Burmistrz w sądzie (2)

Gdy wiceburmistrz Koseski nic nie wniósł do sprawy, robiąc klakę oskarżonemu Zbigniewowi G. w każdym jej aspekcie, a radny Andrzej Kuć wydał się zbyt kontrowersyjny i daleki od centrum decyzyjnego, wszyscy upatrywali szansę dotarcia do prawdy w zeznaniach Tomasza Samsona. Udało się, ale tylko częściowo, bo burmistrz nie wtajemniczał go we wszystkie problemy z Holmą

Szlabany Samsona

Burmistrz w sądzie (2) / Szlabany Samsona

Miejska adwokat, czyli radca prawna Mirosława Gut uchyliła się od zeznań. Miała podobno do tego prawo, ale jej nazwisko pojawiało się w kluczowych momentach zeznań Tomasza Samsona. Już na początku szef mińskich inwestycji stwierdził, że radczyni… chyba nie opiniowała pierwotnej umowy z Holmą. Wyszło przy okazji na jaw, że pierwszy aneks podpisano na wniosek burmistrza, który konsultował go ze skarbnik Stachowicz, bo – jak tłumaczył Samson – wchodziły w grę tylko finanse. Nie tylko, ponieważ właśnie ten aneks spowodował rozciągnięcie inwestycji w czasie, a faktycznie dawał zgodę na znaczne jej opóźnienie bez żadnych kar dla wykonawcy.
Według Samsona wszystko szło dobrze do drugiego aneksu na początku 2008 roku. Podpisał go burmistrz na wniosek Holmy, ale już z klauzulą dostarczenia zabezpieczenia finansowego inwestycji. Holma – mimo ustnych i pisemnych monitów - z nią zwlekała, aż w końcu zeszła z budowy. Oczywiście bez żadnych sankcji, bo wtedy umowy były konstruowane bez kar pośrednich, a wyrównywano je fakturą końcową. Nikt, wtedy ani wcześniej nie badał kondycji finansowej wykonawcy, bo magistrat nie stosuje wywiadu gospodarczego.
Kto wówczas był za aneksowaniem inwestycji i za ugodą z Holmą? Na pewno burmistrz i Samson, a radca prawna kategorycznie się temu sprzeciwiała. Obaj panowie wciąż byli za polubownym załatwieniem sprawy mimo szantażu Holmy, że ta bez aneksu nie może ubezpieczyć inwestycji, choć kwitów asekuracyjnych nigdy nie dostarczyła.
Przy okazji zeznań Samsona wreszcie dowiedzieliśmy się, jak skończyła się sprawa z Holmą o odszkodowanie. Sąd prawnie rozwiązał umowę z wykonawcą, ale przyznał Holmie słuszność co do roszczeń, uznając je jednak za niewykonalne. Miasto też pozwało spółkę (o 5,7 mln zł), ale sprawa jeszcze jest na wokandzie w Siedlcach.
Mecenas Żbikowski próbował dowieść, że ugodowe starania burmistrza były słuszne, bo wiedział on doskonale, co dla inwestycji znaczy zmiana wykonawcy. Jednak prokurator Zboina nawet w sytuacjach trudnych nie dawał za wygraną.
- Co by się stało, gdyby burmistrz usunął Holmę z budowy już w 2007 roku – zapytał znienacka.
- Wtedy basen byłby oddany do użytku rok wcześniej, czyli w grudniu 2008 roku – odparł spokojnie Samson.
Co z tego wynika? Należało działać radykalnie, bo wszelkie ustępstwa spowalniały tempo i podwyższały koszt inwestycji. Tomasz Samson przyznał, że w tym procederze brał czynny udział. Ma jednak dowody, że burmistrz odsuwał go od zasadniczych decyzji. Czy tylko jego? Czy więc mógł podjąć radykalne kroki – od sprzeciwiających się notatek po zwolnienie się z pracy włącznie? Nie zrobił tego z powodów znanych tylko sobie. Przed sędzią nie do końca miał własne zdanie, a do tego znacznie łagodniej oceniał działania burmistrza niż w czasie zeznań przed prokuratorem. Szkoda!
A kolejne przesłuchania już w poniedziałek, 14 czerwca o 12.30. Przed sędzią Banasiuk stanie skarbnik Grażyna Stachowicz i radny Robert Ślusarczyk, który jako członek Komisji Rewizyjnej badał niuanse inwestycji. Na ten sam poniedziałek przewodniczący Leon Jurek zapowiedział sesję rady miasta. W sądzie?

Numer: 2010 22   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *