Wzięli i napisali...

Piszę w sprawie opłat za wodę w naszym mieście. Właśnie nadszedł czas, kiedy otrzymujemy rachunki za zużycie wody. Nie są to małe kwoty i choć uwzględnione w planach budżetowych rodzin, znacznie obciążające nasze portfele. Trudno. Każdy zapłaci za to, co zużył, ponieważ to norma i konieczność

Wodny haracz

Wzięli i napisali... / Wodny haracz

Bulwersuje jednak pewien szczegół na fakturach, które mieszkańcy Mińska Mazowieckiego otrzymują. Mam na myśli kwotę wynikającą z różnicy odczytów na liczniku centralnym i licznikach indywidualnych. Chodzi więc o wodę, której nie zużyliśmy, jednak jesteśmy zmuszani, by za nią zapłacić.
Otóż na fakturach za zużycie wody np. w przypadku mieszkańców bloków spółdzielni Przełom widnieją kwoty nawet znacznie przekraczające 100 zł! To mocno niepokoi. W skali miasta są to potężne pieniądze za wodę, której nie zużyliśmy. Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: Gdzie jest woda, którą zarejestrował licznik centralny, zaś nie odczytały liczniki indywidualnych odbiorców? Część mieszkańców Mińska Mazowieckiego złożyła petycję w tejże sprawie w spółdzielni Przełom. Zostali poinformowani, że odpowiednia ustawa nakłada na nich obowiązek pokrywania kosztów wody, której nie ma na licznikach indywidualnych, a jest na liczniku centralnym. Myślę, że potrzebna jest ustawa, która ten obowiązek nałoży na tego, kto tę wodę kradnie lub jest odpowiedzialny za wynikłe straty. Takie straty mogą wyniknąć wyłącznie z ogromnych zaniedbań. Może MPWiK wyjaśni tę sprawę i uzasadni, skąd takie straty?
Bez mrugnięcia okiem płacę za to, co zużyłam, chętnie pomagam innym... jednak nie mam ochoty płacić za wodę, która niewiadomo gdzie się podziała. Zasięgnęłam języka i wiem, że straty wody spowodowane np. awariami są uwzględnione w cenach za wodę. Gdzie są więc te hektolitry wody, po których mógłby pływać Batory?
W szkole uczą dzieci jak oszczędzać wodę. To dobrze. Może pora też, by dorośli, odpowiedzialni za sprawy wody w mieście uzupełnili swoją wiedzę albo zwyczajnie – uczciwie podeszli do sprawy.
Dodam, że w naszym mieście woda faktycznie ucieka. Jak to kobita – nie jestem techniczna, jednak patrzę i widzę. Często się dziwię. Na jezdni biegnącej wzdłuż ogrodzenia cmentarza parafialnego przez cały rok, bez względu na pogodę wybija woda. Ne ma mowy, by miało to związek z opadami deszczu. Nawet teraz przy niskich temperaturach i absolutnym braku opadów jest to widoczne. Ta sytuacja ma miejsce od przynajmniej kilku lat. Zatem już mamy jedno miejsce, skąd woda ucieka. Dziwi mnie fakt, że przez tak długi czas nikt się tym nie zainteresował (włodarze miasta, PWiK?).
Pozostaję z nadzieją, że za pośrednictwem tygodnika Co słychać? odpowiedzialne za ten stan rzeczy osoby poczują się w obowiązku tę sprawą się zająć, wyjaśnić i odstąpią od nakładania haraczu na solidnych płatników.
Gwarantuję, że problem ten nie pozostanie lokalnym, ponieważ zainteresowani już planują dalsze kroki na znacznie wyższych szczeblach. Wstyd, a jednocześnie zadanie dla nowych władz samorządowych.

Numer: 2010 52   Autor: Stała czytelniczka (Imię i nazwisko wyłącznie do wiadomości Redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *