Mińsk Mazowiecki komunalny

Myjemy się, pierzemy, korzystamy z łazienki i nic nas nie obchodzi poza płaceniem rachunków za wodę i ścieki. To błogosławieństwo cywilizacji, które dzięki sieci wodno-kanalizacyjnej chroni nas od pragnienia, brudu i smrodu. Ale same rury nie wystarczą. Potrzebna jest oczyszczalnia, dzięki której nie zabrudzimy naturalnych cieków. Właśnie mińska weszła na certyfikowany poziom rozwoju

Papier na ścieki

Mińsk Mazowiecki komunalny / Papier na ścieki

Mińskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji zwane pieszczotliwie Pewikiem to od wielu lat domena prezesa Włodzimierza Samulika. To jemu prawo pozwala bezkarnie, tj. bez zgody radnych, podwyższać ceny wody i ścieków, które nie są niskie. Prezes wcale się z tego powodu nie smuci, bo – jak twierdzi – jakość musi kosztować. Dzięki swemu radykalizmowi PWiK ma dziś prawie 35 mln zł kapitału własnego, a roczne przychody netto przekraczają 10 milionów. Niestety, jeszcze większe są koszty tzw. działalności operacyjnej, które powodują, że PWiK ma coroczny deficyt. W ubiegłym roku nie był duży - wyniósł 53 tysiące złotych, czyli trzecią część niedoboru z 2008 roku. Co ciekawe, strata ze sprzedaży usług wynosiła aż 363 tysiące, wynagrodzenia ponad 3 miliony, natomiast amortyzacja przekroczyła 2,5 miliona.
Nic dziwnego, że prezes Samulik chciał podreperować budżet wodnej spółki miasta. Już nie wzrostem opłat za wodę i ścieki, a dzięki doprowadzeniu laboratorium oczyszczalni do jakości certyfikowanej. Akredytację, czyli formalne uznanie jakości badań uzyskali już 14 maja, ale dopiero na początku lipca zaprosili dziennikarzy, by im o tym opowiedzieć i pokazać odmienione laboratorium.
Już na początku prezes Samulik stwierdził, że uzyskanie certyfikatu nie było szybkie i łatwe. Proces dochodzenia do jakości trwał prawie rok i kosztował ponad 50 tysięcy. Najdroższe  były szkolenia, którym poddało się sześć laborantek wraz z kierowniczką Anną Niewiarowską-Kaczmarczyk. Efekty są wymierne. Teraz już oczyszczalnia nie musi płacić 15 tysięcy rocznie za rzetelne wyniki badań, a PWiK może zarabiać dzięki zleceniom płynącym z okolicznych gmin.
Laboratorium podlega bezpośrednio prezesowi, ale ten nie przewiduje, że dzięki zarobionym pieniądzom może się zmniejszyć cena wody i ścieków. Chyba, że przedsiębiorstwo jeszcze bardziej rozszerzy bazę swoich klientów. Są rezerwy zarówno w poborze wody jak i zrzucie nieczystości, których obecnie wpływa na Kędzierak ok. 5 tys. m3 na dobę. Warto pamiętać, że przez udoskonalenie zasad kontroli i techniki badań zatrudnienie w laboratorium pozostało niezmienne, a pracujące tam kobiety nie wyglądają na przemęczone.
Nie lękają się już żadnych kontroli (nawet sanepidu), ale też nie chcą być rozpoznawane przez naszych czytelników. Fakt, laboratorium to nie wybieg modelek, ale fałszywy wstyd certyfikatowi nie przystoi.

Numer: 2010 29   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *