Rynek pracy

Szukanie pracy może być zajęciem pracochłonnym i męczącym. Niektórzy podejmują ten wysiłek, pomimo że wcale nie chcą znaleźć pracy. No tak, ale co powie otoczenie, jeśli nie będziesz szukał? Jeśli presja otoczenia nie daje ci spokoju, a zarazem wcale nie chcesz pracować, przyda Ci się ten „antyporadnik”

Robota nie zając...

Powodów, dla których nie chce ci się pracować, może być mnóstwo. Możesz być leniwy, możesz nie lubić pracy, możesz mieć ochotę na narzekanie, jak strasznie jest bez pracy... Nie wnikam w twoje intencje. Najważniejsze, żebyś nie osiągnął celu, który oficjalnie sobie zakładasz.

Pomysł na powstanie tego tekstu powstał już dawno, po jednej z moich rozmów z dyrektor urzędu pracy Grażyną Borowiec. Dowiedziałem się wówczas, że niektórzy bezrobotni bardzo starają się nie znaleźć pracy. Zależy im jednak na tym, by utrzymać status bezrobotnego. W związku z tym przyjmują grzecznie propozycje, jakie składa im urząd i przychodzą na rozmowy z pracodawcami. Starają się jednak, jak mogą, by zrobić na pracodawcy jak najgorsze wrażenie. Jak więc to osiągnąć?
Tutaj trzeba już puścić wodze fantazji i wypróbować własną inwencję. Ponieważ spotkanie na pewno będzie stresujące, wieczór wcześniej warto spędzić uroczyście w gronie przyjaciół. Spotkania takie często kończą się degustacją chłodnych napojów, co w tym wypadku może pomóc w pokonaniu stresu. Po uroczystej nocy poranek będzie ciężki, ale za to byle stresem na pewno nie będziesz zawracał sobie głowy. Warto też nie przejmować się swoim strojem, a i kąpiel lepiej zostawić sobie raczej na kolejny wieczór. W końcu nie szata zdobi człowieka i nie wygląd jest najważniejszy. Tak przygotowani możemy zapukać do oczekującego pracodawcy. Powinien pokochać nas takimi, jacy jesteśmy, więc nie ma co udawać i silić się na inteligentną rozmowę. Za to szczerze mówmy o naszych finansowych marzeniach, najlepiej od razu opowiadając po przyjacielsku o tym, na co chcielibyśmy wydać odłożone z nadgodzin oszczędności. Stres może jednak powrócić, gdy zacznie pytać o umiejętności. Dla świętego spokoju najlepiej powiedzieć, że umiemy wszystko. Nie ma się co przejmować, przecież i tak nie uwierzy. Tyle wystarczy, by spotkanie zakończyło się oczekiwaną porażką, czyli właściwie - pełnym sukcesem.
Trudności mogą się pojawić, kiedy np. zdenerwowany małżonek zacznie namawiać cię do pisania listów motywacyjnych, cv i wysyłania ich do rozmaitych firm. Ważne wtedy, byś miał przygotowany jeden i tylko jeden wzór. Jeśli masz komputer lub maszynę do pisania, najlepiej jest wykropkować miejsca, w których ręcznie wpiszesz nazwę pracodawcy i stanowisko, podczas gdy reszta będzie całkowicie uniwersalna. Najczęściej osoby rekrutujące pracowników odrzucają takie podania od razu, nawet ich nie czytając. Aby jednak zabezpieczyć się przed pracą bardziej, dobrze jest zrobić kilka błędów ortograficznych, używać bardzo złożonych zdań i zadbać, żeby wszystko wyglądało brudno, nieczytelnie i chaotycznie. We wszystkim jednak należy mieć umiar - jeśli bowiem przesadzisz z błędami i brakiem estetyki, może to zostać uznane za wyraz wyjątkowej kreatywności i niestety, możesz przez to wygrać konkurs na stanowisko art-directora w jakieś prestiżowej agencji reklamowej. Dobrze więc, żeby list motywacyjny był skromny i zawierał te same informacje, co CV. Nie należy wtedy podawać żadnych zainteresowań. Jeśli już chcesz pochwalić się znajomością języków obcych, napisz: „znajomość języka rosyjskiego - słaba”, a o innych nawet nie wspominaj. Tyle wysiłku powinno wystarczyć, byś nie musiał już obawiać się, że zostaniesz skalany pracą.
A co z tymi, którzy chcą szukać tak, żeby znaleźć? No cóż, myślę, że oni również mogą wyciągnąć z tego „antyporadnika” wnioski dla siebie.

Numer: 2005 35   Autor: Marcin Pietraszek





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *