Wzięli i napisali...

Wybory to wielki wyścig o zmiennym tempie. Z przepisów i obowiązujących terminów sportowo można go ocenić, że to średni dystans. Ale końcówka to sprint. W sportowej więc tonacji kilka zdań o końcówce

Wszystko przez Grzesiaka

Wzięli i napisali... / Wszystko przez Grzesiaka

Na wyborczym stadionie uczestnicy burmistrzowskich zawodów wyszli na ostatnia prostą. Jak można ocenić wyjście z wirażu? Otóż mimo przecież nierównych szans, bo jak wiadomo młody zespół za mniejszy numerycznie pesel na starcie miał fory. Nie wykorzystał jednak szansy, by zdystansować rywali z większym peselem. W sportowym języku oznacza, że nie tylko szybkość się liczy. Potrzebna jest też wytrzymałość, taktyka i doświadczenie.
Debata kandydatów na urząd burmistrza miasta wyreżyserowana przez tygodnik „Co słychać?” w niedzielę 14 listopada w kinie Światowid jakże różna od tej sprzed tygodnia organizowanej przez „Nowy Dzwon”. Była barwna i bardziej ukazała wartości uczestników wyścigu. Nie zawiódł pierwszy kandydat, bo tak jak uprzednio wykazał w wielu odpowiedziach słabszą od innych znajomość problematyki miejskiej, o jaką pytał redaktor Piątkowski.
Drugi kandydat, rewelacyjny jak wynika z rozprowadzanej ulotki i autoprezentacji – z ministerialnym i parlamentarnym stażem, przypominał często wytrawnego partyjnego polityka mogącego mówić barwnie, dużo i mało konkretnie.
Trzeci zaś wspierany przez naczelne partyjne siły w państwie, wyposażony dobrze jak widać w materiały propagandowe, ale i tematyczne nie zachwycił. Zapytany czy mógł przez kilka lat działać w partii politycznej pełniąc jednocześnie funkcję państwowego urzędnika, publicznie to potwierdził, a ustawa z 21 XI 2008 o służbie cywilnej i jej art.78 ust. 5 precyzuje wprost coś innego. Być może potrzebny tutaj jest niezależny prawnik, by stwierdzić prawdomówność kandydata PO.
Czwarty, na którego (z racji usytuowania w rogu sali) skierowany był reflektor, mimo blasku radził sobie spokojnie. A na uwagę zasługują sprawy jakie podniósł, a które nieporuszane były w obydwu wyborczych mitingach przez żadnego z konkurentów: obwodnica miasta i wykorzystanie sąsiadujących z nią terenów we współpracy z gminami na rzecz pozyskania inwestorów, a tym samym nowych miejsc pracy – komunikacyjna nowinka z przystankiem kolejowym na linii PKP kierunku południe-północ oraz rozwiązanie mieszkalnictwa komunalnego poprzez wykup od deweloperów, stawiają go na czele stawki.
Piąty kandydat pod nieobecność Smotrysia plasował się tuż za plecami kolegi, wykazując więcej wiadomości od przeciętnego zawodnika, zapewne z racji aktualnie pełnionej funkcji radnego Rady Miasta.
Stawka zbliża się do mety, ale kto pierwszy przerwie taśmę? Wyborca powie – najlepszy. A stanie się to już za cztery dni choć dla biegaczy będą to ciężkie i długie cztery doby. A w ogóle byłoby lżej i spokojniej, ale wszystkiemu jest winien Zbigniew Grzesiak. To on sprawił to całe zamieszanie i spowodował swoją rezygnacją stworzenie tak licznej grupy zawodników. Jak mawiają znawcy – gdyby Grzesiak startował rywal pewnie by się znalazł, ale nie tylu, bo nie każdy chciałby przegrać.
Towarzyszący debacie walczyk w kinowej sali, która miejmy nadzieję dalej będzie służyła mińszczanom, przypominał, że w Mińsku Mazowieckim nie jest źle. Ale wszyscy wierzą, że niebawem za rządów nowego burmistrza będzie lepiej. I tak nam tego życzę.

Numer: 2010 47   Autor: Witold K. (nazwisko do wiadomości redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *