Na wyborczą niedzielę

Są liczby małe i duże, przeważnie beznamiętne, ale też budzące agresję. Bywają magiczne, szczęśliwe i fatalne, ale nigdy nie kłamią, jeśli człowiek w nich nie namiesza. A liczby wyborcze? Jakie powinny być, abyśmy wreszcie doczekali posła z mińskiej gminy?

Przez wiele lat, mimo że Mińsk Mazowiecki jest stolicą największego powiatu w okręgu wyborczym, nasze interesy reprezentowali ludzie z Siedlec, Garwolina czy Węgrowa. Teraz jest okazja, by o nasze sprawy dbał nasz człowiek – poseł z mińskiej ziemi. Takie życzenia wypowiadają nie tylko mińscy kandydaci do Sejmu, ale coraz więcej wyborców. Taki też list otwarty do mieszkańców podpisało kilkadziesiąt znanych postaci – przedsiębiorcy, artyści, samorządowcy, lekarze, sportowcy i redaktorzy naczelni mińskich tygodników. Czy to pomoże, czy już dojrzeliśmy do przezwyciężenia kompleksu wybierania obcych po linii partyjnej – dowiemy się w najbliższy poniedziałek.

Nasz przepis na swojaka w Sejmie to tak że liczby. Będzie ich tu sporo, a dwie najważniejsze to ponad 106 tysięcy uprawnionych do głosowania w 80 obwodach. Trzecia ważna liczba to frekwencja. Jeśli będzie podobna do tej sprzed 4 lat (ok. 44%) to mamy w zanadrzu prawie 50 tysięcy głosów dla posła i 150 tysięcy dla trzech senatorów. Do Senatu kandydują tak znane nazwiska jak Borkowski (Krzysztof Wawrzyniec!), Izdebski, Strąk, Oleksy, więc nie powinniśmy mieć kłopotu z wyborem.
Gorzej zaznaczyć odpowiednie nazwisko na kilkunastu listach poselskich. Ale, kierując się mińską racją stanu, też bez trudu je odnajdziemy. Praktycznie liczą się trzy magiczne cyfry – czwórka na liście 7, piątka na liście 8, piątka na liście 10 oraz jedna liczba – 13 na liście nr 6. Jeszcze prościej tłumacząc, chodzi o trzy osoby, które mają realne szanse dostania się do Sejmu – Mroczka, Szepietowskiego i Tarczyńskiego, by wymienić naszych faworytów według alfabetu. Wyborcy nie muszą być tak kurtuazyjni i postawią „X” przy nazwisku kandydata, którego najbardziej cenią i szanują.
Każdy z nich poddał się elekcji przed czterema laty. Nie byli wtedy państwa pupilami, by wszyscy trzej uzyskali w okręgu nieco ponad połowę głosów Józefa Oleksego, które on zdobył w powiecie mińskim. Najwięcej – Antoni J. Tarczyński (2796), któremu zabrakło do mandatu niewieke głosów. Na Stanisława Szepietowskiego głosowało 1877 osób, a na Czesława Mroczka (wtedy AWS) – 1534 wyborców.
Oczywiście dziś, mamy całkiem odmienne realia polityczne – Oleksy startuje do Senatu, a SLD w sondażach zastąpiła Platforma Obywatelska. Dojrzał (wyborczo) sam Czesław Mroczek, co widać gołym okiem na ulicach i w gazetach. Jemu też dają nasi czytelnicy największe szanse, ale wcale to nie oznacza, że mamy mieć tylko jednego posła. Za 8 chudych lat należy się mińskiej ziemi co najmniej dwóch parlamentarzystów. Głosów w powiecie (przypominam – ponad 100 tys.) na pewno wystarczy, a gdyby frekwencja była rzędu 60-70% to i trzech posłów mieć możemy. A mieć to chcieć wyrwać się sprzed telewizora na wyborczy spacer. Tak samo, jak w minioną niedzielę na nasz Festiwal Chleba, który zgromadził przed pałacem nie tylko liczną, ale i wspaniałą publiczność. I byliście z nami wcale nie z obywatelskiego obowiązku. Dziękuję za ten dar wszystkim gościom, ale – proszę mi wierzyć – takim samym szczęściem będzie dla nas co najmniej jeden poseł. Za każdy głos – dziękujemy w imieniu naszych kandydatów. Oni są naprawdę warci państwa trudu.

J. Zbigniew Piątkowski

Przepis na posła

Numer: 2005 39





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *