Postny stan skupienia

Przyjęło się myślenie, że wszystkie dni, które są w chrześcijaństwie szczególnie obchodzone upamiętniają pewne wydarzenia, albo po prostu przypominają nam o konkretnych osobach, świętych czy błogosławionych. Przykład Środy Popielcowej pokazuje, że czasem musimy wyjść poza taki standardowy sposób pojmowania liturgii. O ile Wielki Post jest okresem pokutym przed Wielkanocą, o tyle Popielec jest jego pierwszym, bardzo symbolicznym akcentem. Na progu Wielkiego Postu rozmawiamy z Danielem Milewskim, ceremoniarzem liturgicznym w mińskim Sanktuarium św. Antoniego rozmawia Zbigniew Piątkowski

Pokuta w przemianę

Postny stan skupienia / Pokuta w przemianę

Jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa przygotowywano się do dorocznej pamiątki Zmartwychwstania?
 Pierwsza wzmianka o przedwielkanocnym czasie przygotowania pochodzi z pracy „De ieiunio” Tertuliana z pierwszej połowy III wieku. Było to zaledwie kilka dni kontemplacji przed samą Niedzielą Zmartwychwstania. Pół wieku później istniała już praktyka tygodniowego postu. Nie jesteśmy w stanie jasno stwierdzić jak duchowość tych dni wpisywała się w praktyki pierwotnego Kościoła, choć o czterdziestodniowym poście wspomina już aleksandryjski święty Atanazy w pierwszej połowie IV wieku.  Święty Hieronim używa zwrotu quadragesima nawiązującego do liczby czterdzieści, będącej symbolicznym określeniem, między innymi dni potopu, lat wędrówki Izraela i dni Chrystusowego postu  na pustyni. Tak więc dopiero w czwartym wieku okres pokuty rozpoczynano podobnie wcześnie jak dziś.
Czy już wtedy czas przedwielkanocnego przygotowania był dla Chrześcijan okresem pokuty?
Na przełomie IV i V wieku czas przed Wielkanocną nabiera szczególnego znaczenia ze względu na przygotowywania  katechumenów do chrztu odbywającego się podczas Wigilii Paschalnej. Ostatnie dni Wielkiego Tygodnia były też chwilą pojednania dla publicznych pokutników. Zarówno praktyki katechumenów, jak i pokutników zaczęła z czasem podejmować cała wspólnota. W ten sposób naturalnie zrodził się okres powszechnego przedwielkanocnego przygotowania.
 Jak mińszczanie mogą przygotować się do Wielkanocy w ramach wielkopostnych zwyczajów?
Rozpocznę od publicznych celebracji i spotkań formacyjnych. Każda parafia z pewnością zaprasza wiernych na trzy podstawowe, charakterystyczne dla tego okresu rodzaje praktyk. Pierwszą z nich jest cotygodniowa, piątkowa Droga Krzyżowa. Kolejną, czysto polską celebracją, jest niedzielne nabożeństwo Gorzkich Żali, ułożone przez ojca Benioka w 1707 roku. Zwykło się łączyć z tym uroczyste wystawienie i kazanie pasyjne. Trzecim elementem jest uczestnictwo w rekolekcjach parafialnych. Ważny jest tu rachunek sumienia, sakrament pokuty i odniesienie nauk rekolekcjonistów do własnego życia.
Rozumiem, że oprócz tych publicznych form możemy pokutować sami?
Nawet więcej. Te publiczne nabożeństwa, czy nauki są jedynie punktem wyjścia dla naszej osobistej pokuty. Wzruszające wielkopostne obrzędy to misterium z którego musimy czerpać siłę do serdecznej skruchy za winy i do odmiany życia. Sensem tych publicznych obrzędów jest metanoia, czyli wgląd w siebie i przemiana. Z tego właśnie powodu sugeruje się nam, byśmy zrezygnowali w tym czasie z hucznych zabaw. Wcale nie dlatego, żebyśmy odbierali sobie radość cieszenia się życiem, ale po to byśmy w skupieniu postarali się tej radości poszukać w samych sobie. Ścisły post jest nam zadany na dwa dni: Środę Popielcową i Wielki Piątek. Samo usunięcie z naszego menu pokarmów mięsnych jest z kolei zadaniem na wszystkie piątki. Jest to duże złagodzenie obyczajów, gdyż jeszcze sto lat temu ścisły post był zwyczajem wszystkich wielkopostnych piątków.
Czy takie złagodzenie kościelnych nakazów jest rodzajem kapitulacji wobec współczesności?
Zupełnie odwrotnie. Jest ono poszanowaniem tego, że w ostatnich latach diametralnie zmienił się sposób życia, a zarazem poziom świadomości wiernych. Papież Paweł VI interpretował to jako otwarcie drogi własnej inicjatywie każdego człowieka. Współcześnie nie lubimy jak ktoś nam coś nakazuje. Jest to otwarcie się na własną inicjatywę w znoszeniu przykrości codzienności, różnych dolegliwości i cierpień czy w byciu miłosiernym wobec tych, którzy nas otaczają. Wobec zmieniających się standardów życia Kościół po prostu przestał mówić tak dużo o samym jedzeniu.
Czy to nie stoi ze sobą w sprzeczności, że świętowanie łączymy z cierpieniem?
Przyzwyczailiśmy się, że świętujemy tylko radosne chwile, a przecież świętować to znaczy pamiętać, uczestniczyć i obchodzić. Świętować można także cierpienie. Chrystus w chwili poniżenia okazał się Królem. Dzięki Jego śmierci zwyciężyło nasze życie. Stoi więc przed nami proste zadanie. Mamy tak owocnie przeżyć czas jaki pozostał nam do Niedzieli Zmartwychwstania, by przyszłoroczna Środa Popielcowa rzeczywiście była symboliczną pamiątką. Pamiątką naszej wewnętrznej przemiany.

Numer: 2010 08





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *