Po mińskich ulicach

Sąsiedztwo kościoła, styk z główną ulicą Warszawską, wyznaczało Kościelnej niejako pozycję na mapie miasta i miało wpływ na osiedlających się tu mieszkańców. Zabudowa, w zdecydowanej większości drewniana, ale oto przed 86 laty, Józef i Józefa Rokiccy wybudowali tam duży, czynszowy dom, który przez jego lokatorów i okolicznych mieszkańców nazywany był po prostu kamienicą

Kościelna w kamienicy

Po mińskich ulicach / Kościelna  w kamienicy

Kiedy po 1924 r. zasiedlano budynek, nieliczni mogli sobie pozwolić na wynajęcie czynszówki, w której większość mieszkań stanowiły zestawy dwa pokoje z kuchnią. Poza tym, aby uzyskać zgodę gospodyni i podpisać umowę trzeba było mieć nie byle jakie referencje, a i pozycja wśród społeczności miejskiej też miała niebywałe znaczenie.
Kamienica miała duże podwórze i własna studnię z wodą pitną, ale i tak mieszkańcy chodzili po wodę do Romanowskich, gdyż tam woda była smaczniejsza. Wejście na podwórze prowadziło przez niszę, długą na kilka metrów, a bramę wejściową stanowiły dwa masywne, drewniane skrzydła o oryginalnej konstrukcji. W jednym z nich znajdowała się furta. Wraz z bramą była ona na noc zamykana, czego pilnował dozorca zamieszkujący wysoki parter z prawej strony podwórza.
Frontowy parter kamienicy, jak u większości dużych budynków usytuowanych przy ulicy, pełnił funkcje handlowo-usługowe. Po lewej stronie bramy znajdowały się schody z czerwonego piaskowca prowadzące do tętniącej gwarem restauracji Józefa Sakowskiego. Prawa strona bramy to sklep z obuwiem słynnej już wówczas firmy BATA, a obok RZEŹNIK Wójcickich. Niebawem jednak nadeszły czasy, kiedy władza ludowa przestała lubić prywatne i zaczęła utrudniać prowadzenie działalności właścicielom małych zakładów.
Sakowski musiał przenieść się do częściowo zrujnowanego budynku przy Rynku, a w jego miejsce, władze miejskie osadziły oddział PZU, o czym właścicielkę kamienicy jedynie poinformowano. Sklep firmy BATA oddał lokal na rzecz państwowego handlu art. piśmiennymi, a rzeźnik zakończył działalność. W jego miejsce postanowiono uruchomić sklep spożywczy PSS Społem.
Wejdźmy do środka kamienicy. Podwórze albo okupowały dzieciaki (a było ich, oj było) albo mieszkańcy spędzający czas na pogawędkach z sąsiadami. Wspomnijmy niektórych mieszkańców, spośród zamieszkałych 20 rodzin przed sześćdziesięciu laty.
W lewym skrzydle, na parterze mieszkał Henryk Matejak z rodziną, właściciel Zakładu Wyrobu Trumien (zakład był przy Nadrzecznej). Henryk był zapalonym kibicem Mazovii i żaden mecz nie mógł się odbyć bez jego udziału. Z okien piętra zaś dochodziły melodie grane przez Tadeusza Grzankę, który był pierwszą trąbką w FUD-owskiej orkiestrze dętej i jednocześnie zastępcą kapelmistrza Wacława Komody. Przed wojną Grzanka grał w orkiestrze 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Czasem wtórował ojcu syn- Marian, grający na saksofonie. Sąsiadowi Grzanków, fotografowi Ruszkowskiemu, muzyka nie przeszkadzała, gdyż większość czasu za dnia i tak spędzał w zakładzie usytuowanym u zbiegu Warszawskiej i Siennickiej. Głośnych dźwięków nie kwestionowali też mieszkańcy tylnego skrzydła. U państwa Heleny i Stanisława Rossów, syn Jerzy również ćwiczył melodyjne pieśni, aczkolwiek głosem, jako że był chórzystą w zespole kierowanym przez organistę kościoła NNMP Jana Cyrana. Senior rodziny Rossów, Stanisław kierował przez wiele lat mińską spółdzielczą mleczarnią, aż do czasu, kiedy władze miejskie ja upaństwowiły. Parter prawego skrzydła zajmowała, dość liczna rodzina Kijowskich. Aleksander, zawodowo urzędnik, był społecznikiem, pasjonatem straży pożarnej. Przez niemal 30 lat pełnił funkcję komendanta OSP w Mińsku Mazowieckim.
Trudno wymienić wszystkich mieszkańców kamienicy. W każdej rodzinie znalazłby się ktoś, o kim można napisać wiele ciekawych rzeczy, ale czy to państwo Wójciccy, Sasowie czy Staskowie to wszyscy zacni ludzie, których dzieci, lubiane w swych środowiskach, są najlepszym tego dowodem.
A gdzie mieszkali właściciele kamienicy? Józefa Rokicka zajmowała, tak jak wielu lokatorów, dwupokojowe mieszkanie, na I piętrze, we frontowej części budynku. Syn Józefy - Zdzisław z racji pracy więcej czasu spędzał w Warszawie, dlatego też gospodyni sama borykała się z zarządzaniem kamienicą, bo jej mąż zmarł 13 lat po wybudowaniu budynku.
Wiele nazwisk przewinęło się w tej kamienicznej opowieści. Przypomnieć trzeba mieszkańcom, tym szczególnie, którzy dzisiaj z woli miejskiego urzędu zajmują lokale, że po brukowanym podwórzu kamienicy stąpali zacni obywatele naszego miasta. A przy okazji dla niektórych mińszczan nieznany zapewne jest fakt, że tutaj w 1992 roku nasz słynny reżyser Andrzej Wajda, tworzył sceny filmu „Pierścionek z orłem w koronie”. Ale to też tylko jeden z epizodów z życia kamienicy i jej mieszkańców.

Numer: 2010 10   Autor: Witold Kopeć





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *