Już wprawdzie mamy czas bardziej zapustny niż kolędowy, ale przygotowany z rozmachem przez Krzysztofa Borutę festiwal kolęd i pastorałek wymaga podsumowania i … zastanowienia, czy obrał on słuszną drogę
Kolędy na popiół

Przez niemal cały styczeń Mazowsze śpiewało kolędy i pastorałki. Eliminacje w pierwszy czwartek nowego roku rozpoczęły Siedlce, a po Mińsku, Węgrowie, Sokołowie, Sulejówku, Garwolinie, Mrozach i Ostrołęce kończył Kałuszyn z Warszawą. W sumie z ponad 160 uczestników wybrano połowę na eliminacje wojewódzkie, a z nich 26 na galę mazowiecką w Siedlcach. Dowodem gali są tylko opowieści organizatorów i… brak nawet małej wzmianki w wychodzących tam tygodnikach. Nawet tych w roli patrona medialnego. Trzeba mieć jednak nadzieję, że zdążą przed postem, a jeśli nawet nie, to zawsze można posypać głowy popiołem. Maja czas do środy 17 lutego.
Mińska Mazowieckiego gala kolędowego serca przypadła naw piątek 29 stycznia, ale nie przyciągnęła już tak wielu gości jak eliminacje. Szkoda, bo można było przez ponad godzinę nasycić uszy i oczy, a szczególnie głosami Oli Zagórskiej z Człekówki, Karoliny Brzozowskiej z Kopernika, Oli Gańko z GM-2, Julka Kopcińskiego, małej Zuzi Gałązkówny i większej Kowalczykówny, Kałuszyńskie Fleciki, dąbrówkowe „Między nami” oraz dwóch chórów – warszawskiej „Muzyki i medycyny” oraz naszego „Cantate Domino” z parafii NNMP pod batutą Dariusza Maćkowiaka.
- To także siedlczanin – komentował prowadzący galę Jan Jaroszyński, od niedawna dyrektor CKiS w Siedlcach. To nie jedyna uwaga tego spokojnego, ale i dowcipnego scenicznego wodzireja, który niczym dobry duch opanowuje w czasie występów artystów i publiczność. Nawet kibicujących festiwalowi dziennikarzy, którzy na żywo omal nie śpiewali kolęd. Na szczęście skończyło się na obietnicach, że za rok nie poprzestaniemy li tylko na opisywaniu kolędowych serc, a sami do nich dołączymy. Może razem z mińską telewizją, która pokaże nie minutę relacji, a obszerny reportaż.
Wróćmy jednak do rzeczywistości, a tę kreował wciąż pan Janek i wręczający upominki Krzysztof Boruta. Także miński burmistrz, który przyznał, że lubi kolędy radosne, w szybszym tempie i że zna je ze stuletniej kantyczki. Zaproszony na scenę, wicenaczelnik oświaty i promocji powiatu milczał, bo – jak się dowiedzieliśmy – starostwo weszło do organizacji i promocji festiwalu raczej symbolicznie. Atmosferę podniosła wspólnie odśpiewana kolęda „Bóg się rodzi” i pamiątkowe fotografie laureatów.
Ale druga edycja Kolędowego serca Mazowsza to nie tylko splendory. Nie znamy wysokości nagród, ale żeby je otrzymać każdy artysta musiał co najmniej trzykrotnie występować. Raz u siebie podczas eliminacji i dwa razy w Siedlcach. A do tego nie sposób było odmówić uczestnictwa w gali lokalnej. Jeżeli nie pomogły samorządy, to koszt przejazdów musieli pokryć z własnej kieszeni. Wielu obserwatorów skrytykowało ten nadmierny obowiązek podróżniczy, którego koszt i trud miały się nijak do satysfakcji i wielkości nagród.
Trzeba to koniecznie zmienić, by w przyszłym roku zapewnić frekwencję i jakość festiwalowych zmagań.
Numer: 2010 06 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ