Pielgrzymki 2010

5 sierpnia z Warszawy, oprócz dobrze znanej wszystkim Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitarnej, wyrusza również Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin TOTUS TUUS. W obu idzie wielu mińszczan, którzy nie wyobrażają sobie tych niemal dwóch sierpniowych tygodni bez pielgrzymkowego trudu i atmosfery, która tam panuje. O ile w tej pierwszej idzie przede wszystkim młodzież to w tej drugiej całe rodziny

Jak w rodzinie...

Pielgrzymki 2010 / Jak w rodzinie...

Pielgrzymka Praska w tym roku wyruszyła już 27 raz. Rozpoczęła się Mszą św. w Sanktuarium Matki Boskiej Ostrobramskiej w Warszawie, po czym żegnana przez mieszkańców, rodziny pątników oraz orkiestrę dętą ruszyła w kierunku Jasnej Góry. Jest podzielona na siedem grup: białą, czyli tak zwane „wędrujące przedszkole” z dziećmi do 12 roku życia, seledynową – bardzo młodzieżową, rozśpiewaną i roztańczoną, lecz nie zapominającą o modlitwie, amarantową – składająca się przede wszystkim ze studentów, niebieską, w której pielgrzymują całe rodziny, pomarańczową – tylko dla dorosłych oraz żółtą, czyli młode duchem osoby starsze. Od czterech lat wspólnie z pielgrzymką praską pielgrzymują strażacy. Mimo iż są małą grupą, tworzą Ogólnopolską Pieszą Pielgrzymkę Strażaków na Jasną Górę. Pierwszego dnia pielgrzymi nocują w Glinkach, drugiego w Warce, następnie kolejno w: Białobrzegach, Odrzywole, Ogonowicach, Fałkowie, Kluczewsku, Podlesiu i dziewiątego dnia w Małusach Wielkich. Jest to pielgrzymka, w której osoba w każdym przedziale wiekowym znajdzie swoje miejsce i odpowiednie tematy rekolekcji. Należy zaznaczyć, że to jedyna pielgrzymka z grupą dla dzieci, w której to rodzice mogą pozostawić swoje pociechy pod całodniową opieką młodych kleryków i porządkowych, którzy starają się jak tylko możliwe umilić maluchom pielgrzymowanie.
– Pierwszy dzień to czas na witanie się z pielgrzymkowymi przyjaciółmi. W powietrzu aż czuć zapach radości, wręcz chce się iść. Oczywiście, najważniejszym powodem tego 10-dniowego trudu jest Matka Boża. Chęci do marszu można nabrać, gdy widzi się te uśmiechnięte twarze, słyszy miłe słowa i odczuwa wsparcie, każdy chce pomagać. Człowiek zastanawia się gdzie są ci zawistni ludzie, żądni pieniędzy, narzekający na co tylko można – opowiada Mariusz, który w tym roku doszedł po raz trzeci do Częstochowy.
Wszyscy zgodnie podkreślają, że kto pójdzie pierwszy raz to już nie ma odwrotu – pójdzie i kolejny. Najgorsze jest to, że człowiek tak przesiąka tą atmosferą miłości, tymi rozmowami i, co ważne, tym innym obrazem Kościoła, który modli się przez śpiew, a nawet taniec (w drodze!), że później tęskni cały rok czeka i wspomina. Zapał kleryków i księży, by pokazać ludziom, do których dochodzą różne informacje dotyczące zachowania kapłanów, że Bóg jest fajny. Oni sami nie są tacy, jak o nich piszą, czyli gwałciciele, złodzieje i że można z nimi pogadać jak z przyjacielem, wymienić poglądy, jednocześnie wiedząc, że nie przerwą i nie potępią. Pierwszy dzień kończy się noclegiem w Glinkach, gdzie mieszkańcy, zresztą podobnie jak i w innych miejscowościach, witają pielgrzymów.
Niesamowite jest również to, że ci ludzie czekają, stoją w furtkach i wypatrują tych, których co roku goszczą. Użyczają im własne pokoje, a nawet łóżka, łazienkę i karmią, by mieli siłę następnego dnia wstać i iść. Proszą tylko o jedno – by zanieść ich intencje przed ten cudowny obraz Pani Jasnogórskiej. W tych domach można doznać tyle ciepła, cieszyć się zaufaniem ludzi, którzy przyjmują nieznajomych.
Kolejne dni są coraz cięższe. Na stopach pojawiają się odgniecenia czy pęcherze. Idąc przez lasy można najeść się sporo kurzu i ten upał – słońce zaczyna parzyć w każdą odsłoniętą część ciała. Jednak tylko niewielu rezygnuje. Niektórzy są wręcz zmuszeni, by opuścić szlak, bo zdrowie nie pozwala dalej iść, a tak bardzo szkoda, tak trudno się rozstać.
Każdy kolejny dzień kończy się apelem, na którym tańczy się menueta, bawi w tunel. Pątnicy tańczą również na postojach, bo te dziesięć dni trzeba wykorzystać. Ostatniego dnia na tzw. ognisku wszystkie grupy prezentują się, śpiewają swoje grupowe hity, tańczą, ale też żegnają się ze sobą, bo to ostatni wieczór razem, ostatnia noc, po której przyjdzie ostatni i najkrótszy etap.
Na Alei Najświętszej Maryi Panny odchodzą wszystkie bóle, jest tylko zadowolenie z siebie i radość, która objawia się głośnym śpiewem i okrzykami. Pod Wałami kończy się przepełniona miłością i zrozumieniem przygoda ludzi-aniołów, jak kiedyś nazwał pielgrzymów pewien ksiądz.
* Autorka tekstu, mimo swoich zaledwie18 lat, już 13 raz pielgrzymowała na Jasną Górę.

Numer: 2010 34   Autor: Daria Pacańska *





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *