Mińsk Mazowiecki komunalny

Jak donosi ostatnio prasa, Polsce grożą surowe kary finansowe za niewywiązywanie się z podjętego wobec Unii zobowiązania dotyczącego ograniczenia ilości składowanych śmieci. Sprawa jest poważna, bowiem dotyczy każdego obywatela. I tego, który sortuje domowe odpadki, i tego, który wywozi je do lasu. A co czeka samorząd, który nie dba o porządek śmieciowy w mieście czy gminie...

Złoto w śmieciach

Mińsk Mazowiecki komunalny / Złoto w śmieciach

Pokazaliśmy ostatnio brudy w mińskim parku. Na reakcję mieszkańców nie trzeba było długo czekać. Listy, telefony, e-maile… Sądzimy, że nasze władze sprostają wyzwaniu, bo to, co się dzieje ze śmieciami w Mińsku, woła o pomstę do nieba.
Jedna z czytelniczek naszego tygodnika mieszka w domu jednorodzinnym. Ma gustowny, zielony pojemnik na odpadki. Jakiś czas temu postanowiła odnowić umowę z przedsiębiorstwem na Tuwima, ponieważ przybyło domowników, a co za tym idzie, i resztek do wyrzucenia. Zabrała więc starą książeczkę do wnoszenia opłat za odbiór worków, ale niczego nie załatwiła, bo okazało się, że przedsiębiorstwo nie ma mocy przerobowych i nie podpisuje nowych umów.
Co zatem robić? To, co inni. W Mińsku Mazowieckim lokatorzy bloków zamykają osiedlowe śmietniki na kłódkę w obawie przed podwyższaniem opłat. Posiadacze domostw pod osłoną nocy podrzucają tzw. gabaryty gdzie się da, inni zapełniają torbami odpadków miejskie kosze. Są i tacy, którzy łamiąc zakaz rozpalania ognisk, przy sprzyjającej pogodzie, pozbywają się organicznych resztek z ogródków.
Najgorsi są ci, którzy dysponują wozami dostawczymi lub ciężarówkami. Wystarczy wybrać się w okolice Karoliny, aby przekonać się, do czego zdolni są mieszkańcy schludnych domów i zadbanych ogródków.
Zamiast sosnowego zapachu w nos uderza fetor gnijących odpadów. W charakterze leśnego runa obficie występują obskurne wersalki, wytarte dywany, pojemniki po farbie, sterty gruzu, szkła, eternitu i czego tam jeszcze. Spacer po lesie przypomina senny, postindustrialny koszmar.
Najwyższa pora, aby urzędnicy rozwiązali ten cuchnący problem, zamiast wymyślać jakieś fortele wymierzone w mińszczan spoza bloków. Rozumiemy, że ulice przebiegające przez tereny zabudowane domami wolno stojącymi celowo pozbawiono koszy na śmieci. Chodzi o to, aby zmusić właścicieli posesji do opłacenia wywózki (chociaż mocy przerobowych nie ma), ale co z przechodniami, którzy żują gumę, palą fajki i liżą lody? Co z oczekującymi na przystankach autobusowych, na których również nie postawiono koszy na śmieci. Wychodzi na to, że władze miasta zachęcają obywateli do zaśmiecania ulic. To już zakrawa na skandal!
Ministerstwo Środowiska przygotowuje ustawę, na mocy której od 1 stycznia 2011 r. dysponentem śmieci zostałyby gminy. To one zlecałyby firmom wywózkę oraz wskazywały wysypiska. Co by z tego miały? Stałą opłatę od wszystkich mieszkańców niezależną od ilości produkowanych przez nich odpadów.
Nie pomogą żadne akcje sprzątania świata, dopóki nie zostaną wprowadzone rozwiązania systemowe. Jeżeli gmina odbiera wszystko za tę samą cenę, to po co wozić śmieci do lasu?
Włoska mafia już dawno wpadła na pomysł legalnego zbicia majątku na śmieciach. U nas camorry chyba jeszcze nie ma, za to wokół straszą nielegalne wysypiska i oszpecone podmiejskie lasy. Pozostaje tylko pytanie, czy miejskie władze zechcą schylić się po pieniądze leżące nawet nie na ulicy, a w naszych kubłach na śmieci.

Numer: 2010 35   Autor: Alina Sierżęga





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *