Najlepszy pomnik, jaki możemy wystawić zmarłemu, to ten w pamięci żywych. Jeżeli ona zginie, grobowiec – choćby najdostojniejszy – będzie tylko reliktem. Ale skoro już decydujemy się pochować szczątki – szczególnie w miejscu uznanym za narodowy panteon – trzeba sobie zdać sprawę, że tak naprawdę nie grzebiemy człowieka, a jego czyny, które od niego samego są większe. Gdyby tak urządzić lustrację, większość lokatorów Skałki czy Wawelu powinna stamtąd wylecieć z hukiem
Lustracja panteonu

Piłsudski? No cóż, katolik to z niego był taki jak z piszącego te słowa baletnica. Z Aleksandrą Szczerbińską żył na kocią łapę przez ponad dwa lata, bo Maria wolała umrzeć niż dać mu rozwód. Mimo iż Marszałek wolę spoczywania na Wawelu sam wyraził na piśmie, Bolesław Wieniawa-Długoszowski musiał nieźle czapkować u kardynała Sapiehy, zanim ten uległ. A i tak metropolita potem zarządził przenosiny z Krypty św. Leonarda pod Wieżę Srebrnych Dzwonów. Podobno liczni czciciele Marszałka sprawiali za dużo kłopotów – niektórzy jakoby załatwiali na miejscu potrzeby fizjologiczne i w katedrze najzwyczajniej śmierdziało.
Ledwie dekadę wstecz ten sam Piłsudski z tym samym Sapiehą uzgodnili, że ostatnim pogrzebem, który zostanie na Wawelu odprawiony, będzie pochówek sprowadzonych z Francji resztek Słowackiego, który nie należał do miłośników Kościoła – szczególnie odkąd Grzegorz XVI ogłosił bullę potępiającą powstanie listopadowe (stąd w „Kordianie” papież nakazujący Polakom posłuszeństwo wobec caratu). To, że Król Duch jednak na Wawelu spoczął zawdzięczać należy Marszałkowi, który pełen werwy świeżo po przewrocie majowym najzwyczajniej wydał kardynałowi Sapiesze służbowe polecenie. A sprzeciwu, jak wiemy, nie lubił i nie tolerował. I potrafił to wyrazić bez przebierania w stylistyce.
Lustrujmy dalej, teraz może Skałka. Karol Szymanowski – no tak, za bardzo lubił chłopców. A Ludwik Solski? Dwa razy żonaty – z drugą żoną żył bez ślubu kościelnego. Paulini sarkali, ale ponieważ był rok 1954, nie mieli zbyt wiele do gadania – szczególnie, że prymas Wyszyński przebywał w odosobnieniu, a bez niego episkopat nie miał aż takiej odwagi drażnić potężnych komunistów.
Jeszcze ciekawiej było z Wyspiańskim. Niby przed śmiercią się wyspowiadał i przyjął ostatnie namaszczenie, a jego spowiednik ks. Jan Wawelski wystawił mu na łamach „Czasu” coś w rodzaju świadectwa moralności. (Taki glejt wiszący dziś przed kryptą otrzymał również Czesław Miłosz.) No, ale z drugiej strony ta jego „Klątwa”… bywało, że księża wyklinali ją z ambon. Do tego poplątane życie osobiste i pierepałki z włodarzem krakowskiej kurii Janem Puzyną.
Niektórzy – jak choćby Jacek Malczewski – do panteonu trafiali wbrew własnej woli. Jego pragnieniem, wprost zresztą wypowiedzianym, było spoczęcie na cmentarzu salwatorskim, z daleka od trąb, dzwonów i zgiełku. W Polsce trudno być wybitnym – za życia, choć może akurat nie był to casus Malczewskiego, cię nie doceniają, by po śmierci najpierw się o ciebie pożreć, a potem obdarzać kultem. Cóż, taka przypadłość – nic się nie poradzi. Można chyba tylko pokochać.
W tej wyliczance ludzkich ułomności nie chodzi o zrzucanie kogokolwiek z piedestału, a jedynie o zbudowanie kontrastu między krzywizną ludzkiej natury i doniosłością tego, co najważniejsze, co zawsze będzie przemawiać w obronie człowieka. Niesnaski zawsze w końcu ucichną, a my przesuwając się pomiędzy cichymi sarkofagami zdamy sobie sprawę – nawet jeśli znamy grzeszki i niedociągnięcia – że przecież w gruncie rzeczy to nie one go tu przyprowadziły.
Nieważne czy Miłosz boksował się z alkoholizmem, liczy się tylko to, że napisał „Gucia zaczarowanego”, a jego wiersz „Który skrzywdziłeś” wielu poniżonym dawał otuchę. Mniejsza o jakość polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego – ja zapamiętam mu to, że podczas wojny w Gruzji jako jedyny miał wystarczająco wielkie cojones, by zrobić co należało, podczas gdy reszta świata czaiła się w dyplomatycznych opłotkach, nie chcąc broń Boże podrażnić lwa.
Czy Kaczyński jest równy królom? Pewnie nie bardziej niż oni sami. Ich teczek lepiej nie ruszać, bo jeszcze się nabawimy kaca. Niekiedy wystarczy jeden czyn, by narysować grubą kreskę stąd do wieczności – czymkolwiek by ona nie była.
Vox populi:
- Moim zdaniem skandalem jest fakt, że Prezydenta Kaczorowskiego nie pochowano również na Wawelu. Że nie było wspólnej ceremonii. Jeszcze raz wychodzi słoma z buciorów.
- Wawel to nie Niebo. Swoją drogą czekam na listę, kogo należałoby pochować w tymże miejscu, kto zasługuje na ten zaszczyt.
- Kaczyński był prezydentem Polski. Stolicą Polski jest Warszawa. Powinien być pochowany w Warszawie.
- Już wystarczy tego zamieszania. Pochowajmy ich i już – cisza. Od jutra trzeba żyć na nowo.
- Jest to potwornie obłudne. Za życia opluwany, wyśmiewany, a teraz rozdzierają szaty, płacz, lament. To tylko Polacy tak mogą się zachowywać. Wstyd.
J. Zbigniew Piątkowski
Z NIEnasycenia
pożegnanie
nie pęknie mi serce
o świcie
bo wspomnień mgłą
je okryję
pamięcią droższą
niż życie
wpatrzony w twe piersi
po szyję
nie pęknie mi serce
o zmierzchu
twój cień zza szyby
mnie goni
ulicą brzemienną
od deszczu
z ustami jak perły
na dłoni
nie pęknie mi serce
gdy wzlecisz
w bezkresy - Madonno
prawdziwa
na chmurach zawieszę
łez sieci
bym zawsze pamiętał
żeś była...
Numer: 2010 17 Autor: pod redakcją Marcina Królika
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ