W Lipinach

– Nasza pani z Lipin – tak miejscowi nazywali panią Stanisławę Wilczyńską, która w połowie lat 50, osiadła w Lipinach. Ta warszawianka, zawsze chciała resztę życia spędzić we własnym domku gdzieś na wsi. A Lipiny, to rodzinna wioska jej zięcia, Mieczysława Kący.

Dziedziczka

Kilka lat po śmierci pani Wilczyńskiej jej córka Zofia Kąca, jadąc do Lipin autobusem pomyślała, że gdy wysiądzie wcześniej, to przez pola będzie miała bliżej do domu. Żeby nie błądzić, spytała współpasażerów, czy wiedzą jak trafić do domu Kowalczyków. Niestety, nikomu to nic nie mówiło, z wyjątkiem jednej kobiety, która zawołała: – Ja wiem, to tam gdzie nasza pani z Lipin mieszkała! Z takim określaniem swojej mamy pani Zofia spotykała się często. A po latach, kiedy i ona osiadła w rozbudowanym na wzór polskiego dworku domku mamy – to właśnie jej przypadł ten zaszczytny tytuł „nasza pani z Lipin”. – Może to dlatego – sumituje się pani Zofia – że ja również włączyłam się w życie tej miejscowości. Zawsze chętnie służyłam radą i pomocą. – O, nie tylko! – włącza się Dorota Długosz (spirytus movens organizacji rozwoju wsi) – pani Zofia, tak jak jej mama, nadaje ton i kierunek naszego rozwoju. Nauczyła nas nakrywać stół, podawać, używać odpowiednich sztućców i nakryć, no i zachowywać się stosownie do okoliczności! U nas, żadne wesele nie odbyło się bez pomocy pani Zofii, a te wesela są eleganckie i kulturalne! Tak samo w szkole – żadna uroczystość nie odbędzie się bez zaproszenia naszej pani. Na początku lat ’80 do Lipin wrócił maż pani Zofii, a w kilka lat po nim, już na emeryturę i ona dołączyła na stałe. Kiedy 4 lata temu pan Kąca zmarł, wszyscy zaniepokoili się, że „nasza pani” opuści Lipiny. Na szczęście wcale nie miała takiego zamiaru. Może dzięki serdeczności lipinian?
Pani Zofia nie czuje się osamotniona – jej córka Danuta Stradowska (znakomita wiolonczelistka) często tu przyjeżdża z rodziną. Syn Bogdan co najmniej raz na miesiąc odwiedza mamę przyjeżdżając aż z Wiednia. To jest prawdziwe rodzinne gniazdo, są nawet konie, na których jeździ młodsze pokolenie, a szczególnie Zuzanna. Zuzia ma 14 lat, jest córką Danuty i również prześliczną wiolonczelistką. Obie z mamą zorganizowały wiosną w Lipinach wspaniały koncert swojej szkolnej orkiestry, a organizatorem całego przedsięwzięcia była oczywiście pani Zofia. Cała wieś słuchała w szkole i pod oknami, gdzie wystawiono kolumny głośnikowe. Pani Danucie – koncertującej nauczycielce – marzy się koncert w kościółku w Jeruzalu! Dorota Długosz, z entuzjazmem popiera ten pomysł, nieśmiało planując sprzedaż jakichś cegiełek na remont kościoła... Nasza pani z całą swoją rodziną pomogą w przedsięwzięciu – bo ten odziedziczony tytuł i szacunek sąsiadów zobowiązują jak „noblesse oblige”.

Numer: 2005 36   Autor: Bożena Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *