Drodzy Czytelnicy

Czy trzeba umrzeć i to tragicznie, by o człowieku mówiono tylko dobrze? A gdy stanie się to w miejscu symbolicznym, strata urasta do rangi mitycznej hekatomby z łzawymi manifestacjami i deklaracjami wspólnoty. Na jak długo wystarczy nam tego żalu i czy w ogóle ten masowy ból jest prawdziwy...

Żal po łzach

Drodzy Czytelnicy / Żal po łzach

Po katastrofie w smoleńskim lesie znowu czujemy, że jesteśmy Polakami. Ludźmi wrażliwymi, kochającymi, bez masek i zahamowań. To odruch naturalny, którego nikt nie powinien się wstydzić. Łzy po zdradzieckim Katyniu nie wyschły przez 70 lat, ale teraz mogą zamienić się w kamienie, a co najmniej w piasek rzucony prosto w oczy. Od pyłu zawiści też robią się czerwone i płaczą.
Już słyszymy opinie (Kurski), że gdyby nie konflikt PO z PiSem nie byłoby osobnych delegacji katyńskich i nie doszłoby do katastrofy. Z drugiej strony propozycja pochowania pary prezydenckiej na Wawelu wzburzyła tych, którym prezydentura Kaczyńskiego wydaje się nadal przeciętna, a sam prezydent nie zasłużył na miejsce wśród monarchów i poetów.
Media, a głównie TV, tylko czekają na zadziorne wypowiedzi, bo jak tu pokazywać na okrągło znicze, kwiaty i łzy. Ba, to im niektórzy politycy przypisują sprawczą rolę w tej tragedii, jakby sami byli niewinnymi owieczkami. Niech się więc nie dziwią, że szkodzą sobie i Polsce. Nie są i nie będą Birkutami, dla których ojczyzna, jaka by nie była, wciąż jest matką.
- Jakie życie, taka śmierć - śpiewa Edyta Geppert, ale czy słowa Jacka Cygana mogą tutaj cokolwiek znaczyć? Nie, bo wpadliśmy w zbyt dalekie uproszczenie. Może więc przeznaczenie tych, którzy polecieli złożyć hołd ofiarom, a sami stali się ofiarami tego hołdu... Nie ta skala i całkowicie inny kontekst, by nazwać tę ziemię przeklętą.
Czy jeszcze cokolwiek potrafi nas zadziwić? Żałoba narodowa, która przez uroczystość pożegnania ofiar i pogrzeb prezydenckiej pary przedłuża się aż do niedzieli, popsuła szyki wielu organizatorom imprez. I nie tylko o charakterze stricte rozrywkowym, bo na wszelki wypadek odroczono wszystkie, nawet koncerty muzyki jak najbardziej poważnej. Ba, w ogóle nierozrywkowa giełda szkół też kolidowała z żałobą. A może właśnie dzięki niewymuszonej powadze gimnazjaliści wreszcie doznaliby olśnienia i przestali przeceniać swe intelektualne walory.
Tak więc w obliczu przedłużającej się żałoby musieliśmy przełożyć nasz III Mińsk-Etno-Kabaret na sobotę 1 maja i - już zgodnie z zapowiedziami - zakończyć przedwyborcze zmagania kandydatów na wójtów i burmistrzów. By nie być posądzonym o łamanie żałobnego uzusu, wyniki sondażu pokażemy i omówimy za tydzień.
Teraz przed nami jeszcze kilka trudnych dni. Właśnie na ekranie TV protestują krakowianie, wołając głośno: - Powązki, Powązki. A jeden z młodych bojowników rzecze, że Kaczyński nie pasuje do Wawelu, a w kontekście - do Krakowa.
Jak to się wszystko skończy? Nie chcę krakać, ale po odczytaniu wszystkich informacji z czarnych skrzynek łzy mogą zamienić się nie tylko w kamienie, a w lawę nie do opanowania. Wtedy dopiero naprawdę trzeba płakać.

Numer: 2010 16   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *