Biznes a bezpieczeństwo

Co wspólnego z ogniem ma mińska przestrzeń urbanistyczna? Według miejscowych obserwatorów korelacja jest większa niż przypuszczamy. Kiedyś nadmiernie zagęszczone wsie i miasta przerzedzały się wskutek pożarów, teraz stare, drewniane budynki hamują rozwój centrum Mińska. A jeśli są zabytkowe, to wręcz uniemożliwiają sprzedaż działki czy jej nowoczesne zagospodarowanie. Pożary  mogą pomóc przezwyciężyć tę prawną niemoc

Mińsk się pali...

Biznes a bezpieczeństwo / Mińsk się pali...

Nie było u nas powodzi, to mamy pożary. Od początku 2010 roku co trzeci wyjazd mińskich strażaków to gaszenie ognia. Z 300 pożarów 29 miało miejsce w tygodniu od 13 do 19 lipca, a ten największy zdarzył się we wtorek 20 lipca tuż po 11.00. Unoszący się dym z dachu drewnianego domu przy ulicy Okrzei zauważył przechodzeń i to on zaalarmował strażaków. Najpierw siwy, a potem czarny warkocz dymu widoczny był parę kilometrów od Mińska. A ulicę Okrzei zablokował czad i samochody. Głównie strażackie, bo do gaszenia przyjechało aż 12 jednostek, w tym 5 PSP i 7 OSP. Mimo takiego zagęszczenia zaczął się palić drugi drewniak, a stojącym blisko domów autom trzeba było wybić szyby, by je odholować.
Policja też nie próżnowała, zabezpieczając teren przed pieszymi i zmotoryzowanymi gapiami. Oddziałem 11 policjantów kierował Zbigniew Pucelak, od niedawna zastępca komendanta KPP wraz z Wiesławem Padzikiem z prewencji oraz Dariuszem Wierciochem z drogówki.
Akcja trwała kilka godzin, a dogaszanie - do późnego popołudnia. W związku z tym rzecznicy prasowi KPP i PSP nie mogli podać wyczerpujących informacji o przyczynach pożaru. Wiadomo tylko, że były to drewniane pustostany, a w ogniu nikt nie zginął. W każdym razie strażacy jeszcze nikogo na zgliszczach nie znaleźli. Wiadomo także, że jedna z działek jest własnością znanego mińskiego przedsiębiorcy, a druga należy do spadkobierców. Podobno chcieli ją sprzedać, ale przeszkadzał drewniak, który znalazł się pod ochroną konserwatora zabytków.
Do 16.00 strażacy nie potrafili jeszcze powiedzieć, skąd wzięło się źródło ognia. Ustali to biegły z zakresu pożarnictwa. Policjanci zaś przygotowują materiały do śledztwa, które w takim przypadku jest nieodzowne. Jego wynik może być interesujący, o ile jasno zweryfikuje poglądy niektórych mińszczan, że stare domy w mieście będą się teraz paliły dość często. Przyczyna jest prosta – miasto dusi się z braku działek inwestycyjnych, więc jednym ze sposobów jest wchodzenie developerów na tereny drobnych właścicieli. Efekty widać już gołym okiem, a Mińsk Mazowiecki stał się rodzynkiem mieszkaniowym w regionie.
Może więc lepiej nie znać przyczyn pożaru? To nie oskarżenie, to wręcz wymuszona okolicznościami konieczność!

Numer: 2010 30   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *