Jan Krzysztof Gromski ma 61 lat i mieszka w Janowie pod Mińskiem. W piątek 17 kwietnia 2009 r. przyjechał do miasta swoim oplem i zaparkował go na miejscu dla inwalidów naprzeciwko starostwa. Jest niepełnosprawny od wielu lat, ale miał ze sobą nieaktualną kartę parkingową Jej ważność skończyła się 31 lipca 2007 r. Zapomniał ją odnowić i za ten błąd musi teraz zapłacić...
Ukarali za kalectwo

Podczas kontroli mińscy policjanci poinformowali go, że karta ta jest nie ważna i należy wyrobić drugą. Słusznie, ale chciał im wytłumaczyć, że ma odpowiednie dokumenty stwierdzające inwalidztwo. Pokazał legitymację rencisty z odpowiednim wpisem. Mimo tego stróże prawa twierdzili, że ich to nie interesuje i na tym się skończyło. Pomyślał, że pewnie jednak zrozumieli, bo od tamtej pory nie był wzywany ani do straży miejskiej, ani na komendę policji, ani tym bardziej do sądu celem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Niestety, incydent miał dalszy ciąg. Otóż 16 września br. otrzymał odpis wyroku nakazowego mińskiego sądu stwierdzającego, iż jest ukarany grzywną w wysokości 100 zł plus koszty sądowe 80 zł, które musi niezwłocznie zapłacić. Gdy tego nie zrobił, 15 października przyszło wezwanie do zapłaty. Jeśli się do niego nie zastosuje, po miesiącu czeka go komornicza egzekucja i odsetki.
Z dokumentów wynika, że świadkiem zajścia był policjant (?!) Piotr Gaładyk, który spisał notatkę urzędową z protokołem przesłuchania, a wniosek o ukaranie Gromskiego przez II Wydział Karny SR w Mińsku Mazowieckim sporządził 10 lipca br. funkcjonariusz z sekcji prewencji KPP - mł. asp. Krzysztof Tarczyński. Tam 11 września sprawę rozpoznała i wyrok w trybie nakazowym wydała sędzia Magdalena Banasiuk.
Do sądu Gromski także nie był wezwany, bo prawo na to pozwala, gdy m.in. sprawa toczy się z oskarżenia publicznego, a okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości w świetle zebranych dowodów. Wprawdzie po otrzymaniu odpisu wyroku nakazowego ukarany Gromski mógł w ciągu tygodnia wnieść sprzeciw, ale tego nie zrobił, bo nie rozumiał, o co tu chodzi i wciąż czuł się niewinny. Wyrok stał się więc prawomocny.
– Jestem zbulwersowany całą zaistniałą sprawą, ponieważ byłem i jestem inwalidą do końca życia, a w Mińsku Mazowieckim spotkała mnie niesprawiedliwość – denerwuje się pan Krzysztof, prosząc redakcję o pomoc w wyjaśnieniu tej sprawy.
Czas odpowiedzieć, jak rzeczywiście doszło do ukarania niewinnego inwalidy, jakim prawem i kto tutaj zawinił?
– Opisywana sprawa nie budziła wątpliwości policji. Zebrany materiał jednoznacznie wskazywał, że popełniono wykroczenie porządkowe. Dlatego też materiały przesłano do Sądu Rejonowego w Mińsku Mazowieckim z wnioskiem o ukaranie sprawcy wykroczenia. To sąd dysponował już wszystkimi dowodami, a wypowiadanie się na temat szczegółów postępowania leży w kompetencji sądu jako instancji badającej i oceniającej dowody – wyjaśnia rzecznik prasowy KPP, Daniel Niezdropa.
Nie możemy pomóc panu Gromskiemu, bo – jak widać - został ukarany zgodnie z prawem, którego na swoje nieszczęście nie znał. Nie dość, ze nie przyjął mandatu, to nie odwałał się od nakazowego wyroku sądu.
Całkiem inną stroną medalu jest stanowczość policji i sądu, która wielu mogłoby nazwać okrutną. Szczególnie w sytuacji bezkarności prawdziwych przestępców. Ale u nas zawsze łatwiej jest karać bezbronnych i naiwnych, choć – jak się wydaje – bez przyjemności.
Numer: 2009 49 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ