WOŚP w Kałuszynie

- Mama jeszcze śpi, powoli wstaję, by nie obudzić nikogo z rodziny. Za oknem biało, śnieg leży wszędzie, dom sąsiada wygląda jak ogromne igloo, a drogi wyjazdowej w ogóle nie widać. Czy uda mi się zrealizować wszystkie zamierzenia? To moja pierwsza zbiórka, nigdy wcześniej nie brałem udziału w tak wielkiej akcji. – napisał w swoim pamiętniku jeden z kałuszyńskich wolontariuszy

Ja - wolontariusz

WOŚP w Kałuszynie / Ja - wolontariusz

10 stycznia, godz. 6.30 - Moi rodzice są wspaniali. Odśnieżyli cały podjazd, byśmy mogli pojechać po puszkę i serduszka do sztabu. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, sztab mieści się w szkole. W tym roku zagra dla Kałuszyna także SP w Janowie.
Godz. 7.00 - Złożyłem podpis na liście wolontariuszy i odebrałem puszkę. Jest nas czterdziestu dużych i małych, którzy będą kwestować na ulicach naszego miasta. Pani Teresa – szefowa sztabu – upominała, by uważać na swoje bezpieczeństwo i nie przeszkadzać sobie nawzajem. Pożegnała grupę wyjeżdżającą do studia w Warszawie – będą nas reprezentować na antenie TVP.
Godz. 7.45-9.00 Mimo ciepłych rękawiczek i podwójnych skarpetek czuję, jak marznę. Czasem zatrzymuje się koło nas radiowóz policyjny. Policjanci dbają, by było bezpiecznie – by nikt nas nie zaczepiał.
Godz.  9.00-11.30 Zadziwiają mnie ludzie. Wrzucają do puszek monety i banknoty o różnych nominałach – od kilku do kilkudziesięciu złotych. Trzy razy zdarzyło mi się dostać 50 złotych. Staram się unikać miejsc, gdzie już stoją nasi serduszkowcy. Czekamy na tatę, by samochodem pojechać do niedalekich wsi.
Godz. 12.00 - Jestem szczęśliwy. Na chwilę odpocząłem i wszedłem na salę widowiskową domu kultury. Ze sceny schodzą już Maluszki Przedszkolaki, przygotowują się uczniowie miejscowego gimnazjum - pokażą „Kopciuszka. Wszyscy skupieni wpatrują się w naszego dyrektora, który dzisiejszego dnia prowadzi licytację. Na stole obok niego leżą prace plastyczne dzieci, wiele rzeźb, obrazy na płótnie, piłka z podpisami znanych w powiecie ludzi... Na kolumnie wisi koszulka z autografem Artura Boruca. Oj będzie się działo… Szkoda, że nie mogę zostać na dłużej.
Godz. 13.00-17.30 Teraz loteria. Wygrałem miśka i płytę z grą. Fanty zbieraliśmy wspólnie w szkole, każde dziecko coś podarowało. Obok loterii kawiarenka o pięknej nazwie „Pod gorącym sercem świata” – można napić się herbaty, kupić kawę oraz zjeść ciasto domowej roboty. Wszystko po to, by zebrać jak najwięcej pieniędzy dla chorych dzieci.
Godz. 17.30-20.30 Mama wzięła ode mnie puszkę na przechowanie. Nie oddałem jeszcze do sztabu, ponieważ mam nadzieję, że podczas naszego widowiska uda mi się jeszcze zebrać jakąś kwotę. Zmieniłem strój na galowy i czekam na wejście na scenę, na której jeszcze prezentuje się zespół rodzinny Akord-G. Nasze panie przygotowały na dzisiejszy wieczór wesoły i ciekawy program pod tytułem „By dzieci mogły się śmiać”. W rytmie radosnych dziecięcych piosenek będziemy tańcem i słowami wzbogacać ważną dla nas wszystkich licytację. Oprócz zespołów Kasianiecka i Eksplozja występują  Fleciki, zespół gitarowy, taneczny Negatyw oraz chór gimnazjum.
Hubert, który prowadzi dzisiejszy program wcale nie jest zdenerwowany. Wspólnie śledzimy przebieg aukcji. Przybyli widzowie nie trzymają się za kieszenie, przebijają ceny. Są hojni. Zainteresowanie przyniosły nawet licytacje kwiatów. Jeden z panów kupił 19 róż wraz z dostarczeniem pod wskazany adres za ponad 200 złotych, a kosz pełen wielobarwnych kwiatów dla swoich nauczycielek wylicytował dyrektor Pachnik. Koszulka z autografem Boruca trafiła do braci Zagórskich, którzy zapłacili za nią 3 tysiące, a medal Grzegorza Polkowskiego burmistrz podarował szkole.
Godz. 21.00  - Wróciliśmy do domu. Jestem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. Tak bardzo się staraliśmy my wszyscy – dzieci i dorośli. Mama przytuliła mnie na dobranoc i powiedziała: - Jestem z ciebie dumna…
11 stycznia 2010, godz. 8.15  - Na stronie internetowej naszej szkoły pojawiła się już informacja: Wolontariusze zebrali do puszek 12.480,23 zł; licytacje przyniosły nam 9.070 zł; loteria fantowa zaowocowała kwotą 961,50 zł; kawiarenka „Pod gorącym sercem świata” zarobiła 583 zł, zaś turniej tenisa stołowego zagrał za 150 zł. Ogólna wstępna suma zebranych w Kałuszynie pieniędzy to: 23.245,09 zł. Ogromnie dużo!

Numer: 2010 03   Autor: Przygotowała Katarzyna Berska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *