Nie-codzienny rekordzista

Każdy z nas był kiedyś uczniem. Czasami chciało nam się iść do szkoły bardziej, czasami mniej, a czasami wcale. Niektórzy z nas chorowali częściej, inni rzadziej. Jednak chyba nikt nie chodził do szkoły przez wszystkie dni roku szkolnego i to przez sześć lat edukacji w szkole podstawowej. Taka sztuka udała się Łukaszowi Abramowskiemu z Kałuszyna

Chodził, bo lubił

Nie-codzienny rekordzista / Chodził, bo lubił

Łukasz mieszka z mamą Ewą, tatą Pawłem oraz 2,5-rocznym bratem Michałem. W ramach obowiązków domowych opiekuje się często młodszym bratem, a w soboty pomaga rodzicom w drobnych pracach porządkowych. Interesuje się sportem. W wolnym czasie gra w piłkę nożną z kolegami, a w internecie szuka najnowszych nowinek sportowych. Jeździ na rolkach. Nigdy się nie nudzi, bo zawsze znajduje jakieś zajęcie. Uczy się dobrze - ma kilka czwórek i piątek. Ulubione jego przedmioty to informatyka i wychowanie fizyczne.

- Jak się czujesz jako rekordzista, który przez sześć lat nie opuścił żadnego dnia nauki?
Nie czuję się rekordzistą i kimś wyjątkowym, ale miło mi, że zostałem zauważony. Lubię naszą szkołę i chętnie do niej chodzę. A poza tym - tak trzeba.
- Jak to się dzieje, że nie opuściłeś ani jednej godziny. Czy nigdy nie chorowałeś ?
Owszem, ale limit chorób chyba wyczerpałem w przedszkolu. Ostatnio dopadła mnie choroba w ferie świąteczne, a więc mogłem leniuchować do woli.
- Czy nigdy nie korciło cię, aby sobie zrobić labę i nie pójść do szkoły?
Owszem korciło, ale zwyciężyła chyba rozwaga, bo cóż robiłbym w domu w tym czasie, gdy w szkole mogłoby się zdarzyć coś ciekawego i to bez mojego udziału.
- Co najbardziej lubisz w szkole?
To, że jestem tu z kumplami, lubię swoją klasę i chętnie w niej przebywam. Ponadto rajcuje mnie ta nie do końca przewidziana atmosfera i pytanie - co stanie się dziś, jak będzie fajnie.
- A czego nie lubisz?
Nie jestem tu wyjątkiem, bo nie lubię kartkówek, a szczególnie tych znienacka sprawdzających przygotowanie ucznia na co dzień.
- Czy stuprocentowa frekwencja to wpływ rodziców?
W pewnym stopniu rodzice mnie mobilizują, ale i ja o to dbam. Codzienne spotkania w szkole są przecież przyjemnością, a nie tylko wykonywaniem obowiązków. W dużym więc stopniu więc mobilizuje mnie też sama szkoła.
- Jakie rady dałbyś swoim koleżankom i kolegom w kwestii chodzenia do szkoły?
Życzę im, aby nie chorowali i mieli takich kumpli jak ja. A z mądrych rad, że warto chodzić systematycznie na zajęcia, bo nie tworzą się zaległości, nie trzeba niczego nadrabiać, poprawiać czy liczyć na uzupełnianie od kolegów. Będąc na lekcjach zapamiętujemy i rozumiemy przerabiany materiał.
- Czy zdarza ci się być nieprzygotowanym do lekcji?
Pewnie, bo nie jestem prymusem, ale uczniem z wpadkami i sukcesami na miarę swojej osoby. Przeżywam sytuacje strachu i obawy, że czegoś się nie douczyłem. A tak w ogóle to jestem szczęśliwy.
- Czy dostajesz nagrody od rodziców, za dobre stopnie, zachowanie, a może za  frekwencję?
O, nie nawet o tym nie pomyślałem, ale w szkole dostawałem nagrody na koniec każdego roku w formie dyplomów. Teraz może już czas upomnieć się też o nagrodę od rodziców. Byłaby to dodatkowa frajda za coś, co i tak będę robił.

Numer: 2010 26   Autor: J. Zbigniew Piątkowski, współpraca - Teresa Kowalska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *