Drodzy Czytelnicy

Wszyscy marzymy o miłości i przyjaźni. Może nawet bardziej o tej drugiej jako pewniejszej i trwalszej. Ale ona wymaga szczerości, a tej w nas jak na lekarstwo. Boimy się otwartości, bo podświadomie wiemy, że przyjdzie nam za nią zapłacić. Wcześniej czy później i niekoniecznie czy były to słowa poważne, czy tylko żarty. Za żarty z krzyża też zapłacimy, bo stał się bronią politycznych przekupniów. Nie potrafiły konfliktu rozwiązać władze, załatwi go ulica. Tak jest zawsze po wyczerpaniu pokojowych argumentów i poczuciu woli walki

Granice smaku

Drodzy Czytelnicy / Granice smaku

Brakuje mi w Mińsku Mazowieckim miejsc, w których można spędzać czas lub coś załatwić, a dziecko w tym czasie ma się czym zająć. Chodzi mi np. o kawiarnie, pizzerie i restauracje, gdzie można spotkać się ze znajomymi, a dziecko może pobawić się w kąciku zabaw – marzy młoda matka. Ale zaraz dodaje, że bawiące się dzieci pozwolą rodzicom na rozmowę i  napicie się... piwka. To oczywiście żart lub prowokacja, bo przecież trudno sobie wyobrazić podobne kuriozum wychowawcze.
Zazwyczaj pożar zaczyna się od iskry. Pod pałacem prezydenckim już się pali. Nie, nie krzyż, a Polska. Pali się nasza konstytucja, konkordat, a przede wszystkim prawda i sprawiedliwość. Pożar się rozprzestrzenia i tak szybko nie ustanie. Dlaczego? Bo władzy na tym nie zależy, a lud lubi igrzyska. To już nie ostrzeżenie dla hierarchów kościelnych i rządowych, a próba sił. Na razie pokojowych, jednak nietrudno przewidzieć, że musi dojść do ostatecznego rozwiązania. Będzie nim albo zbezczeszczenie symbolu, albo zamordyzm w majestacie demokracji. Tak będzie, bo już jest za późno na inne rozwiązania. Chyba że rację ma premier Tusk, który wyraźnie jest za opcją spieszenia się powoli. Tak wolno, aż szowinistom się znudzi i opadną emocje polityków.
Są także i takie poglądy, by media przez kilka dni niczego nie pokazywały. Bez kamer i mikrofonów odechce im się oblężeń i manifestacji. To utopia, ponieważ media są tak samo wolne, jak protestujący za i przeciw krzyżowi. To nie one są podżegaczami, nie one nazywają obrońców demokracji satanistami czy żydowskami masonami. I trzeba tu jasno powiedzieć, że sporny krzyż jest dziełem tych, którzy już dawno podzielili nas na prawdziwych i fałszywych Polaków. Dziełem łotrów bez moralnego smaku.
Granice smaku na lokalnym rynku mediów są identyczne jak centralnych, ale z jednym wyjątkiem. Tam nikt nie śmiałby zaproponować publicznego sądu nad prywatną telewizją czy gazetą. Jeśli już, to ich wiarygodność czy polityczne proweniencje oceniają fachowcy. U nas grupka internetowych podżegaczy chciałaby mieć wpływ na lokalne tygodniki, a szczególnie Co słychać? Jakim prawem? Chyba naiwnego kaduka, bo pisanina, że „nie byłoby od rzeczy ustalić, jakie właściwie mamy oczekiwania od naszych mediów (...) czy mają one być po prostu połączeniem okólnika z laurką, czy jednak mieć szersze ambicje opinio- i kulturotwórcze” jest dowodem na egocentryczny infantylizm propagatora wcinania się w nie swoje sprawy.
Panowie, wy nie jesteście w stanie podnieść swojego poziomu, a co mówić o poddźwignięciu jakości dziennikarstwa, nie mając o nim zielonego pojęcia. Dam wam jednak radę – załóżcie własne tytuły i tam się wymądrzajcie, ile wejdzie wam na szpalty. Ale na własną odpowiedzialność i za własne pieniądze.
O treści naszego tygodnika decydują uczciwi czytelnicy i niech tak zostanie co najmniej przez kolejne 670 numerów Co słychać?.

Numer: 2010 33   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *