Im bardziej ambiwalentnego stosunku do poezji nabieram, tym bardziej się wokół od niej roi. Do moich rąk trafił kolejny zestaw próbek mowy wiązanej. Jego autorką jest mińszczanka, Urszula Filipkowska. Tym, co na pewno może się w jej pisarstwie podobać jest poczucie, że autorka tworząc z tzw. bebechów zarazem stara się panować nad językiem. A to już poważny krok ku prawdziwej literaturze
Otwarte żyły wiersza

Gdy czytam te napisane odręcznie, krótkie utwory, nieodmiennie nasuwa mi się wyimek z Różewicza, w którym autor „Płaskorzeźby” mówi o pełnej białego, zimnego światła nocy i poecie otwierającym żyły wierszom. W tym akcie przełamywania artystycznego tabu, obnażeniu się, ruchu długopisem tuż na krawędzi intymności widzę klucz do interpretacji liryki Urszuli Filipkowskiej. Czy to jedynie przypadek, że w dołączonej do rękopisu notce poetka wskazuje Różewicza, jako jednego ze swych mistrzów?
Urodzona w 1967 roku autorka wyjawia, że nieregularne próby pisania podejmowała już w młodości, zaraz jednak zastrzega, że nie były one zbyt dobre. Swoich sił próbowała również w prozie, ale do żywiołu poezji, jak również bardziej systematycznego tworzenia skłonił ją Władysław Broniewski. I rzeczywiście, jego wpływ jest najwyraźniej widoczny w formie, choć oczywiście uczennica zdołała się oderwać od mentora na tyle, aby ustalić swój indywidualny tok wypowiedzi – bardziej oszczędny, lapidarny, ale przy tym nie stroniący od prób rytmu i rymu.
Wiersze są dla Filipkowskiej odzwierciedleniem ludzkiej duszy, jej tęsknot, bólu i pragnień. Brzmi to dosyć sztampowo, jednak już pobieżna lektura upewnia mnie, iż w jej przypadku owo credo dalekie jest od banalności. Jest ona bowiem jedną z tych, podobnie jak choćby Sylvia Plath, których twórczość niebezpiecznie balansująca na linie ekshibicjonizmu wywołuje w czytelniku wrażenie przytykania oka do dziurki od klucza.
Zwłaszcza, że to co poetka odważyła się odsłonić, nie jest lekkie, łatwe i przyjemne. To zamknięte w skromnych wersetach doświadczenie walki z samotnością, wyobcowaniem i pustką. Zapis ów miewa niekiedy charakter tak osobisty, że trudno te wiersze oceniać na chłodno. Odruchowo wzdragam się przed nadaniem im rozstrzygającej etykiety „dobre” lub „złe”. Ale z drugiej strony, skoro autorka zdecydowała się już do swego wnętrza wpuścić publikę, oznacza to, iż się od niej oderwało i z subiektywnego wymiaru doświadczenia wstąpiło w uniwersum sztuki.
Do prezentacji wybieram utwory, które wydają mi się najbardziej znamienne zarówno dla stylu, jak i widzenia świata przez poetkę.
A na widoku kolejne literackie atrakcje
Do druku szykuje się już nowy tomik Zbigniewa Piątkowskiego, który z tego co wiem, będzie nosił tytuł NIEnasycenie. Wiele również wskazuje na to, iż opublikujemy w tym roku kolejny, tym razem szkarłatny tom „Srebrnych źródeł”. Jest więc okazja do zabłyśnięcia dla prozaików. Możecie przysyłać nam swoje opowiadania – fikcyjne, bądź zbeletryzowaną prawdę. Najlepsze prace ukażą się w książce. Antologie to dziś niepowtarzalna sposobność do zaistnienia dla debiutantów – szczególnie zaś tych, którzy lepiej czują się w krótkich formach niechętnie kupowanych przez duże komercyjne wydawnictwa.
Czarnogłowa
są kobiety niezbędne
bez nich noc
nie jest nocą
są kobiety jadalne
z nimi można
odpocząć
a ja jestem
kobietą
co z miłości
ma dwóję
a ja jestem
jak beton
mnie się
nie opłakuje
bezradność
ja nic nie wiem
moi drodzy
nie wiem
jestem ptakiem
wnętrzem drzewa
śpiewem
ja nic nie wiem
moi drodzy
nie wiem
jestem sobą
pokutą za siebie
marzenie
i żeby kwiaty stały
na stole
żebyś przyszedł
i żeby w sobie
mieć wielki spokój
nie tylko ciszę
i żeby nigdy nie
zgasł w nas zachwyt
dla świata tego
i żeby czekać
i się doczekać
czegoś pięknego
Numer: 2010 07 Autor: pod redakcją Marcina Królika
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ