Mińsk Mazowiecki trój-biblioteczny

Przez ponad 30 lat mieściła się w pałacu Dernałowiczów i tam jej było dobrze, choć z roku na rok coraz ciaśniej.
Nie pomogła nawet likwidacja papierowych cegieł komunistycznych demagogów, więc burmistrz Grzesiak postanowił jej ulżyć nowym gmachem za 6 milionów i dociążyć kamieniami niemal z całego świata

Księgi z kamieni

Mińsk Mazowiecki trój-biblioteczny / Księgi z kamieni

Nowy gmach biblioteki ma adres Piłsudskiego 1. Skoro więc mieści się przy ulicy z patronatem Marszałka, to nie mogło go zabraknąć w wersji namacalnej, czyli widocznej już z daleka. Z pomocą przyszedł Jerzy Miecznik znany burmistrzowi z licznych prac odlewowych na rzecz miasta. To z warszawskiej, właśnie likwidowanej pracowni Miecznika ściągnięto na elewację biblioteki płaskorzeźbę Naczelnika mającą aż 70 lat. Zdobi teraz zachodnią ścianę gmachu, która przypomina sąsiedzki budynek sanepidu – dzieło słynnego Marconiego.
Takie historyczne nawiązanie wymyślił burmistrz Grzesiak, siedząc z dyrektorką Senktas-Chanke na ławeczce w sercu Sędomierza, czyli obecnie placu Kilińskiego. A wcielił je w życie siedlecki projektant Henryk Kosieradzki. To on przed laty podrażnił burmistrza stwierdzeniem, że Mińsk Mazowiecki jest miastem bez urbanistycznego charakteru. Od tamtej krytyki wiele się zmieniło, a i sam Kosieradzki mógł się wpisać na listę architektonicznych kreatorów. Zdania są jednak podzielone co do miejsca posadowienia gmachu jak i jego wyglądu. Mińszczan drażni zdławienie wizualne historycznej ulicy i zmieszanie nowoczesności z klasyką.
Na przedwyborcze otwarcie gmach mieszczący właściwie trzy biblioteki – miejską, powiatową i pedagogiczną przybyli nie tylko spodziewani promotorzy, ale i światowi goście, z których nazwiskami burmistrz miał nie lada problemy. Nie pomogła nawet suflerka, a wszystko przez pomysł sprowadzenia do Mińska Mazowieckiego okruchów najstarszych i najbardziej znanych książnic. Grzesiak poszedł śladem kamieni węgielnych i stąd w bibliotece pojawiły się głazy. Największy, bo aż 30-kilogramowy kamień przyleciał aż z Aleksandrii. Nie bez komplikacji, bo Egipt to przecież kraj spoza UE i do tego arabski. Głaz, jeszcze bez wizytówki,  zajmuje on miejsce tylko w przedsionku gmachu, ale dzięki temu wzbudza powszechne zainteresowanie.
Pozostałe dowody kontynuowania tradycji mieszczą się już w gablotach, bo nie są aż tak gabarytowe, choć też okazałe. I tak mamy kamień z Chin, a dokładnie z miejsca urodzin Konfucjusza, z biblioteki Jarosława Mądrego w Kijowie, z książnicy Jagiellonów w Krakowie, kolegiaty gnieźnieńskiej i cegłę z bazyliki św. Piotra. Zbiory urozmaica aztecki skryba podarowany przez ambasadora Meksyku. Goście nie kryli, że burmistrz ich zaskoczył. Najbardziej posłankę Wargocką, ale i poseł Mroczek poczuł moc historycznych skał.
– Biblioteka to skarbnica, a książki są jej skarbem, których nic nie zastąpi – mówił wiceminister Jan Borkowski, a dyrektor Michał Strąk dywagował, że burmistrz niczym jakiś władca wystawił sobie pomnik już za życia.
Fakt, to wyśmienity pomnik i do tego nie tylko materialny, bo książki to miliony kreacji prosto z dusz, serc i rozumu.
I do tego w przyjaznej czytaniu przestrzeni. Teraz już nikt nie będzie się wśród nich przeciskał i nie wygrzebywał z nie mieszczących się na półkach stosów. Teraz mińska biblioteka to standard europejski z widnym, nowoczesnym południem i trochę mroczną, klasyczną północą. Książnica to też – co zobaczyliśmy w finale – połowa doraźnie skleconego zespołu muzycznego, który na finał uroczystości zagrał i zaśpiewał gitarą Janka Kaczorka i strunami (głosowymi) Elżbiety Sieradzińskiej. Było tak nastrojowo, że poczęstunek musiał trochę poczekać.

Numer: 2010 48   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *