Mińsk Mazowiecki szkolno-rodzinny

Moda na festyny rodzinne to nie tylko domena małych szkół wiejskich. Integrują się także mińszczanie, co w minioną sobotę udowodniła mińska Piątka. Mimo wcześniejszych zatargów między radą rodziców a dyrekcją nie brakowało w placówce ani atrakcji, ani też radości. Na tyle absorbujących, że dzieci nie zauważyły interwencji policji na rozgrzebanej budowie szkolnego boiska

Piątka atrakcji

Mińsk Mazowiecki szkolno-rodzinny / Piątka atrakcji

Festyn musiał się odbyć głównie w szkole i na placu od ulicy Małopolskiej, bo budujący Orlika urząd miasta ma problemy z wykonawcą. Gdyńska firma Panorama, która także wygrała przetarg na Orlika w Szóstce, przeżywa kłopoty finansowe, więc podwykonawca zszedł z budowy, a w festynową sobotę wysłał pracowników po sprzęt i materiały. Nic z tego. Kierownik Kuligowski wezwał policję, potem szefa inwestycji Samsona, który po pertraktacjach z burmistrzem nie dopuścił do grabieży. Tak oto impreza ocaliła kolejne straty budżetu miasta, ale na szczęście incydent nie wpłynął na przebieg festynu.
Już od 10.00 w jego centrum, czyli nowej sali gimnastycznej, trwały artystyczne popisy uczniów Piątki. Wystąpił szkolny chór, laureaci konkursów recytatorskich i drugoklasiści H. Prus w tańcu ludowym.
Najwięcej publiczności zgromadziły pokazy mistrzów sztuk walki z klubu Dawida Matwieja. Jak na akademików przystało, uraczyli widzów techniką i siłą, rozbijając różnymi częściami ciała budowlane bloczki. Pokazały się również chearliderki i gimnastyczki Małgorzaty Pyszel, a na deser Rafał Jackiewicz, który z odważnymi chłopcami toczył sparingi. Wszystko obejrzeli zaproszeni goście – wspomniany Sławomir Kuligowski i miejscy radni – Robert Gałązka, Andrzej Kuć i Stanisław Kirylak, których w miarę przybywania witała dyrektor Ewa Szczerba.
Wkrótce pokazy artystyczno-sportowe ustąpiły miejsca bezpośredniej rywalizacji nauczycieli z rodzicami. Tym razem nie na słowa, a pod siatką, gdzie silniejsi okazali się pracownicy szkoły, wygrywając mecz w dwóch setach. Obok zmagali się szachiści, a jeśli komuś w ogóle sport nie smakował, mógł spróbować upieczonego przez rodziców ciasta, porysować w kąciku plastycznym lub zagrać na loterii. Jakby tego było mało, mógł się wyżyć artystycznie na kostce brukowej lub w konkursie karaoke, który zdominował plenerową część festynu. Popisów (głównie dziewcząt) słuchali grillowicze i niemal cała Małopolska…
Festyn w Piątce wrócił na chwilę podczas obrad rady miasta w poniedziałek 14 czerwca. Radny Robert Gałązka chwalił organizację, a przede wszystkim atmosferę w szkole, która w niczym nie przypomina konfliktu sprzed kilku miesięcy, który tak nierzetelnie opisały niektóre lokalne tygodniki.
- Szkoda, że na sobotnim festynie zabrakło dziennikarzy, którzy wcześniej szkalowali szkołę – ubolewał radny wymieniając tytuł goniącego w sensacje czasopisma. Burmistrz Koseski nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie, domyślając się tylko, że było nasze „Co słychać?”. To prawda, bo przecież podczas masowej imprezy najlepiej weryfikować organizację i współpracę między ludźmi. Bez zrozumienia idei integracji żaden festyn się nie uda. W szkole im. Wybickiego może nie było fajerwerków, ale przy takich warunkach plenerowych (brak boiska) na brak atrakcji nikt nie narzekał.

Numer: 2010 25   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *