Już od połowy listopada ani twarz, ani też nazwisko mińskiego burmistrza nie powinny oglądać publicznego światła. A jednak tak się nie stało, bo komuś zależało, by prawdę o postawieniu Zbigniewowi G. zarzutów opinia publiczna poznała jak najpóźniej. Tylko komu, bo chyba nie prokuraturze...
Podejrzany Zbigniew G.

Prokurator Ireneusz Olszak czekał na postawienie zarzutów do 16 listopada. Są one już powszechnie znane, a dotyczą przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przy realizacji kompleksu wypoczynkowego w Mińsku. A mówiąc po prostu Zbigniew G. Podejrzany jest o to, że wskutek podpisywanych z Holmą aneksów, termin zakończenia budowy znacznie się opóźnił a budżet miasta poniósł z tego tytułu straty. Na razie prokurator wyliczył, że są one nie mniejsze od 536.190 zł, co oznacza, że mogą być większe, może nawet znacznie. Burmistrz stał się więc podejrzanym w sprawie i w takim charakterze był już dwa razy przesłuchiwany. Pierwszy raz 24 listopada, a kolejny 9 grudnia. Ale to nie koniec dochodzenia, bo przecież prokuratura powinna zgromadzić takie dowody, które pozwolą Zbigniewa G. postawić przed sądem lub... umorzyć postępowanie.
Burmistrz tymczasem pokazuje się publicznie, ale merytorycznie niczego nie komentuje.
- Tyle już napisaliście, więc piszcie dalej. Wiecie wszystko lepiej – sarknął przez telefon. A gdy zaproponowaliśmy, by zdjął z siebie odium zasłaniania twarzy i pisania nazwiska tylko inicjałem, zasłonił się prawem. On niczego nie będzie publicznie oświadczał, nie będzie odkrywał twarzy, a media niech czynią to, co nakazane prawem prasowym.
Jeżeli tak, to jedynym źródłem informacji mogła być rzecznik Prokuratury Okręgowej - Krystyna Gołąbek. Potwierdziła ona, że za zarzucane Zbigniewowi G. przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności do lat 5, że jest on jedynym podejrzanym w tej sprawie i już zapoznał się z materiałami postępowania przygotowawczego.
Co ciekawe – owe ponad 536 tysięcy to tylko szkoda majątkowa wynikająca z wartości gwarancji należytego wykonania basenu i lodowiska. A to oznacza, że w miarę postępowania szkody mogą pójść w miliony. Nawet równoważne tym, o które miasto sądzi się z Holmą. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że burmistrz miał prawo samodzielnie podpisywać aneksy, ale bez działania na szkodę interesu miasta. Teraz ma prawo do składania dowodów i właściwie to od ich liczby i wagi zależy, jak długo potrwa śledztwo.
Zbigniew G. nie chce odkryć twarzy i nazwiska, ale jako burmistrz obiecał zaprosić prasę na otwarcie basenu po jego odbiorze technicznym. Wcale to nie znaczy, że od razu będziemy mogli zażywać kąpieli. Powodów jest kilka, a podobno czas niezbędny na urządzenie obiektu nie jest tu najważniejszy. A co? Jeżeli to prawda, że miński basen jest chlorowany, to właśnie przyczyną opóźnienia i... kłopotów może być przestarzała technologia oczyszczania wody, która doprowadza do alergii i astmy. Miejmy nadzieję, że to chlorowanie jest tylko przejęzyczeniem burmistrza, bo jeśli nie – nowa afera gotowa.
Mimo wszystko życzymy Zbigniewowi G. świątecznej radości, dziękując przy okazji za naturalne zakrywanie twarzy dłońmi podczas fotografowania. To jednak na szpaltach przyjemniejsze od czarnej taśmy, mgły lub – nomen omen – kraty.
Numer: 2009 52 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ