W mińskim PKS-ie

Sprywatyzowany pod koniec czerwca br. miński PKS ma się dobrze. Na pewno lepiej, niż przedstawiają go lokalni kontenstatorzy, którzy z różnych przyczyn nie sprzyjają firmie i prezesowi. Tymczasem Tadeusz Kowalczyk uzyskał zaufanie nowych właścicieli i nadal kieruje przedsiębiorstwem

Kowalczyk na rozwój

W mińskim PKS-ie / Kowalczyk na rozwój

Od 24 czerwca miński PKS w 85 procentach należy do izraelskiej firmy Egged, którą w Polsce reprezentuje ogólnokrajowy przewoźnik – Mobilis. Oczekiwano rewolucji, a tymczasem nowi właściciele zapowiedzieli rozwojową ewolucję. I doszli do wniosku, że sprosta jej dotychczasowy prezes – Tadeusz Kowalczyk. Ma do pomocy trzech członków zarządu, a w 6-osobowej radzie nadzorczej zasiada dwóch pracowników – Henryk Rońda i Adam Samulik. W odróżnieniu od poprzedniej, nie pobierają już po 3,5 tysiąca miesięcznie, a najwyżej tysiąc złotych.
Prezes Kowalczyk nie ukrywa, że przedsiębiorstwo przeżywa kryzys, bo po prostu coraz mniej ludzi korzysta z ich usług. To skutek coraz większej liczby samochodów prywatnych, modernizacji A-2 z Mińska Mazowieckiego do Warszawy oraz społecznie negatywny oddźwięk prywatyzacji.
- Ludzie wręcz pytają, czy my jeszcze jesteśmy – dziwi się prezes. Tymczasem nie po to PKS został sprzedany, by po nim pozamiatać. Kupił go inwestor branżowy, by usługi kontynuować i udoskonalać. W związku z tym możemy już wkrótce oczekiwać na zwiększenie się komfortu podróży. Wszystko dzięki 40 nowym autobusom, które zasilą mińskie przedsiębiorstwo. No i w przyszłym roku skończy się remont trasy dojazdowej do stolicy. Dzięki temu podróż szosowa będzie znowu konkurencyjna dla kolejowej, a 135 kierowców znajdzie pełne zatrudnienie. Bilety też nie powinny być droższe, bo będą tankować także tańsze biopaliwo.
Właściciel inwestuje tylko w tabor, z resztą ekonomicznych problemów prezes Kowalczyk musi sobie poradzić bez niczyjej pomocy. Chciałby również, by nie tylko załoga rozumiała jego starania. Na pracowników może liczyć, ale trudno mu się pogodzić z opiniami malkontentów, że wszystko upada. Jest wręcz odwrotnie – firma mimo zmiany właściciela prowadzi dalej działalność przewozową, a podstawową troską kadry kierowniczej i załogi jest utrzymanie oferty i w miarę możliwości jej poszerzenie. Są też plany bardziej szczegółowe, ale Kowalczyk obiecuje, że nie będzie drastycznych zmian kursów, a rozkłady zmienią się kosmetycznie.
Izraelczycy na tyle docenili markę PKS, że nie zmienili nie tylko prezesa czy zakresu usług, ale też szyldu. PKS w Mińsku, jak i w pięciu innych miastach Mazowsza, pozostanie nadal przedsiębiorstwem masowej komunikacji samochodowej.

Numer: 2010 35   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *