Drodzy Czytelnicy

Ciągle nas straszą. Jak nie pogodą (zima ma być surowa i długa) to bliską apokalipsą, której nie zgotują nam kosmici, a my sami. Ostatnio modne jest straszenie pociągami, podwyżkami, odkrzyżowywaniem publicznej telewizji oraz zadłużeniem się budżetu państwa wobec obywateli, a obywateli w bankach. Wszystko w porządku, bo my lubimy się trochę bać...

Leki na lęki

Drodzy Czytelnicy / Leki na lęki

Gdy w sylwestrową noc nie milkły petardy i noworoczne życzenia, kilkadziesiąt osób zgromadziło się przed tarasem mińskiego pałacu, oczekując życzeń i szampana od burmistrza Jakubowskiego. Ten jednak się nie pojawił, bo wreszcie po trudach kampanii chciał być z rodziną. Tak ten afront tłumaczył Leszek Celej, a Hanna Markowska niepocieszonym fanom imprezy na śniegu obiecywała nowe otwarcie MDK na potrzeby ludu spragnionego kultury. Niech się stara, bo Jakubowski może wypełnić swoje wyborcze obietnice i... rozpisać konkurs. Jedynym ratunkiem może być tylko wstąpienie do PO.
Jednak z obietnicami i życzeniami bywa różnie. Jeden z moich znajomych napisał w smsie, że wszystkie życzenia na 2010 rok g...no mu dały. Prosił więc, by na kolejne lata przysyłać mu nie czcze słowa, a forsę, alkohol lub talony na benzynę. O kobietach nie wspomniał – one jednak bardziej kosztują niż zarabiają. Nie był do końca konsekwentny, bo jednak na koniec nie życzył dóbr materialnych, a szczęścia w nowym roku.
Dobry żart daje do myślenia, ale jeden z rozpasanych mińskich blogerów, który chce uchodzić za literata, nie żartuje. Nie dość, że nazywa święta tzw. Bożym Narodzeniem, to swoje bezbożne i kalekie stereotypy krasi makabrycznym filmem o ćwiartowaniu św. Mikołaja. Ot, taki „śmieszny” koszmar na odtrutkę. Po co i komu? Odpowiedzi na takie pytania znają tylko wyuzdani imbecyle.
Postraszmy i my, ale inaczej. Pierwszy strach to nowa cena naszego tygodnika. Nie ruszaliśmy jej ponad 10 lat, ale rosnące koszty druku i brak zwolnienia z podatku VAT wymusiły 20-groszową podwyżkę. Mamy nadzieję, że nasi czytelnicy potraktują ją jako pigułkę dającą zdrowie. Przyda się na kolejne intelektualne porody.
Drugi pobudzający lęk to... telewizja, którą chcemy wreszcie uruchomić. To strach przede wszystkim dla ludzi władzy i służb, które wszędzie będziemy podpatrywać. Liczymy też na naszych czytelników i widzów, bo bez nich nasze starania byłyby nic nie warte. Dlatego to przede wszystkim naszym przyjaciołom życzymy leku na lęk, który chroni przed marazmem. Bójmy się Boga i własnego sumienia, a będziemy zdrowi. Nie tylko przez 12 miesięcy 2011 roku.

Numer: 2011 02   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *