Wzięli i napisali...

Witam! Piszę do Szanownej Redakcji, bo uważam, że problem dopalaczy trzeba jak najszybciej nagłośnić nawet w celach edukacyjnych. W ostatnim numerze „Co słychać?” przeczytałam list jednego z mińskich nauczycieli o dopalaczach, przeczytałam również wstęp Pana Redaktora „Używki dla ludzi”. Nie zgadzam się z opinią, że lepszy legalny punkt sprzedaży niż diler

Lepsi dilerzy

Wzięli i napisali... / Lepsi dilerzy

Dalej Pan pisze „bo płaci podatki i podlega kontroli”. Po pierwsze, jakiej kontroli? Nikt u nas w mieście punktów tych nie kontroluje. Sanepid twierdzi, że nie może, bo to nie podlega pod żywność, Straż Miejska zasłania się brakiem odpowiedniej ustawy, więc kto? Pytam!? Kto kontroluje takie punkty w Mińsku? A może trzeba skontrolować tych, co powinni to robić, a nie robią!? A z tego, co się dowiedziałam, są już przynajmniej trzy takie sklepy! Nie sądzę, aby np. nadzór farmaceutyczny skontrolował taki sklep u nas w mieście. Co robi burmistrz z tym problemem? Co robią radni? Niektórzy z nich pracują z młodzieżą!  Czy nikt nie widzi problemu? A właśnie w taki sposób poradzili sobie z tym problemem włodarze miast, takich jak wspomniany w liście nauczyciela Lublin. Proszę – weszła w życie ustawa o zakazie sprzedaży kolejnych substancji... Prawda jest taka, że w Mińsku Mazowieckim wszystkie służby, które mogłyby coś wspólnie zrobić i wymyślić – umywają ręce!
Po drugie – to co legalne, zawsze się wydaje dopuszczalne i bezpieczne, i tu tkwi niebezpieczeństwo dla młodych ludzi! Młody myśli inaczej! Młody widzi, że sklep działa legalnie i czyta: dozwolone, bezpieczne, nic mi się stać nie może, jak to – niedobre, jeżeli sprzedają. I tu tkwi niebezpieczeństwo. A nawet najlepsza edukacja, poświęcanie dzieciom czasu itp. nie jest gwarancją sukcesu, że dziecko nie wpadnie w narkotyki itp. W pewnym momencie grupa rówieśnicza załatwia nam nasze starania w jeden wieczór. Dlatego trzeba walczyć zarówno z dilerami pod szkołami, jak i legalnymi sklepikami z dopalaczami.
Po trzecie, proszę pamiętać, że w pewnych przypadkach dopalacze są gorsze od narkotyków (pisał o tym nauczyciel), więc to tak jakby te sklepiki oferowały za niewielkie pieniądze legalną śmierć!(...)
Obecnie mefedron – sprzedawany głównie jako sól do kąpieli – jest zabroniony. Może warto sprawdzić po prostu, czy jakiś z punktów nie oferuje tego specyfiku i zamknąć go na głucho!
A co do legalności. To może zalegalizujmy handel ludźmi, narkotyki itp. – mnóstwo chętnych, to i kasa państwa będzie pełna!?
Edukacja dzieci i rodziców na pewno jest potrzebna, bo wiem z rozmów i doświadczenia, że rodzice często nie wiedzą nawet, co to dopalacz, a przechodząc obok takiego sklepu, myślą, że to sklepik ze śmiesznymi rzeczami.
Hanka

Od redaktora naczelnego
 – Doskonale Panią rozumiem, ale zdania nie zmienię. Jestem przekonany o wyższości zalegalizowanej sprzedaży, którą można – jeśli się chce – porządnie kontrolować.
Pisze Pani, że młody człowiek myśli inaczej! To prawda, ale czy dzisiaj kupi on alkohol w pierwszym porządnym sklepie? Nie kupi, ale jeśli bardzo chce, to załatwi to przez dorosłego kolegę. Konkluzja jest prosta – dla chcącego nie ma nic trudnego. Identycznie jest z dopalaczami i narkotykami. Jedynym wyjściem jest wychowywanie rozumnej młodzieży, zdolnej rozróżniać dobre i od niebezpiecznych używek oraz... własny przykład.

Numer: 2010 36





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *