Mińsk Mazowiecki wojewódzki

Wojewoda w mieście powiatowym to gratka. Może nie dla zwykłych podatników, bo ich się zazwyczaj na takie wizyty nie zaprasza. Zresztą, pewnie by nie przyszli, ale samorządowcy – owszem. Nie tylko przyjechali do mińskiego pałacu, ale też wytrzymali ponad cztery godziny monologów gości, cierpliwie czekając na możliwość zadania pytania. W nagrodę otrzymali energooszczędne świetlówki

W żarze sukcesu

Mińsk Mazowiecki wojewódzki / W żarze sukcesu

W miniony poniedziałek Mińsk Mazowiecki gościł nie tylko wojewodę Kozłowskiego, ale też dyrektorów PUP z Mazowsza, którzy podziwiali nie tylko stan naszego bezrobocia, o czym relacja za tydzień.
Co mogli podziwiać starostowie, burmistrzowie i wójtowie z okolic Warszawy? Na pewno niespożyty optymizm wojewody, który owocował głównie statystyką osiągnięć rządzących. To przede wszystkim fakt, że mimo początkowego ostracyzmu, ponad połowa sześciolatków z obwodu warszwskiej metropolii poszło w tym roku do pierwszej klasy, a opieka przedszkolna sięga 76 procent populacji maluchów. Na calym Mazowszu jest dużo gorzej (tylko 9 procent), a z naszych samorządów najlepsze wskaźniki ma mińska gmina, a najsłabsze – Dębe Wielkie.
Wraz z systemem zmieniły się także programy nauczania – od pierwszej klasy dzieci uczą się języków, informatyki, będą poznawać zasady bezpieczeństwa, zdrowia a także artyzmu i techniki. Wszystko to wesprze program radosnej szkoły za prawie 6 mln złotych. Towarzyszący wojewodzie kurator Semik opowiadał zaś o zaniku wizytacji na rzecz ewaluacji, gdzie znaczącą rolę odegra EWD (edukacyjna wartość dodana) czyli zysk ucznia w cyklu kształcenia. Przy okazji żartowano z Karty Nauczyciela, która wciąż boli, ale w obecnym układzie politycznym na jej likwidację nie ma szans, choć pensje rzeczywiście wzrosły o 28 procent. Słowem, jest dobrze, a byłoby wyśmienicie, gdyby wójtowie rozpropagowali akcję posyłania 6-latków do szkół.
Dyskusja nie była już tak miła, bo najpierw wójt Dąbrowski zarzucił kuratorom uleganiu lobbingowi wydawców książek, przez co mamy stosy makulatury, a burmistrz Damasiewicz upomniała się o pomoc państwa w dotowaniu przedszkoli niepublicznych. Nic z tego, Kozłowski natychmiast zrzucił odpowiedzialność na dół, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by to gmina zorganizowała wymianę podręczników, a na poprawę budżetu gmin zaproponował większy ich udział w podatku dochodowym, który obecnie wynosi 37 procent.
Drogi, to drugi wiodący temat konferencji. Od kilometrów i milionów złotych można było piać z zachwytu, ale usypiający już w pierwszej części niektórzy włodarze oddalili się w nieznanym kierunku lub do Pałacowej. Nie zobaczyli więc nowych projektów, wśród których oprócz mińskiej obwodnicy jest wzmocnienie trasy A-2 od Zakrętu do Mińska Mazowieckiego (to dopiero będzie horror) oraz krajowej „50” z Mińska Mazowieckiego do Łochowa. No, ale nie wcześniej od obwodnic Stanisławowa, o które z kolejny raz upominał się wójt Witczak. Wojewoda obiecał doprowadzenie do rozmów GDDKiA z MZD, ale dopiero z nadejściem rządów nowej dyrekcji krajówki. Podobną szansę na obwodnicę ma Kołbiel znana w całym kraju z poronionego ronda. Wójt Budyta prosił więc o połączenie prac na 17 i 50, by tę zmorę Kołbieli jak najszybciej zlikwidować.
Niestety, nie miał wojewoda dobrych wieści dla wywłaszczonych właścicieli działek. Odszkodowania są wypłacane, ale przy tempie 100 decyzji na miesiąc  potrwa to co najmniej rok.
Co  pobyt wojewody Kozłowskiego z kuratorem i Andrzejem Tokarskim (dyrektorem wydziału prawnego a do tego niedawnym szefem MOSiR-u) daje do zrozumienia? Ano to, że warto bywać na takich spotkaniach, by posłuchać, a potem zweryfikować, co było prawdą, a co fałszywym żarem populistycznego sukcesu.

Numer: 2009 48   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *