W mińskiej gminie

Mińska Mazowieckiego gmina to demograficzna siurpryza. Z jednej strony przyrost naturalny oscyluje koło zera (z tendencją malejącą), z drugiej zaś liczba ludności wciąż rośnie. Jakby tego było mało, na jednego mężczyznę w wieku poprodukcyjnym przypadają trzy kobiety. Większość to wdowy, ale są chlubne wyjątki, którym władza urządza co jakiś czas złote gody

Tuzin wybaczeń

W mińskiej gminie / Tuzin wybaczeń

Tej jesieni wójt Dąbrowski zaprosił na gminne wesele tylko 6 par, które pobrały się w 1959 roku. Zazwyczaj było ich kilkanaście, więc podejrzenia kierowały się w stronę większej umieralności, a nawet szalejącej po gminie grypy. Nic podobnego, choć obu przyczyn nie można wykluczyć. Mińska Mazowieckiego gmina, choć już dawno rolnicza tylko w 30 procentach, to istna męska hekatomba, lub – jak kto woli – księstwo wdów. Tylko co trzecia kobieta w wieku powyżej 60 lat utrzymała przy życiu męża, a nie trzeba specjalnych zdolności, by wydedukować, że z wiekiem ród męski jeszcze bardziej topnieje. Cała nadzieja w dzieciach, bo jak dotychczas wciąż podmińskie matki rodzą więcej chłopców. Oby tylko żyli dłużej niż ich dziadkowie i pradziadkowie.
W miniony piątek było ich na sali pięciu, bo kontuzjowanego Mariana Tkacza z Targówki reprezentowała żona Irena. Po medale od prezydenta przyjechali także Janina i Józef Bobkowie z Janowa, Krystyna i Józef Kuciowie z Maliszewa, Kazimiera i Ryszard Nowakowscy z Cielechowizny, Anna i Ignacy Piechowiczowie z Królewca oraz Marta i Mieczysław Grzegorczykowie z Wólki Iłowieckiej.
Wszyscy w niezłym zdrowiu i doskonałych humorach, które najpierw wójt Dąbrowski wzmocnił życzeniami, potem medalami, a urzędnicy – szampanem, tortem i zestawem ciast prosto z cukierni Janeczka. Mało tego, dla tuzina medali gmina nie żałowała na Kapelę Małego Stasia, która - choć bez skrzypiec - porwała niemal wszystkie pary do tańca. Jak zwykle dominowały walce, tanga i sztajerki.
W czasie odpoczynku udało nam się zbadać, że sześć par jubilatów dochowało się 19 dzieci, 41 wnucząt i 4 prawnucząt. Rekordzistami zasługującymi na naszą nagrodę są państwo Piechowiczowie z 5 dzieci, 12 wnuczkami i 1 prawnuczkiem. Czworo dzieci i 9 wnucząt mają państwo Nowakowscy, a pozostali po 2-3 potomstwa. Do 18 lat w dniu ślubu przyznała się zaś pani Krystyna, która wyszła za mąż za 20-letniego Józefa Kucia. O rok starszymi małżonkami zostały trzy kobiety - Irena Tkacz, Marta Grzegorczyk i Janina Bobek, a najdojrzalszym małżeństwem (22 i 32 lata) okazali się Piechowiczowie. Do tego są po ślubie ... kościelnym już 51 lat.
Złoci jubilaci chętnie opowiadali o swoim życiu, ale każda para miała inną receptę na zdrową fizycznie i moralnie wspólnotę małżeńską. Jednak na wspólny mianownik tuzina medali wybiła się tolerancja i wybaczanie. Bez nich nawet miłość zamienia się z czasem w nienawiść.
Obecnym na sali gościom jeszcze do złotych godów brakuje 20-30 lat, a świeżo zaślubionym pracownikom gminy – całe pół wieku. Wójtowie chcą być na ich złotych godach, bo wtedy będą się zbliżać dopiero do setki. Mają rację – za 50 lat wszystko jest możliwe, nawet rocznice, których nazw jeszcze nie wymyślono. Po kamiennym 75-leciu mogą być gody granitowe, tytanowe i jeszcze trwalsze. Każdej parze może się to zdarzyć, więc nie warto zawczasu rezygnować.

Numer: 2009 49   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *