Mińska Mazowieckiego kultura

Obserwatorzy działalności dyrekcji MDK nazywają tę instytucję mińskim dnem kultury. Nie tylko duchowej, ale też osobistej. Przyklejony uśmiech, niedostatki elokwencji i przede wszystkim niedosyt satysfakcjonujących mińszczan działań kulturalnych – to tylko niektóre zarzuty. Jest ich znacznie więcej i to stricte merytorycznych

Gry pałacowe

Mińska Mazowieckiego kultura / Gry pałacowe

Rozgoryczeni likwidacją parkowego placu zabaw mińszczanie niecierpliwie czekają na dziecięcy raj za miliony. Muszą być jeszcze cierpliwsi, bo właśnie 30 sierpnia br. dyrektor Markowska unieważniła pierwszy przetarg na przebudowę placu zabaw z powodu... niezłożenia oferty niepodlegającej odrzuceniu. Ponownie ogłoszony na stronie internetowej przetarg o wartości 300 tysięcy ma się rozstrzygnąć po 14 września, co oznacza, że roboty rozpoczną się najwcześniej w połowie października. Mógłby powstać dużo wcześniej i bez finansowej erupcji, ale zabrakło dobrej woli i sztuki przewidywania.
Plac zabaw to jednak tylko wierzchołek pałacowych gierek i marazmu. Cały czas trwa w MDK dyskusja, czy robić masówki, czy też imprezy elitarne. Markowska twierdzi, że mińszczanie domagają się masówek, ale na wysokim poziomie i do tego bezpłatnych. Służy im głównie taras za pałacem na wyrost zwany amfiteatrem. Może przypominałby letnią scenę, gdyby nie było tam obskurnego namiotu, a pasujące do otoczenia rozbieralne, drewniane zadaszenie lub dostępna na rynku mobilna muszla koncertowa. Niestety, nawet na nią brakuje pieniędzy.
Wewnątrz pałacowych murów imprezy muszą kosztować, szczególnie przedstawienia dla dzieci. – To żaden wydatek – twierdzi dyrektorka – bo w Warszawie za identyczny spektakl trzeba zapłacić nawet trzy razy więcej. Zresztą, kto ma przyjść, to przyjdzie i za pieniądze. MDK kasuje za bilety średnio 2 tys. złotych, więc nie wystarcza nawet dla artysty, ale można przynajmniej kupić nagrody.
Z braku środków i motywów wykazania się działalnością, MDK złożył w Ministerstwie Kultury siedem wniosków na ponad pół miliona złotych. Niestety, sześć z nich upadło, a kwota przyznanej dotacji na medialną edukację kulturalną to tylko dziesiąta część potrzeb. Upadł nie tylko projekt wsparcia festiwalu Himilsbacha, ale też przegląd poezji śpiewanej im. Skrzyneckiego, plener malarski oraz nowy festiwal rockowy.
Sprawozdanie z działalności MDK ma zazwyczaj dziesiątki luźno zapisanych stron i do tego w układzie poziomym. Trudno się to czyta w realu, a co dopiero na ekranie komputera. Mimo kłopotów można wiele informacji nie tylko odnaleźć, ale też zrozumieć sens kamuflażu. Okazuje się, że wizualna mnogość zapisów nie przekłada się na liczbę imprez własnych, których np. w ubiegłym roku było dokładnie 81. W 39 przedsięwzięciach MDK był współorganizatorem, tj. zazwyczaj wypożyczał pomieszczenia i obsłużył 12 świąt patriotycznych. Dużo to czy niewiele? Statystycznie całkiem sporo, bo co trzy dni mieliśmy imprezę, w której bardziej lub mniej maczał palce dom kultury. Gdy jednak porównamy 80 przedsięwzięć MDK do kilkuset w ościennych ośrodkach kultury, możemy dojść do całkiem odmiennych wniosków.
W grę również wchodzą pieniądze z budżetu miasta, celowość ich wydawania, blokada pałacu przez wesela i pozakulturalne aspekty działalności ośrodka. Ciąg dalszy musi więc nastąpić...

Numer: 2010 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *