W piątym zeszycie „Rocznika Mińskomazowieckiego” z 1999 roku Krzysztof Szczypiorski opisuje historię kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Mińsku. Pisze także o dzwonach, które wiosną 1942 roku Niemcy zlecili Wiktorowi Natorffowi zdjęcie z wież kościoła celem zarekwirowania ich na rzecz wojska. Jednak kilku parafian w porozumieniu z proboszczem Władysławem Osińskim zdołało ukryć je przed wywiezieniem do huty. W roku 1945 ponownie wciągnięto je na wieże. Z taka wersją historii nie zgadza się Józef Orliński, który postanowił dociec prawdy
Gdzie są dzwony?

Po przeczytaniu powyższego artykułu Orliński zwrócił się do Szczypiorskiego z prośbą o udzielenie informacji od kogo uzyskał taki przekaz. Ten odpowiedział, że taki opis otrzymał od pana R, którego nazwiska nie chciał ujawnić.
- Szczypiorski jest młodym człowiekiem i nie żył jeszcze w tych czasach, więc nie mając innych danych mógł uwierzyć w podaną mu historię. Kto znał hitlerowców ten wie, że nie zaliczali się do łagodnych owieczek, ale do agresywnych, krwiożerczych wilków. I wtedy za takie ukrycie pan Natorff, a zapewne i ksiądz kanonik Osiński, otrzymaliby okrutną „nagrodę”, katorgę w obozie koncentracyjnym. A zmarli śmiercią naturalną – dywaguje Orliński, przypuszczając dwie wersje dotyczące przedwojennych dzwonów z wieży kościoła. Która z nich jest prawdziwa - czy ta, że dzwony zabrali Niemcy, czy o ukryciu dzwonów...
Ale Orliński ma pewne tropy. W początkowych latach okupacji jego kolega szkolny, Stanisław M. w tajemnicy wyznał (czego nie powinien zrobić), że jego ojciec wspólnie z księdzem J.D. i jeszcze innymi osobami zdjęli dzwony z wieży i ukryli, dokładnie określając miejsce schowania. Niestety, dziś nie żyją i nie mogą tego potwierdzić.
Jest natomiast pewien, że nie w 1945, a w 1947 roku nowe dzwony zostały wciągnięte na wieżę. Przez pewien czas były zawieszone nisko na bardzo grubej drewnianej belce na placu parafialnym od strony ulicy Parkowej. Każdy mógł je oglądać. - Ja też oglądałem, odczytywałem napisy i wtedy utkwiło mi w pamięci, że dzwony tak jak człowiek mają swoją metrykę urodzenia – wspomina pan Józef.
Był obecny przy ich poświeceniu i dokładnie pamięta wygłoszone słowa, że przedwojenne dzwony podczas okupacji uległy zniszczeniu. Gdzie i jakiemu? Nikt nie wspomniał, że zabrali je Niemcy, więc może tajemnica ich ukrycia jest prawdziwa i dzwony czekają na wydobycie ze schowka?
A może ze względu na terror stalinowski korzystniejsze było zakupienie nowych dzwonów, aniżeli ujawnianie kryjówki, w której schowano stare.
By rozwiać wątpliwości, poszedł do proboszcza Dariusza Walickiego, od którego otrzymał zgodę wejścia na wieżę i spisania metryki zawieszonych dzwonów. Pomogli mu mińscy kominiarze, a szczególnie prezes Waldemar Głowacki ze swoim pracownikiem Jarosławem Chruścielem. Obaj weszli na wieżę i spisali napisy z dzwonów, jednocześnie je fotografując.
I co się okazało? Najmniejszy dzwon wiszący nad pozostałymi ma napis WŁADYSŁAW 1947 MIŃSK MAZOWIECKI. Pozostałe dwa zawieszone są na tej samej wysokości. Średni dzwon ma nieczytelny napis - 1947 „B” VIRGO MARIA, zaś na trzecim widnieje (również mało czytelne) słowa DEO OMNIPOTENTI MAXIMO 1947. Widać więc, że są to dzwony powojenne. Te przedwojenne – co zresztą pamięta wielu mińszczan – miały piękniejszy i donośniejszy ton. Ktoś nawet powiedział kiedyś, że słychać je było nawet w Janowie.
Co dalej? Nasz badacz dzwonów zwraca się z prośbą o pomoc do ludzi starszych pamiętających te czasy, a także młodych, którym starsi mogli przekazać wieści na temat tego co się stało z przedwojennymi dzwonami. Przecież nie mogły od tak zaginąć.
Swoja drogą za zrozumienie w wyjaśnieniu tej ważnej, historycznej tajemnicy dzwonów jest wdzięczny ks. kanonikowi Dariuszowi Walickiemu i dwom dzielnym kominiarzom.
Numer: 2009 52 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ