W Stanisławowie

Nie trzeba było długo czekać, by na zamieszczony w naszym tygodniku  list wójta Witczaka odpowiedział jego główny krytyk - Dariusz Kraszewski. Odpowiedział to za mało powiedziane – on nie tylko podważa zasługi stanisławowskiego włodarza, ale zarzuca mu ohydne kłamstwa i szkalowanie krytyków

Gniew z nagonką

W Stanisławowie / Gniew z nagonką

Na początek Kraszewski chce wójtowi raz na zawsze uświadomić, że zainteresowanie sprawami Stanisławowa, to nie jest jego etatowa działalność. Kocha Stanisławów, bo tu się urodził i tu spędził większość swego życia. Zależy mu na tym, aby gmina rozwijała się by mieszkańcy nie musieli wyjeżdżać nie wiadomo gdzie w poszukiwaniu pracy i aby mieli poczucie, że mieszka w miejscu przyjaznym i zdrowym.
A zawodowo zajmuje się propagowaniem partycypacji społecznej i zwiększaniem dostępu do informacji publicznej i razem z organizacją liderów Lokalnych Grup Obywatelskich odnosi rzeczywiste, namacalne sukcesy na tym polu, czego nie można zupełnie powiedzieć o wójcie. Powinien on wiedzieć, że uczestnictwo mieszkańców w życiu publicznym jest czynnikiem sprzyjającym szansom rozwojowym danej społeczności, zaś dostęp do informacji jest dziś kluczowy.
Tymczasem wójt rozpowszechnia fałszywe informacje jakoby zapraszał go do uczestnictwa w LGD, a Kraszewski miałby z odrazą zaproszenie takie odrzucić. Potem Witczak okłamał publicznie mieszkańców na zebraniu wiejskim w Stanisławowie twierdząc, że wniosek o dofinansowanie rewitalizacji został złożony miesiąc temu. Okazało się, że będzie złożony w pierwszym półroczu 2010 roku.
Do prac nad tworzeniem projektu wyglądu centrum mieszkańcy praktycznie nie zostali zaproszeni, więc projekt nie został odpowiednio skonsultowany. To doprowadziło do konfliktu, bo ludzie nie zgadzają się z jedynie słuszną wizją wójta.
Pozytywna opinia RIO w sprawie budżetu na 2010 r., to dla Kraszewskiego nie wyrocznia, bo sprawdza projekt budżetu jedynie pod względem poprawności formalnej, ale i tam eksperci zwracają uwagę, że skala zadłużenia ogranicza możliwości inwestycyjne gminy w kolejnych latach.
Nigdy nie twierdził, że gmina Stanisławów znajduje się na skraju bankructwa, a tylko, że poziom zadłużenia wynosi ok. 10 mln złotych i otarł się o ustawową granicę 60%.
W kapitał ludzki gmina zaś nie inwestuje w ogóle, a co do otwartości wójta na inicjatywy oddolne mieszkańców Stanisławowa, przypomina ciężki bój o dofinansowanie placu zabaw dla dzieci.
I na koniec zastanawia się, czy gmina rzeczywiście się rozwija, ile powstało tutaj miejsc pracy, ile przedsiębiorstw zarejestrowało działalność oraz ile środków pozyskała gmina na wsparcie rozwoju mieszkańców? Oni powiedzą, czy są zadowoleni ze sposobu i jakości działań władzy.
 - Nie sztuką jest sprzedawać własność, pożyczać pieniądze, sztuką jest zdobywać pieniądze na inwestycje w taki sposób, aby własności mieszkańców nie sprzedawać i długów przez lata nie spłacać. Tak jak i nie sztuką jest pieniądze wydawać, sztuką jest wydawać je mądrze i efektywnie – ripostuje Kraszewski, ale czy stanie z Witczakiem do walki o wójtowski fotel? To raczej pewne, a pierwsza próba już 14 listopada br.

Numer: 2010 04   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *