Jestem młodą mamą. W piątek 14 maja wczesnym popołudniem udałam się z synkiem do Urzędu Miasta w celu załatwienia formalności związanych z wypłatą becikowego. Pokierowano mnie do odpowiedniej kancelarii na parterze. Nie zdążyłam jeszcze wejść do pokoju numer pięć, a już usłyszałam od dość niesympatycznej urzędniczki, iż do kancelarii nie mogę wejść z wózkiem, zaproponowano mi pozostawienie dziecka na korytarzu...

Becikowe bez maluszka

Zaprotestowałam, że nie zostawię dziecka samego. Po krótkiej wymianie zdań z dość niesympatyczną starszą panią, która już chyba zapomniała jak to jest być mamą maluszka, dostałam kolejną propozycję - wniesienia samego dziecka na rękach, a pozostawienia wózka na korytarzu. W moim odczuciu dość ryzykowane jest trzymanie noworodka jedną ręką, a drugą wypełnianie formularzy. Ostatecznie, chcąc załatwić sprawę urzędową zostawiłam otwarte drzwi wprowadzając wózek tylko do połowy. Jedna z urzędniczek natychmiast się podniosła, demonstracyjnie podeszła do mnie informując mnie, że musi w trybie pilnym opuścić pokój, a moje dziecko blokuje jej drzwi. Zadziwiające jest to, iż w całej tej sytuacji z trzech osób znajdujących się w danym momencie w kancelarii jedyną osobą, której nie przeszkadzał mój śpiący synek w wózku był urzędnik - mężczyzna.
Jestem bardzo zbulwersowana zaistniałą sytuacją. Wydaje się, iż panie urzędniczki albo nigdy nie miały dzieci, albo bardzo szybko zapomniały o urokach i trudnościach wczesnego macierzyństwa.
Wiele urzędów w Mińsku Mazowieckim jak chociażby Urząd Skarbowy w bardzo uprzywilejowany sposób traktuje kobiety w ciąży i młode mamy, załatwiając formalności tam nie czekałam w kolejce, a urzędniczka otworzyła mi drzwi abym mogła wjechać wózkiem, niestety Urząd Miasta jeszcze musi popracować nad sposobem traktowania najmłodszych obywateli.
Złożyłam pisemną skargę do burmistrza, proszę również pana redaktora o interwencję i nagłośnienie sprawy. Może to skłoni naszych urzędników do zmian.

Numer: 2010 21   Autor: Anna Siajczyk-Baranowska