Wzięli i napisali...

O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa. / W brązie zachodu kute wieczornym promieniem (…) – zachwycał się zapomniany nieco poeta. Nie w Mińsku, gdzie jeszcze kilka lat temu wysokie drzewa cieszyły oczy i przynosiły ulgę w skwarny dzień, zacieniając swoimi rozłożystymi koronami ulice i skwerki. Kasztanowce, dęby, klony, topole, brzozy zasadzone ponad 60 lat temu, miały się dobrze do czasu nastania zwycięskiej ery kostki Bauma i zwielokrotnienia liczby samochodów

Starodrzew pod piłę

Wzięli i napisali... / Starodrzew pod piłę

Im mińszczanie żyją dostatniej, tym więcej starych drzew przerabianych jest na opał do kominków. Trzeba zrobić miejsce na nowe parkingi i zatoczki przy jezdniach, zlikwidować przydrożne szpalery zagrażające nietrzeźwym kierowcom, zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo w wietrzne dni (uschłe gałęzie i stare konary czasem spadają na przechodniów), wyciąć wiekowe drzewa pod nowe place budów. Znakomitymi pretekstami do pozbycia się starodrzewu są przebudowy ulic, prace przy kanalizacji czy poszerzanie jezdni. Niezadrzewionej przestrzeni ubywa w tempie zmuszającym do niewesołych refleksji.
Stare drzewa walczą o przetrwanie. Nie można ich wycinać ot tak sobie, bez pozwolenia stosownego urzędu. Aby przekonać osoby odpowiedzialne za stan miejskiej zieleni o konieczności ścięcia kolejnej topoli czy potężnego kasztanowca, stosuje się różne metody. Podlewa zawadzające drzewa chemicznymi paskudztwami, ogławia je bez litości (chociaż tylko rosochatym wierzbom ogławianie przynosi pożytek, inne gatunki po takiej operacji chorują), obcina do połowy pnia, pozbawia zdrowych gałęzi. Wszystko po to, aby potraktowane w ten brutalny sposób drzewo dało za wygraną i nie doczekało kolejnej wiosny. Uschłe kikuty można już ciąć bez pozwolenia i całej urzędniczej mitręgi.
Ilustracją takiego stanu rzeczy, tym bardziej przykrą, że mającą miejsce na terenie liceum przy ulicy Pięknej, jest wycięcie w pień szpaleru topoli, które rosły wzdłuż ogrodzenia szkoły. Przez dobrych kilka lat z ziemi wystawały potężnych rozmiarów pnie, wcale nie spróchniałe czy zaatakowane przez pasożyty. Swego czasu w tym liceum, działającym co prawda pod innym patronem, uczono, że wycinając stare, należy posadzić nowe drzewo dla przyszłych pokoleń. Dyrekcja LO nie zatroszczyła się o nowe nasadzenia. Być może najpierw należało usunąć pnie zgilotynowanych topoli. A nie jest to prosta i tania robota. Tak więc zamiast szumu topolowych liści, przez kilka lat witał uczniów spieszących do szkoły widok zmasakrowanych drzew.

Ostatnio zaczęło się coś zmieniać. Być może szkoła dostała od Unii sowitą dotację, bo pojawili się panowie porządkujący teren. Na wysokości zapuszczonego boiska nic się jeszcze nie dzieje, ale od strony ściany budynku LO sąsiadującej z ul. Piękną można zauważyć nowe nasadzenia. Niestety, wszystkich miłośników drzew liściastych czeka przykre rozczarowanie. Zamiast ojczystych gatunków uwiecznionych w polskiej literaturze i charakterystycznych dla krajobrazu naszego kraju, posadzono sztywne cyprysy czy inne tuje. Przez okrągły rok są zielone, nie gubią jesienią liści, które trzeba zamiatać, nie śmiecą na wiosnę zarodnikami i w ogóle są przyjazne gospodarzom terenu. Wydaje się, że wzdłuż całego ogrodzenia będą rosły popularne iglaki.
Nie wiadomo, dlaczego Kochanowski uparł się, żeby pisać pod lipą. Czy ktoś widział w Mińsku Mazowieckim lipę? Ta informacja może się przydać szkolnym polonistom. Uczniowie, oswojeni z widokiem iglaków, będą mieli zapewne trudności z wyobrażeniem sobie miododajnego drzewa, które zsyłało natchnienie na mistrza poetyckiego rzemiosła. Konieczne zatem będą poglądowe wycieczki. Cyprysy czy inne tuje są w tym przypadku kompletnie nieprzydatne.

Numer: 2010 41   Autor: Alina Sierżęga





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *