Drodzy Czytelnicy

Polityka w cieniu trumien to nasz aktualny syndrom społeczny, a kto wie czy nie narodowy. Wszystko uspokoi się po prezydenckich wyborach, bo trudno sobie wyobrazić, by stan nekrofilii, a raczej nekroholizmu trwał dłużej. Chyba, że wybierzemy kandydata bez pierwszej damy…

Fałszywe prawdy

Drodzy Czytelnicy / Fałszywe prawdy

Oglądając, słuchając lub czytając niektóre media ma się wrażenie, że osaczyły nas żywe trupy. Do strzałów po katastrofie, które mogły zabijać żyjące jeszcze ofiary, zwolennicy spiskowej teorii dziejów dołączają kalumnie o głównym kontrkandydacie prezesa do fotela prezydenta. Podobno nie ma pięciorga dzieci, a jego katolicyzm nie jest polski czyli fałszywy. Nie sposób takich rewelacji nie tępić, bo przecież chcemy żyć w normalnym kraju. Właściwie czas wszystkich ostrzec, żeby pomyśleli zanim zostaną oskarżeni o brak codziennych łez poświęconych ofiarom bezmyślnej tragedii pod Smoleńskiem, zanim za brak patriotyzmu zostaną publicznie zlinczowani, a za krytykowanie księży zaprowadzą ich prosto do sądu.
Im dłużej przyglądam się festiwalowi kapel i śpiewaków ludowych, tym szerzej otwieram oczy ze … zdumienia. Już naprawdę nie wiem, o co chodzi uczonym kapłanom ludowej tradycji – czy o rozkwit folkloru czy o jego upadek. I nie chodzi tu o purytańskie podejście do autentyzmu, pielęgnowanie odrębności gwar i dialektów, a o sprowadzenie amatorskiego artyzmu do form dla niego zgubnych.
Już przed trzema laty komisja artystyczna festiwalu w Kazimierzu zapowiadała zmiany rozszerzające regulamin o występy synkretyczne (śpiew z muzyką i tańcem), ale stare przyzwyczajenia nie ustępują. Jeszcze kila lat i nikt nie zechce tego słuchać ani oglądać, bo starsi wymrą, a młodzi zlekceważą nieżyciową imprezę. Mazowiecki festiwal w Mińsku dowodzi jeszcze jednego – wygrywają nie zawsze najlepsi, a jakieś dziwne układy łączące jury z szefami zespołów. Co gorsza – do Kazimierza wysyła się artystyczne niezguły, które tam nie mają żadnych szans na sukces.
O ile na folklorystyczną mizantropię nie mamy żadnego wpływu, o tyle nie musimy się godzić z projektami urbanizacji miasta. Możemy – jak Bogusława Bednarska – zlekceważyć wyjazdy na konkursy wygrywane przez znajomych królika, ale nie możemy być obojętni na psucie wyglądu Starego Rynku. Szef mińskich inwestycji nie wie, co tam będzie, bo projekt przejął burmistrz Grzesiak i tylko on rozdziela Tułodzieckiemu front robót. Na razie widać trzy ściany fundamentu budowli, która podobno będzie sceną …na środku placu z pomnikiem i kościołem w tle. Zanim obudzimy się w architektonicznym nocniku, czas działać, bo burmistrz wisi na włosku, a gdy odejdzie – będzie za późno. Nawet na udowodnienie mu fałszywych prawd.

Numer: 2010 20   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *