Drodzy Czytelnicy

Jak ten czas leci...  Minął kolejny rok, a przecież pamiętam, jakby to było wczoraj, noworoczny numer  naszego tygodnika z życzeniami od naszych przyjaciół i kalendarzem na 365 dni wzlotów i upadków. A ilu spośród  nas przez ten czas znalazło wieczne uspokojenie... Mimo wszystko dotrwajmy w poczuciu szczęścia do siego czyli 2011 roku

Łzy w glinie

Drodzy Czytelnicy / Łzy w glinie

Nie będziemy w tym roku kulturalną stolicą Mazowsza. Nie będziemy, bo promotorzy mińska i powiatu zapomnieli, ze nad Srebrna urodził się nie Chopin a tylko Himilsbach. Sochaczew o tym pamiętał i dzięki Fryckowi zdobył splendor i 200 tysięcy na imprezy ku jego czci. Może więc za rok? Oczywiście nikt nam nie zabroni się zgłosić, ale trzeba mieć trochę honoru i wstydu, by bez posprzątania na własnym kulturalnym podwórku sięgać po mazowiecki gościniec.
 Dyrektor Markowska wcale się nie wstydzi z powodu sprowadzenia do miasta łabędzi mimo nadchodzącej zimy. Ripostuje, ze to raczej powinni się wstydzić czepialscy, którzy nie wiedzą, że taki łabędź potrafi wytrzymać 20-stopniowe mrozy. I ubolewa, ze gdyby tych ptaków nie przygarnęła, w niewoli spotkałby je dużo gorszy los. A my przypominamy, ze dzikich ptaków nie wolno karmić, bo na przykład pęczniejący w żołądku chleb może być groźniejszy od chłodu.
Wokół mińskiego basenu było zawsze gorąco, a teraz szczególnie, bo zbliża się jego otwarcie. Dyrektor smuga przypuszcza, że może już 20 stycznia ( oczywiście bieżącego roku) wpuści do wody pierwszych pływaków. My już zobaczyliśmy te wspaniałości (nawet słynny gres), ale szczegóły pokażemy za tydzień. Teraz tylko zapierające dech w piersiach fontanny w brodziku, czyli wodnej leżakowni.
Zanim włożymy czepki, pójdźmy do stajenki, czyli na śpiewne kolędowanie w Mińsku, Sulejówku, Mrozach i Kałuszynie. A jeśli nie, to czeka nas rachunek sumienia z pobożności. Większość po lekturze tabeli na 9 stronie powinien oblać rumieniec. Szczególne pąsy należą się parafianom Kuflewa, Mrozów, Wólki Mińskiej i mińszczanom z NNMP i Jana Chrzciciela Tam średnia pobożność ledwo przekracza 20 procent. Niewiele lepiej jest w Cegłowie, Stanisławowie i Jakubowie, gdzie aktywny jest tylko co czwarty ochrzczony. Oczywiście, statystyki nie mogą ujmować ilości i ciężaru złych uczynków. O nich będziemy pisali dopiero po sądzie ostatecznym czyli po końcu świata.
Jak wiadomo tę hekatombę ludzkości przetrwa jedynie Owsiak, jego wolontariusze i darczyńcy, więc warto grać nie na niby i nie za grosze, by doczekać finałowego światełka do nieba. Poleci ono wprost do tych, którzy patrzą na nas zza gwiezdnych mgieł. Jest wśród nich także Piotr Siankowski, którego pożegnaliśmy tuż przed świętami Żegnaliśmy tłumnie wraz z płaczącym niebem i rozmiękłą z żalu cmentarną gliną. Czy tak musi być? Nie, ale w Mińsku Mazowieckim to utrwalona norma komunalnego pochówku.
Jeśli tak, to już lepiej się spalić do popiołu i nie wystawiać żałobnych przyjaciół na gliniasty szok. A po spaleniu – na wiatr rozrywający wszystkie mgły życia. Albo na łąkę, pole lub choćby do rzeki...
Tylko jak nas tam znajdą, by zapalić świeczkę i umaić kwiatem. Płakać mogą wszędzie, nawet w glinie, choć czas bywa szybszy od łez.

Numer: 2010 02   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *