Mińska Mazowieckiego kultura

Pałac i park w Mińsku Mazowieckim to dziś spójnia organizacyjna i finansowa. O ile wcześniej na tapecie krytyki był częściej MDK, to po przejęciu 23 hektarów zadrzewionego gruntu właśnie park nie schodzi z ust mińszczan. A to z powodu wycinanych drzew albo z braku wykastrowanego placu zabaw

Gry parkowe

Mińska Mazowieckiego kultura / Gry parkowe

Po wiosennym rżnięciu drzew dyrektor Markowska tłumaczyła ten proceder koniecznością radykalnego prześwietlenia parku, by przestał być lasem. Przy okazji zlikwidowała plac zabaw, bo podobno był niebezpieczny. Tymczasem radni uchwalili 400 tysięcy złotych na nowy raj dla dzieci, więc wydawało się, że nie będzie problemu. Niestety, kilka miesięcy parkowego bałaganu doprowadziło mińszczan do nieukrywanego zażenowania. A nawet do gniewu, gdy poszły w miasto przecieki, że pieniądze na plac pójdą na pomoc powodzianom.
Plotkę rozpuścił jeden z radnych na internetowym forum, sugerując jednocześnie, że w tym roku placu zabaw na pewno nie będzie z oczywistej winy władz miasta. Inni oskarżali o inwestycyjną inercję nie tylko burmistrza, ale też dyrektorkę MDK.
Markowska nie pozostała dłużna i też na forum jęła komentować, że jej smutno, iż „podobno” nie podjęła żadnych działań związanych z realizacją placu zabaw. Okazało się, że nie mogła niczego zrobić, bo taki plac to wcale nie taka miła i przyjemna inwestycja, a obiecane pieniądze na budowę otrzymała dopiero 16 lipca. Powtórzyła też fakt (przytoczony przez nasz tygodnik na początku kwietnia br.), że koszt placu zabaw na miarę oczekiwań radnych i mieszkańców to 1,5-2 mln zł, a ona ma tylko 480 tysięcy. Mimo smutku i zbyt małej kasy zdecydowała się na budowę i już załatwia formalności. Liczy, że pierwszy etap, czyli sektor dla dzieci do 7 lat powstanie do końca roku.
Tylko kto będzie się zimą bawił w piaskownicy... Zbulwersowane matki chcą urządzić protest przyśpieszający budowę, a bardziej praktyczne radzą, by Markowska nie mydliła oczu milionami, a kupiła gotowe i certyfikowane urządzenia najwyżej za 100-200 tysięcy. Za taką forsę w lubomińskim Domatorze można kupić nawet 20 wypasionych placów zabaw, a resztę z pół miliona przeznaczyć na renowację alejek, ławek i oświetlenia, dzięki któremu można będzie wprowadzić monitoring.
Tymczasem Markowska narzeka, że nie ma czasu na kulturę, bo musi sprzątać śmieci niekoniecznie zostawione w koszach i psie odchody niekoniecznie zbierane przez ich właścicieli. Robi te rzeczy w czynie społecznym, by nie zubożyć oferty kulturalnej. Zaprasza również plotkującego radnego i wszystkich niezadowolonych do bezpłatnego doradztwa, bo jest otwarta na „pomysłowych ludzi”.
Skoro tak, to podpowiadamy, by wręcz natychmiast kupiła za 10-20 tysięcy plac zabaw (adres firmy otrzyma mailem) i skończyła tę parkową grę w chowanego. Zanim powstanie plac zabaw na miarę 40-tysięcznego miasta, taka „prowizorka” na pewno wytrzyma próbę czasu i nerwów mińszczan.

Numer: 2010 32   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *