Jeśli miałbym do czegoś porównać funkcjonowanie kultury wysokiej w społeczeństwie, to chyba do krypty na krakowskiej Skałce. Dobrze tam wpaść, postać przy grobowcu Szymanowskiego lub Malczewskiego, cyknąć pamiątkowe zdjęcie przy sarkofagu Miłosza, a następnie wyjść w światło dnia, zająć się własnymi sprawami i nie myśleć o tym więcej. Ci wszyscy giganci – miło, że gdzieś tam są, ale niech zanadto nie wtrącają się w moje życie
Wychodzenie z krypty

Fajnie, że mamy Pendereckiego, ale to Piotr Kupicha jest akuszerem naszych wzruszeń. A jak zbierze się na coś poważniejszego, do usług zawsze jest Piotr Rubik – niby też symfoniczny i wyfraczony, ale jakoś tak lżej strawny, bliższy, bardziej wpada w ucho, no i komponuje ku czci naszego papieża. Zanussi – tak, tak, wybitny wielki reżyser, głęboki i w ogóle. Ale już chodzą słuchy, że Ryszard Zatorski kręci nową komedię romantyczną, więc kroi się niezła zabawa na Walentynki.
I nie będzie nas tu żaden krytyk pouczał – wmawiał, że gust nasz plebejski, nijaki, zdeflorowany przez wszech obecną komerchę. Zresztą, krytyków i tak już nikt nie słucha ani nie czyta. Minęły na szczęście czasy, gdy pióro bądź słowo wygłoszone z radia mogło zniszczyć. No bo kim właściwie jest współczesny krytyk? Najczęściej po prostu niespełnionym artystą wylewającym wiadro pomyj na tych, którym się udało. Zawód ten chyli się ku żałosnemu końcowi. Funkcję opiniotwórczego areopagu przejął Internet. Tak więc krytyku – pora dołączyć do strupieszałych olbrzymów na Skałce. Odejdź i nie dręcz więcej, i pozwól oglądać braci Mroczków, bo to super chłopaki są.
Ale czy na pewno o to chodzi? Chyba jednak nie. Owej polaryzacji po części winni są sami luminarze kultury, którzy wciąż nie chcą przyjąć do wiadomości, że podział na wysokie i niskie we współczesnym świecie jest, co tu ukrywać, passe. Ponowoczesny bigos zatarł wszelkie podziały. I dobrze.
Pryszczate bufony
Ale my jako ogół jeszcze do tego egalitaryzmu nie dorośliśmy. Nadal żyjemy w staroświeckim mieszczańskim przeświadczeniu, że po Joyce’a, Wagnera czy Derridę sięgają wyłącznie pryszczate bufony, które mają problem z zaliczeniem pierwszej panienki, więc w zamian obsiadają festiwale ambitnego kina i onanizują się nazwiskami z kosmosu. Z tego samego założenia wychodzą media – o zgrozo, także publiczne – więc historyjki o opętanych kliniczną nimfomanią projektantach mody dostajemy o szesnastej, a drętwe pogaduchy o kinie w niedzielę o trzeciej nad ranem. Te zresztą dawno już spadły z anteny z powodu braku oglądalności. Ha, ciekawe dlaczego, nie?
A teraz akt ekshibicjonizmu. Ostatnio byłem bardzo niegrzeczny. Nie dość, że przeczytałem Czarodziejską górę, to jeszcze zarwałem noc i obejrzałem Tam, gdzie rosną poziomki. Po co? Na pewno nie po to, żeby szpanować przed dziewczynami, bo dziś one się na takie numery nie łapią. Zrobiłem to, by poszerzyć pole mojej walki, otworzyć drzwi percepcji. I właśnie o to chodzi w konsumpcji kultury choć kapkę wykraczającej ponad oratoria Rubika, nie o snobizm czy nadymanie się.
Teraz o pieniądzach
A jeśli to kogoś nie przekonuje, pomówmy o pieniądzach. Były one wiodącym tematem zakończonego niedawno w Krakowie kongresu kultury, nazywanego biznesowym. Są też osią artykułu Jacka Żakowskiego Pani hrabina czeka opublikowanego niedawno w Polityce. Żakowski wyszedł w nim z wywodzącego się z tzw. kreatywnej gospodarki założenia, że skoro już nie potrafimy docenić wartości kultury per se, to przynajmniej sprawdźmy czy uda się nam potraktować ją jako inwestycję, która się zwróci.
Nie mógł oczywiście w tym kontekście nie paść casus Wrocławia. Na początku lat 90 biedny i zaniedbany, obecnie trzecia po Warszawie i Krakowie perła w koronie polskich miast. Wszystko dzięki prezydentowi Bogdanowi Zdrojewskiemu – filozofowi i kulturoznawcy, skwapliwie przypomina publicysta – który zaczął w rozwój kultury pakować poważne fundusze, nie zważając na głosy malkontentów. Byłem ostatnio we Wrocławiu na Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania – rzeczywiście robi wrażenie. Życie na rynku i w okalających go knajpach tętni do późna nawet w dni robocze, a baza turystyczna – szczególnie tanie i wygodne hostele oraz naprawdę dobre restauracje, które nie doprowadzą portfela do kryzysu – sprawia, że chce się tam wracać.
Chwała samorządom
To one w odróżnieniu od władzy centralnej do dziś żyjącej w XX-wiecznej mentalności fabrycznej, pojęły, że ściągając parę festiwali czy budując teatr, dają nie tylko zarobić budkom z kebabami i hotelarzom, ale też aplikują poważny zastrzyk do lokalnego budżetu. A jak budżet bardziej krwisty to wiadomo – będzie i na drogi i na odnowę centrum miasta. Poza tym teatr, opera, galeria to przecież – podobnie jak w ubiegłym stuleciu kluby i resursy – doskonałe miejsce spotkań, integrowania się, a więc w konsekwencji rozwoju, który na tych stykach się rodzi.
Żakowski brnie jeszcze dalej. Krytykuje – skąd inąd bardzo słusznie – wyrugowanie ze szkół filozofii i przedmiotów artystycznych jako niepotrzebnych w życiu zarówno przyszłych biznesmenów jak i robotników budowlanych. Niepotrzebnych? Zaraz, zaraz, a północne Włochy? Ich gospodarcza przewaga nad południem jest ewidentna i niewykluczone, że niebagatelną rolę w tym zwycięstwie odegrały chóry, bo łączyły ze sobą ludzi, którzy inaczej mogliby się nigdy nie spotkać.
Przyjmuję tę merkantylną argumentację, ale trochę na podobnej zasadzie jak Jezus tłumaczący uczonym w piśmie istotę oddalenia żony pomimo świętości węzła małżeńskiego. To ze względu na zatwardziałość serc waszych. Rozumiem, że dowód bardziej subtelny nie trafia do chodzących kalkulatorów, jakimi się staliśmy. Ale, podoba się to Żakowskiemu czy nie, sprowadzenie kultury do roli gospodarczej dźwigni wcale nie przybliża do uzmysłowienia jej cywilizacyjnej wagi, a jedynie przesuwa akcenty z kołtuństwa i dulszczyzny na bilans zysków i strat.
Wciąż jeszcze zbyt głęboko tkwimy w krypcie, by dostrzec, że kultura to lina, po której można wydostać się do światła stokroć jaśniejszego i piękniejszego niż to uderzające oczy w letni dzień tuż po wyjściu z panteonu wielkich Polaków na Skałce.
Numer: 2009 43 Autor: pod redakcją Marcina Królika
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ