W Jakubowie

Rzadki to dziś przypadek, by miejscowość, w której występuje więcej niż jedna ulic nawet polna droga nie miała nazwy. Tym bardziej, że wszelkie dokumenty administracyjne wymagają wpisania właśnie nazwy ulicy. Wołają o to nie tylko wszędobylskie wnioski formalne czy logiczny porządek przestrzenny, ale przede wszystkim honor stolicy gminy

Drogi bez patronów

W Jakubowie / Drogi bez patronów

Tymczasem Jakubów trwa w bezimiennej układance domów. Podejmowane w przeszłości próby wprowadzenia nazw ulic nie przyniosły skutków. Dziś, władze pytane o ten zastój odpowiadają, że nie działają wbrew woli mieszkańców. Jakie zaś są widoki na przyszłość? Oby nie regres administracyjny czy kulturowy.
Rada, kadencji 1998–2002, zetknęła się z problemem nazewnictwa ulic. Choć byli tacy, którzy dostrzegli konieczność zmian, jak m.in. ówczesny radny Tadeusz Gajc, to nie uzyskali poparcia ze strony kolegów radnych, a wręcz przeciwnie – spotkali się ze zdecydowanym sprzeciwem, a nawet ironią. Wprowadzenie nazw ulic uznano za rzecz zbędną, wymagającą zbyt dużej części pieniędzy gminnych. W zamian za to radni z innych miejscowości znaleźli pilniejsze potrzeby u... siebie.
Problem powrócił na mównicę w 2006 r. Na wniosek wójta Piotrowskiego urząd zaproponował mieszkańcom Jakubowa nadanie nazw ulic. Zaprezentowano ów projekt na zebraniu wiejskim, zapoznając gremium z procedurą i kosztami, zarówno po stronie gminy, jak i mieszkańców. Pomysł zyskał zwolenników, którzy ochoczo przystąpili do zgłaszania propozycji nazw ulic. Wydawało się, że coś w społeczeństwie dojrzało do zmian. Niestety, w ostatecznym głosowaniu wniosek upadł. Urząd zakończył więc prace nad tym pomysłem.
Do dziś nie padła podobna propozycja. Wójt ze swojej strony nie widzi przeszkód podjęcia działań nad takim projektem. Obiecuje ruszyć z procedurą od początku, jak tylko wpłynie do niego i do rady gminy pismo od mieszkańców, wnoszące o nadanie nazw ulic.
Nazwę przypisuje się do konkretnego miejsca. Najlepiej, by niosła ona ze sobą znaczenie związane z kulturą miejscową i w ten sposób pozwalała tej kulturze przetrwać. Niestety, choć Mińsk Mazowiecki ma setki ulic, części jego mieszkańców nie udaje się kultury nauczyć. Jeżeli ktoś ma ochotę opluć szybę w samochodzie, to zwyczajnie to zrobi, choćby na ulicy imienia któregoś z wieszczów narodowych. Niektórzy zdolni są połamać wycieraczki, powybijać lusterka czy wrzucić do czyjegoś auta kostkę brukową nawet pod siedzibą straży miejskiej i tuż pod okiem kamery monitorującej miasto. A wszystko to z jakiegoś powodu lub zwykłego chamstwa.
Jak widać, w lokalnych środowiskach brakuje rozstrzygnięcia nie tylko kwestii nazw ulic, ale i uczuć wyższego rzędu. Niepokoi nie tylko agresja ulicznych przestępców, ale i brak kreatywnego myślenia u kreatorów wizerunku miejscowości.

Numer: 2010 10   Autor: Paulina Piotrowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *