nimi być. Wynikiem naszej bezkrytyczności są coroczne rekordy świątecznej orkiestry Owsiaka. Nic nam do idei pomocy czy otwieraniu portfeli dzięki zaufaniu i współczuciu, ale przecież te 50 milionów złotych to dla budżetu naszego państwa tyle, co dla przeciętnego Polaka obiad w taniej knajpie. NFZ też by sobie poradził z aparaturą nefrologiczną ratującą życie dzieci, ale najwyraźniej nie chce, bo nie ma ku temu woli politycznej. Przydałaby się ona także naszym społecznym ubezpieczycielom skazanym – jak za komuny – na fanaberie rządzących.
Ile zostanie nam zaufania do instytucji państwa, jeśli ono zbankrutuje... A na to się zanosi mimo coraz większych stawek haraczu, który nam kradnie tylko z tego powodu, że tutaj żyjemy i pracujemy. No, ale Rzeczpospolita to świętość, nawet gdy jest złodziejska, skorumpowana i oszukańcza.
Rozpoczął się czas studniówek, których przepych zależy od woli i zasobności rodziców maturzystów. Ale rozpoczął się jubileuszowy rok Mińska Mazowieckiego. Mimo ponad 100-milionowego budżetu na fajerwerki się nie zanosi. Może to i słusznie, bo przed nami ciężki rok nadrabiania zaległości i zmniejszania długów. Jednak z drugiej strony płacący podatki winni mieć nie tylko chleb, ale przynajmniej raz na 10 lat godne igrzyska. Kto o nich decyduje? Oczywiście, wybrany burmistrz i rada, bo tak stanowi demokracja. A może jednak warto o pewne priorytetowe sprawy zapytać mińszczan bezpośrednio. Chociażby o logo 590-lecia, które powinno miastu przyjąć więcej splendoru, a nie je oszpecać.
Rozpoczną się również targi o pieniądze i zakres kompetencji, a właściwie o przydział prac niewdzięcznych.
– Od tego są instytucje kultury – mówią przedstawiciele stowarzyszeń, którzy chcą się zająć wyłącznie artystyczną stroną obchodów. Słusznie, tylko dlaczego w strategicznym czasie przełomu maja i czerwca brakuje w programie festiwalu Himilsbacha lub targów kupieckich na sędomierskim i menskim rynku? Dlaczego przed pałacową sceną ludzie będą się bawili na skruszałym asfalcie, a filmy oglądać wszędzie, tylko nie w Mińsku? Pytania można mnożyć, ale poczekajmy do sesji budżetowej, która już w styczniu pokaże, czy Mińsk ma szansę na rzeczywistą, a nie pozorowaną promocję.
Przypomnijmy też, że to wszystko, zarówno w skali makro i mikro, dzieje się za nasze pieniądze, które toną w bezmiarze biurokratycznej niemocy i głupoty. To nie złotówki wydane na życiowe potrzeby, a miliony usmażone w tyglu kaprysów rządzących. Musimy je kontrolować, bo bezkarność prowadzi do jeszcze większego rozpasania.

Numer: 2011 03   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *