Po powiatowej sportowej Laurze Marek Piotrowski za osiągnięcia sportowe i pracę społeczną został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski To docenienie wkładu legendarnego kickboxera w rozwój polskich sportów walki, które rozsławiał pod koniec ub. wieku
Krzyże Piotrowskiego
Marek Piotrowski z podmińskiego Dębego Wielkiego Wielkiego to ikona polskich sportów walki. Żaden sportowiec z naszego kraju nie może pochwalić się takimi osiągnięciami, jak on. Dziewięć razy zdobywał tytuł mistrza świata, w tym dwa razy wśród zawodowców.
W 1987 roku 23-letni Piotrowski zdobył w Monachium amatorskie mistrzostwo świata, a za rok wyjechał do USA. Miał jeden cel - zostać najlepszym kickboxerem wśród zawodowców.
Udało mu się dopiąć swego 4 listopada 1989 roku, kiedy to pokonał słynnego Dona Wilsona. Potem wygrywał jeszcze kilku światowej klasy zawodnikami, a tytuł stracił w czerwcu 1991 roku, przegrywając z Rickiem Roufusem. Desperacko walczył o jego odzyskanie. Szansą dla niego była walka z Holendrem Robem Kamanem, ale Piotrowski przegrał ten pojedynek - była to jego druga i ostatnia porażka w zawodowej karierze.
W sumie stoczył 13 pojedynków karate, 21walk bokserskich, 44 bojów kick-boxerskich, zdobył 9 razy tytuł mistrza świata i... niespodziewanie zakończył karierę.
Po walce ze Steffano Tomiazzo w 1995 roku Piotrowski poczuł, że dzieje się z nim coś złego. Lekarze nie potrafili powiedzieć, co mu jest. Choroba bokserska, parkinson, alzheimer? Diagnozy były różne, ale dowodów w postaci złych wyników badań nigdy nie było. Mający coraz większe problemy z poruszaniem się i wysławianiem kick-boxer w końcu przestał wierzyć lekarzom. Jak może mieć alzheimera, skoro wszystko doskonale pamięta?
Po zakończeniu kariery Piotrowski imał się różnych zajęć, by zarobić na życie. Rozwoził gazety, książki telefoniczne, jeździł na taksówce w Detroit. Starał się ukrywać przed ludźmi, że jest człowiekiem dotkniętym ciężką chorobą. Nie zawsze się to udawało, a kłopoty finansowe przekładały się na kłopoty rodzinne. W końcu Piotrowski rozwiódł się z żoną, która w 2001 roku powiedziała mu, że nie jest ojcem chłopca, którego uważał za swojego syna.
Do Polski wrócił w 2002 roku. Był załamany, w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Ale nie poddał się. Na nowo nauczył się chodzić i mówić. Obecnie prowadzi w Mińsku Mazowieckim szkołę kick-boxingu. Nauka innych tego, w czym sam kiedyś był genialny, sprawia mu przyjemność. Podopieczni go cenią, a on chyba wreszcie znalazł swoje miejsce w życiu. Już nie narzeka na brak pieniędzy, a do tego czuje się doceniony w skali lokalnej i krajowej. I wierzy, że kiedyś jego mózg się odblokuje.
Numer: 2010 07 Autor: Janko Fridayski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ