Wzięli i napisali...

W nawiązaniu do problemu opisanego przez czytelniczkę Hankę w artykule „Mińskie załamki” chcę i ja dorzucić kamyk do tego ogródka. Może ta dyskusja otworzy w końcu naszym włodarzom oczy na niektóre sprawy miasta, których – mam wrażenie - z całych sił nie widzą i nie chcą widzieć. Z góry przepraszam za niektóre sformułowania i epitety, ale żadne słowa normy językowej nie oddadzą uroków i kolorystyki problemów, które chcę opisać

Wtóre załamki

Wzięli i napisali... / Wtóre załamki

Ja też jestem załamana tym, co się dzieje w mieście. A na myśli mam zwłaszcza brud i wszechobecne śwmieci. Taki obraz miasta to najlepsza wizytówka jego gospodarzy i dowód ich dbałości o estetykę. Wystarczy przejść się rano po mieście tak, jak większość ludzi spieszących do pracy, żeby nabrać opinii o naszych władzach odpowiedzialnych za utrzymanie porządku na ulicach. A jeśli nie same władze, to podległe im służby winny jednak wypełniać swoje obowiązki. Szczególnie polecam spacer ulicą Boczną, w okolicach rynku, w każdy dzień, ale najlepiej w niedzielę albo – ekstremalnie – skorzystanie z dworca. Ulice zawalone śmieciami, wszędzie fruwające papiery, reklamówki, odpady wywalające się z każdego kosza, nawet ronda usłane obrzydliwymi resztkami wszystkiego. Kawki jak z marnego horroru korzystające z obfitości koszy (z nazwy li tylko) na śmieci, rozdziobujące i wywlekające wszystko, co się tylko da. Wszędzie pełno nieczystości, odpadków, odchodów. Trudno opanować odruch wymiotny...
Czy naprawdę nikomu to nie przeszkadza? Nikogo to nie boli? W takim razie dlaczego panowie z miotłami tak żywo uwijają się każdego ranka przed urzędem miasta? Czy władzom trzeba oszczędzać tak przykrego widoku, jaki mają zwykli mieszkańcy na co dzień? Codziennie rano pokonuję odcinek od ulicy Bocznej do dworca, moje obserwacje są wiarygodne, stałe i łatwe do sprawdzenia. W drodze powrotnej nie zauważam zmian.

Jestem zbulwersowana kompletnym ignorowaniem problemu czystości przez – nazwijmy ich umownie – gospodarzy, chociaż w tym przypadku z prawdziwym gospodarzem nie mają nic wspólnego, straż miejską ożywiającą się (też tylko czasami) przy źle zaparkowanych autach i inne tzw. służby. Tłumaczenie, że nie wiadomo kto jest właścicielem terenu wokół dworca to – oględnie mówiąc – KPINY. Taki stan rzeczy to skandal, wstyd i hańba dla władz.
Nasze miasto to obraz nędzy i rozpaczy, zwłaszcza kiedy trzeba korzystać z obrzydliwego dworca lub po prostu przejść przez jego teren. Targowisko też zdaje się ma jakiegoś dzierżawcę i nie wyobrażam sobie, że nie zawarowano w umowie z nim konieczności utrzymania permanentnego porządku na terenie, z którego czerpie zyski. Ile jeszcze czasu „gospodarze” Mińska Mazowieckiego zamierzają tolerować ten wszechobecny SYF!
Czy w naszym mieście istnieje jeszcze instytucja zwana SANEPID-em, co ona na ten gnój w mieście? Nie interesują go resztki kebabów, zapiekanek, odchody w centrum miasta??
Czy w dobie bezrobocia naprawdę tak trudno jest zorganizować roboty publiczne?

Mam nadzieję, że nagłośnienie problemu – a po to do „Co słychać?” piszę – zmieni jednak podejście władz, które zda ją się po cichu liczyć, że mieszkańcy z czasem po prostu znieczulą się na ten brud. Nie zauważyłam, żeby którykolwiek kandydat poruszał ten problem w przedwyborczym nęceniu.
Mam również nadzieję, że moje odczucia nie są odosobnione i wielu osobom najzwyczajniej nie chce się zawracać głowy, ale … chyba najwyższy czas to zmienić.

Numer: 2010 31   Autor: K.Z.J (dane do wiadomości redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *