Mińsk Mazowiecki sesyjno-sądowy

We wtorek 23 lutego doszło do pierwszej rozprawy sądzie przeciwko burmistrzowi Mińska. Zanim jednak prokurator przeczytał akt oskarżenia, grupa radnych zażądała powołania pełnomocnika skrzywdzonych mieszkańców. Do zwołania nadzwyczajnej sesji doszło w środę 17 lutego i wszystko miało być po myśli jej inicjatorów

Spalona moc

Mińsk Mazowiecki sesyjno-sądowy / Spalona moc

Sesja, choć nadzwyczajna, zawierała wszystkie punkty programu zwyczajnej, ale burmistrz zrezygnował z opowieści o swojej działalności, a radni nie męczyli go pytaniami i interpelacjami. Wszyscy skupili się nad celowością powołania pełnomocnika. Znowu brylował radny Andrzej Kuć, wyznając kolegom, że nie mają żadnych narzędzi do reprezentowania miasta w sprawie przeciwko Zbigniewowi G. A  tak być nie może, by radni nie wiedzieli, co się dzieje. Nie mają żadnych materiałów z prokuratury, słowem są wręcz ubezwłasnowolnieni. Adwokat w roli oskarżyciela posiłkowego jest więc niezbędny, a zdaniem Kucia takie zadanie najlepiej wypełni mec. Grzegorz Mazurek z Warszawy znający kwestie sporów samorządowych.
Od razu wątpliwości zasiał radny Ryszard Sztorc bo przecież może znalazłby się lepszy kandydat na pełnomocnika. Żeby nie było jak z biurem mec. Żbikowskiego, które prowadzi sprawę z Holmą. Co miał na myśli, nie wiadomo, ale zmusił Kucia do tłumaczenia, skąd się wziął Mazurek i co z nim łączy grupę radnych PO. Okazało się, że proponowany adwokat został znaleziony przez internet i zgodził się na pełnomocnictwo za 10 tys. złotych.
Radny Paluch nie mógł zrozumieć, że po kryjomu negocjowano warunki usługi, a poza tym nie wiadomo, czy burmistrz podpisze umowę Mazurkiem i czy w ogóle są środki na jego opłacenie. Przewodniczący Jurek zapytał więc burmistrza, ale ten tylko wycedził, że taka uchwała to precedens w jego 20-letniej działalności.
Rzeczywiście, ale – co udowodnił przewodniczący Jurek – precedensem jest też fakt, że prawo nie pozwala radzie ustanowić pełnomocnictwa, a jedynym uprawnionym do reprezentowania pokrzywdzonej gminy jest… burmistrz. Paranoja? Oczywiście, bo w mińskim  przypadku oznacza to, że burmistrz przeciwko sobie powołałby oskarżyciela posiłkowego.
Wielu radnych uważało, że wystarczy sam prokurator, ale – po dłuższej przerwie – siedemnastoma głosami ulegli wnioskowi Kucia i jego grupy, oddalając wcześniej propozycję Cichockiego o utopienie uchwały.
Może na ich zachowanie wpłynęła także obecność dziennikarzy, którym nie chcieli się narażać w wyborczym roku. Dość, że pełnomocnik został powołany, a przewodniczący miał przygotować umowę i przedłożyć ją burmistrzowi do podpisania. Nie ma głupich, umowa leży do dzisiaj, a sprawa już się toczy. Oczywiście bez adwokata mieszkańców Mińska.
Jak do tego doszło? Andrzej Kuć prosił Leona Jurka o wystąpienie do sądu w sprawie przełożenia terminu rozprawy, ale ten tego nie zrobił. Okazało się także, że obrońcą Zbigniewa G. jest …mecenas Maciej Żbikowski.
A obserwujący proces radni wyszli z sali sądowej mocno zdenerwowani. Mówili coś o przeginaniu pały i zwalaniu winy na radę.
Jak to wszystko się skończy? Ano zobaczymy, jednak dopiero po Wielkanocy, bo kolejne rozprawy 6 i 12 kwietnia.

Numer: 2010 09   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *