Powrót zimy i mrozu uśpił na chwilę zagrożenie, jakie niesie przedwiosenna aura. Jeszcze kilka dni temu z powodu topniejącego śniegu wiele terenów zostało dotkniętych stanem powodziowym. Problem, choć sezonowy, w tym roku daje o sobie znać w szczególny sposób. Mimo zapewnień różnych służb możemy stwierdzić, że...
A jednak zalewa

Wschodnie Mazowsze cieszy się położeniem geograficznym, które względnie wyklucza klęskę żywiołową. Jednakże, ilość zalegającego śniegu powodowała, że synoptycy już od dłuższego czasu przestrzegali nas przed lokalnymi podtopieniami.
Nieuniknione nadeszło w gminie Dobre, gdzie topniejący śnieg doprowadził do zalania drogi wojewódzkiej nr 637 w miejscowości Poręby Nowe. A wszystko to z powodu niedrożnych rowów i przepustów. Woda, nie mając odpowiedniego odprowadzenia, zalegała na drodze oraz wlewała się na podwórka kilku gospodarstw. Miejscowi strażacy z OSP przez kilkanaście godzin wypompowywali wodę z niedrożnego rowu. W związku z tym wójt Krzysztof Radzio interweniował nawet w zarządzie dróg wojewódzkich, apelując o rozwiązanie przyczyny problemu.
Podobne skutki wiosennej roztopy dotknęły Zdrojówkę, gdzie także nie ma drenażu. Brak rowów przyczynił się tu do powstania wyjątkowego bagna, nie tylko na drodze, ale i na działkach mieszkańców. Ponadto w samym Dobrem znalazły się takie odcinki dróg, przez które nie dało się przejść.
Fatalne skutki braku odpływu wody odczuli także mieszkańcy Jakubowa, gdzie zapchane przepusty uniemożliwiły odpłynięcie topniejącego śniegu. Woda przelewała się przez drogę, zalewając przyległe podwórka, a co gorsze, wdarła się nawet do niektórych domów. Tu, podobnie jak w Dobrem, problem rozwiązał się dopiero po interwencji wójta Piotrowskiego.
Dodatkowo w Jakubowie przy kościele znajduje się wyjątkowo niefortunnie zadołowane skrzyżowanie. W tym miejscu po każdym deszczu, a przy roztopach szczególnie, tworzy się jezioro niemożliwe do przebycia suchą nogą. Niestety, brakuje tu nie tyle mojżeszowego cudu, co pieniędzy na renowację fragmentu drogi. Już jakiś czas temu rada odrzuciła taki wniosek na korzyść pilniejszych potrzeb. Mieszkańcom oraz żałobnikom podążającym w kondukcie pogrzebowym na pobliski cmentarz nie pozostaje nic innego, jak zaopatrzyć się w kalosze, i to solidne, gdyż będą one musiały posłużyć jeszcze przez wiele sezonów.
O nieradosnej wiośnie od lat mówią mieszkańcy ulicy Polnej w Dębem Wielkim Wielkim. Już dziesiąty rok Jerzy Ciechomski ma okazję oglądać przedwiośnie w tej historycznej miejscowości. I jest to zawsze ten sam widok. Przepełniony wodą rów melioracyjny, woda podtapiająca okoliczne pola, a zwłaszcza ulica (nomen omen) Polna, na której woda rozmoczyła błotnistą maź, w którą zmienia się bita nawierzchnia tej ulicy. I jak co roku samochody przejeżdżające Polną grzęzną po osie w lepkim błocku, a piesi gubią kalosze.
Mieszkańcy ulicy Polnej, których przybywa niemal w postępie geometrycznym, apelują do gminy o spowodowanie wysypania kruszywa (żwiru, mielonego gruzu lub żużla) na powierzchnię ulicy, która nie jest chyba lubiana przez lokalną władzę.
Spółka wodna zupełnie zapomniała o tym rejonie, jak zapewne o wszystkich innych. Nawet najstarsi mieszkańcy Dębego Wielkiego nie pamiętają, kiedy ostatnio czyszczone były rowy odwadniające i przepusty.
Na razie nie mamy alarmujących sygnałów o podtopieniach z innych gmin. Ale po kolejnych opadach śniegu i deszczu ziemia i rowy mogą mieć dosyć wody i wtedy doraźna pomoc gmin może nie wystarczyć. Jednak sztab antypowodziowy w powiecie czuwa i – jak zapowiedział starosta Tarczyński – wystarczy piasku, worków i łopat. A jeśli zajdzie potrzeba wojsko też pomoże.
Numer: 2010 12 Autor: (pp,jc,jzp)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ