Mińsk Mazowiecki zaduszkowy

Był piątkowy wieczór 22 października. Na ponad tydzień przed Wszystkimi Świętymi sala teatralna MDK wypełniła się niemal do ostatniego miejsca, aby uczestniczyć w 37. Zaduszkach Rockowych. To kameralna impreza Macieja Cichockiego, ale o zdecydowanie najdłuższej historii ze wszystkich, jakie w Mińsku Mazowieckim wymyślono i zrealizowano

Rytmy pamięci

Mińsk Mazowiecki zaduszkowy / Rytmy pamięci

Początek to rok 1973, kiedy to w sali przy ul. Dąbrówki 6, gdzie na niskim parterze bloku siedzibę miał MDK, a obecnie filia biblioteki. Tam właśnie rozpalono święty ogień pamięci o wielkich artystach pop kultury, którzy odeszli z tego świata, będąc u szczytu światowej sławy. Tragizm powiększał fakt, że byli bardzo młodzi. 40 lat temu, w odstępie kilkunastu dni, zgony Hendrixa i Joplin wyzwoliły emocje, które spowodowały spontaniczne i powszechne celebrowanie zaduszek muzycznych. Kilka miesięcy później kolejny szok – umiera Jim Morrison, poeta i charyzmatyczny lider The Doors. Takie były początki, ale gdzieś w 1985 roku pojawia się video, wreszcie można nie tylko słuchać legendarnych już płyt, ale także zobaczyć kultowe postacie na ekranie.
– To była wielka rzecz, bo wcześniej znano ich wizerunki wyłącznie z fotografii. Gwiazdy rocka, zwłaszcza te z okresu subkultury hipisow nie były zapraszane z koncertami za żelazną kurtynę – wspomina Maciej Cichocki.
To on od początku, czyli przez cale 37 lat przygotowuje i prowadzi mińskie Zaduszki Rockowe, wykorzystując własne archiwa muzyczne. Podaje przy tym wiele ciekawych faktów wplecionych w osobiste wspomnienia. Jest ich co niemiara, bo przecież w dniu pierwszych płomieni pamięci miał zaledwie 24 lata. A publiczność dopisuje co roku, przede wszystkim kolejne pokolenia młodzieży, dla której te legendarne historie to wciąż atrakcyjna nowość. Ale na sali byli też fani w dojrzalszym wieku, którzy pamiętają początki rockowych zaduszek.
– Prezentowane materiały są też archiwalne i o dziwo jest to dobry pomysł, bo pokazują przede wszystkim kunszt, osobowość i dorobek artystów. Obecnie jest inaczej, bo na pierwszy plan wybiera się skandal, intymne sensacje i nałogi – uzasadnia Maciek Cichocki. I od razu dodaje, że ma kogoś mocno zaangażowanego w kontynuację jego życiowego dzieła. Jest nim Mariusz Jaguścik, jego młody duch i autor klimatycznych plakatów.

Numer: 2010 44   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *