Drodzy Czytelnicy

Cud to dziwne słowo. Niby oznacza zjawisko paranormalne, na które nie ma wiarygodnego, czyli naukowego wytłumaczenia, a jednak do miary cudów zwykliśmy zaliczać całkiem normalne budowle, wydarzenia militarne lub nawet cywilne, by przytoczyć tylko cud nad Wisłą i wybór Karola Wojtyły na papieża. Może więc wystarczy tylko głęboko westchnąć, oniemieć z zachwytu lub się wzruszyć i stanie się cud...

Nasze cuda

Drodzy Czytelnicy / Nasze cuda

Zacznijmy od starożytnego świata i jego siedmiu cudów. To piramida Cheopsa, ogrody Semiramidy, świątynia Artemidy, posąg Zeusa, mauzoleum w Halikarnasie, kolos rodyjski i latarnia morska na Faros. Nowożytni mają inne typy – mur chiński, Petrę, pomnik Chrystusa w Rio de Janeiro, miasto Inków Machu Picchu i Azteków Chichen Itza, Koloseum oraz hinduskie mauzoleum Tadż Mahal.
A w Polsce? Nie, my nie jesteśmy gorsi, a nasze cuda to kopalnia soli w Wieliczce, Stare Miasto i panorama Torunia, zamek na Malborku, zamek i katedra na Wawelu, Kanał Elbląski, renesansowy Zamość i krakowski Rynek Główny. Oczywiście nie każdy globtroter z taką hierarchią się zgodzi, ale przecież dyskusja z uczonymi od zabytkowej historii wizualnej nie ma sensu.
Wśród jeszcze niesklasyfikowanych cudów Mazowsza być może trafimy na zjawiskowe dzieło przyrody lub ludzkiego umysłu na mińskiej ziemi. Starostwo skatalogowało kilkaset zabytków w ramach programu ich ochrony, ale bez żadnych na ten cel pieniędzy. Cała praca zakrawa więc na kuriozum. Poza tym część tych cudów znajduje się w prywatnych rękach, a to oznacza, że ich podziwianie jest ograniczone lub wręcz niemożliwe. Pozostały nam kościoły, kapliczki, szkoły i... drzewa. To nic, że może nie do końca równają się z cudami światowymi czy krajowymi, ale przecież wystarczy choć trochę się zachwycić.

W tych cudownych zachwytach nie możemy pominąć stolicy powiatu. Zachwycamy się na okrągło mińskim zespołem pałacowo-parkowym, choć tam nudno i strasznie od braku kultury i nadmiaru śmieci. Cieszy nas budownictwo mieszkaniowe, choć przybysze zamiast się integrować, wolą krytykować. Mamy w Mińsku Mazowieckim zabytkowe enklawy miasta, które zamiast tętnić życiem, z roku na rok marnieją, bądź są celowo niszczone, by stworzyć nowe rewiry budowlane.
Mamy wreszcie Stary Rynek. Właściwie mieliśmy, bo po modernizacji można go bez nadużycia nazwać Nowym Rynkiem, skwerem z kamienia i metalu. A tak cieszyliśmy się, że wreszcie miasto doczeka się centralnego placu rozrywki ze stałą, zadaszoną sceną, namiastką amfiteatralnej widowni, fontanną umilającą podziwianie starego kościoła i tłoczących się na ulicy Warszawskiej tirów. Na razie mamy betonową enklawę z latarniami tak nowoczesnymi, że aż ranią oczy. Nie światłem, a wizualną dysharmonią.
A może jednak krytycy projektu rewitalizacji Starego Rynku są w błędzie. Może wystarczy pomyśleć kategoriami cudu, czyli spojrzeć na to odmienione miejsce z zachwytem. Podczas mińskich uroczystości cudu nad Srebrną można się omamić od purpury i gwiazdek, ale co będzie jutro, za tydzień czy za miesiąc. Pozostaje tylko wierzyć w... cud.

PS. Na prośbę wójta Witczaka prostujemy mapkę z artykułu „Stanisławów doczekał”. Oczywiście obwodnica będzie biegła wokół stolicy gminy nie północną a południową trasą. Jeszcze wprawdzie nie teraz, ale za kilka lat na pewno.

Numer: 2010 34   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *