Jest afera i to ciągnąca się od wielu lat, a przez nikogo nie zauważona. Przez zaniechanie poboru opłat służebnych za wykorzystanie mienia komunalnego do działalności energetyki, gazowni czy telekomunikacji budżet Mińska Mazowieckiego traci rocznie ponad dwa miliony złotych. Wszystko przez setki kilometrów kabli, przewodów, rur i gruntów, za które nikt nic nie płaci. Czy miasto o tym nie wie? Może wie, ale nie ma zinwentaryzowanego przez siebie obcego mienia i nie ma roszczeń wobec wykorzystujących je firm
Zaniechane miliony

Wszyscy płacą podatki lokalne za wszystko - mieszkania, domy, budynki wykorzystywane do działalności gospodarczej i inne budowle. Ale nie wszyscy płacą za wykorzystywanie cudzego mienia do własnej działalności. Jeśli jakaś firma przeprowadzi rurę przez teren komunalny lub zajmie część drogi, musi płacić za to miastu. Dlaczego nie robią tego wielkie podmioty gospodarcze typu telekomunikacja, zakład energetyczny czy gazowniczy? Tym bardziej, że istnieje jasne i oczywiste prawo zawarte w kodeksie cywilnym (KC). Są tam wyraźne przepisy dotyczące finansowych norm służebności gruntowych i służebności przesyłu.
Wskutek zaniechania poboru tych opłat miasto traci roczne dochody szacowane na dwa miliony złotych, a roszczenia mogą sięgać 10 lat wstecz. Oznacza to, ze Mińsk Mazowiecki bez trudu może się zasilić kwotą nawet 20 milionów.
Mało tego - wymienione spółki popełniają przestępstwo skarbowe polegające na nieopodatkowaniu nieodpłatnego przychodu, czyli bezpłatnego korzystania z gruntów komunalnych. Skarb państwa tylko w Mińsku Mazowieckim traci na tym ok. 400 tysięcy zł rocznie, a z pięcioletnimi odsetkami - ponad 630 tysięcy.
Kolejny problem dotyczy głównie energetyki, która traktuje teren Mińska Mazowieckiego jak bezludną enklawę. Nad Srebrną prąd średniego i wysokiego napięcia biegnie liniami napowietrznymi. Tak być nie może, bo jest to niebezpieczne i utrudniające życie. Tymczasem jeden z punktów KC mówi, że służebność gruntowa nie powinna utrudniać korzystania z nieruchomości obciążonej. Tylko, że miasto z żadna firmą - a na pewno z PGE - nie ustanowiło żadnej służebności gruntowej czy przesyłowej.
Dzięki temu, że firmy używają za darmo (nielegalnie czy półlegalnie) mienia komunalnego, mają zwiększone zyski, ale w swej bezkarnej pysze podwyższają ceny energii czy gazu wedle własnej woli. Tak więc mamy z jednej strony zuchwałość firm, a z drugiej - naiwność ekonomiczną władz miasta!
Ale jest lekarstwo, by uratować ponad 20 mln zł, które straciła kasa miasta. Należy po prostu o przestępstwie, czyli zaniechaniu płacenia podatku od nieodpłatnych korzyści zawiadomić miński urząd skarbowy, a ten sam powoła biegłego i naliczy podatek według cen rynkowych. W przypadku ukarania przez fiskusa sprawa w sądzie będzie tylko formalnością, a w Mińsku Mazowieckim będzie można wybudować drugi basen lub kilka kilometrów ulic.
Co na to samorządy? Na razie księgowe mają tylko wielkie oczy, bo nie wiedziały o wsparciu budżetu dochodami z opłat służebnych. Fakt, spółki PGE czy TP S.A. płacą 2% podatku od wartości budowli, ale przecież to nie opłaty za wykorzystywanie cudzego mienia do własnej działalności.
W wiejskich gminach jest podobnie, ale potencjalne korzyści z zastosowania poboru opłat służebnych mogą być niższe. Powodem jest nie tak intensywna urbanizacja terenu i dominacja własności prywatnej.
Wcale to nie znaczy, że gminy, wsie, a szczególnie prywatni właściciele gruntów, nie powinni się ubiegać o rekompensaty. A jeśli będą opory, mogą żądać usunięcia rury czy słupa z własnego gruntu, a nawet wstrzymać lub opóźnić inwestycję. Wtedy zazwyczaj energetyka, gazownia lub samorząd szantażują opornych klientów. Straszą, że w razie braku zgody ich nie podłączą. Na nich jest także bat tj. prawo energetyczne, którego art. 7 ust.1 kategorycznie stwierdza, że przedsiębiorstwo zajmujące się przesyłaniem lub dystrybucją paliw gazowych lub energii jest obowiązane do zawarcia umowy o przyłączenie do sieci (...) na zasadzie równoprawnego traktowania, jeżeli istnieją techniczne i ekonomiczne warunki tej usługi, a żądający spełnia warunki przyłączenia i odbioru.
Jeśli więc nie podłączą, czeka ich wysoka kara z Urzędu Regulacji Energetyki, a za szantaż podlegają karze więzienia nawet do 8 lat.
Numer: 2010 18 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ