Drodzy czytelnicy

- Ludzie mają krótką pamięć, a demokracja to największa oszustka – twierdzi Piotr Tymochowicz, polski guru od wizerunku politycznego. Ma rację, bo któż dzisiaj pamięta, np. Leppera sprzed 10-15 lat, gdy jako zwykły chłop blokował drogi? Czy w układzie mąż-żona jest podobnie? Może całkiem odwrotnie, bo przecież z lubością sięgamy myślą czasów, kiedy byliśmy nie tylko młodzi

Oczy nie kłamią

Fotografie z dawnych lat są jak wino – im częściej się je przegląda, tym bardziej uzależniają. Mówił mi jeden przymuszony rozwodnik, że wszystkie podarł i ma święty spokój. Zniszczył je z powodu oczu. Nie mógł znieść swego wzroku z tamtych, szczęśliwych lat. – Nawet, gdy ciut wypiłem, one zawsze były szczere. Prawdziwe aż do bólu – wyznał już mocno wstawiony. Teraz je przed lustrem zamyka albo nie patrzy wprost w ich odbicie. Nie może, czy tylko udaje...

Oczy w małżeństwie są najważniejsze. Nie bogactwo, seks, zabawa i inne męsko-damskie atrybuty, a właśnie oczy, które mówią bez słów, o miłości przede wszystkim. Gdy pierwszy raz odwrócimy wzrok, to musimy być pewni, że to początek końca. Politycy patrzą na nas z olbrzymich plakatów i bilbordów, ale w ich szklanych oczach rzadko zobaczymy rzeczywisty charakter i poglądy. Jak twierdzi wspomniany Tymochowicz, 99% wizerunku męża stanu (od wójta wzwyż) to kreacja. Przyjrzymy się temu zjawisku już za tydzień, bo przecież 28 sierpnia rozstrzygną się w Cegłowie losy kandydatów na wójta. Zarejestrowało się oficjalnie pięciu chętnych (alfabetycznie – Chmielewski, Miklaszewski, Rastawicki, Trojanowski i Walas) a każdy z nich swoim sposobem chce przyciągnąć elektorat. Ale nie wszystkie metody zasługują na pochwałę, a na pewno nie tendencyjny reportaż, jaki w niedzielny poranek wyemitowała radiowa „Jedynka”. Kto maczał w tym palce, to rzecz wiadoma od komisji Rywina. Tak, w Cegłowie mąci grupa trzymająca władzę (już kurczowo) i należy przypuszczać, że tak łatwo jej nie odda. Wystarczyło posłuchać kto i o czym mówił, by się o tym przekonać. Ale również w tej gminie mówi się o kandydacie, który jeszcze nie został wójtem, a już boi się rady. Mówi się o grasującym śmoku, który miał ochotę na wójtowski fotel, ale nie zebrał 300 podpisów i wyemigrował aż do Wrocławia. Do Białorusi bliżej, ale tam by nie podskoczył.
W Indian bawią się też niektóre partie, ale jeszcze za wcześnie na szczegóły. Kampania zaś ruszyła, choć na pełną parę musimy poczekać do początku września.
A co wyśledziły oczy naszych reporterów? Mińszczanie na str. 5 opowiadają o pielgrzymce na Jasną Górę, a dwie strony dalej zamieszczamy wywiad z Czesławem Mroczkiem, któremu wprawdzie nie znudziło się starostowanie, ale chciałby jeszcze raz spróbować swych sił w walce o fotel poselski. Miłą niespodziankę swoim fanom zrobił też Stanisław Szepietowski, który za namową Józefa Oleksego wystartuje jednak na posła z listy SLD. Na pewno nie z listy Sojuszu (choć w dodatku ŻW już tam jest) wystartuje Antoni J. Tarczyński, bo – jak mówi – jest wierny PSL na wozie i pod wozem.
Nie brakowało też w tygodniu imprez na czele z 75-leciem straży w Porębach Nowych, dożynkami w Dobrem i festynem u senatora w Mościbrodach za ponad 300 tysięcy złotych. Czy nasi politycy okażą się bardziej ludzcy i pozwolą nam spojrzeć prosto w swoje tajemnicze oczy? Na naszych łamach ich nie zabraknie, więc śmiało – patrzmy, a potem wybierajmy. Z taką samą odpowiedzialnością, jak byśmy wybierali żonę lub męża.

Numer: 2005 34   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *