Do trzech razy sztuka? Tym razem z tego nie zawsze sprawdzającego się porzekadła skorzystał miński burmistrz. Radni, już zmęczeni trzytygodniową dyskusją, wreszcie zgodzili się dać 700 tysięcy złotych na dokończenie basenu, choć przygotowane przez Grzesiaka dokumenty były niekompletne, chaotyczne i pełne błędów
Basen do NIK-u

Już na początku sesji Andrzej Kuć poprosił o przerwę na obrady klubu Platformy Obywatelskiej. Radni nie przyprowadzili ze sobą taczki, a tylko teczkę zarzutów udowadniających brak podstaw do prowadzenia budowy aquaparku. Radny Kuć szczególna uwagę zwrócił na protokoły konieczności, tj. wykaz robót dodatkowych, utrudnień czy zmiany terminów wraz z ich uzasadnieniem. Powinny one trafić przed oczy inwestora zanim wykonawca cokolwiek wykona poza kosztorysem. Jak się okazało, nigdy ich nie było we właściwym czasie, a dopiero – co ujawnił wiceburmistrz Koseski – przy rozliczaniu faktur.
– No właśnie, tak nie prowadzi się inwestycji – grzmiał Kuć, oskarżając burmistrza o nadużycie sięgania po pieniądze od rady bez udowodnienia konieczności ich wydania.
Poszło też o kosztorysy, których inspektor nadzoru w ogóle nie przeglądał i zawarte w nich absurdalne ciekawostki jak minusowanie kilkuset złotych, by za chwilę dodać kilkadziesiąt tysięcy.
Do inspektora nadzoru zastrzeżenia miał także Krzysztof Paluch. Radny wykazał, że kilka osób z nadzoru (m.in. Pyzikiewicz i Dymek) reprezentowało zarówno Holmę jak i Tiwwal – główną firmę konsorcjum kończącego obecnie inwestycję.
Wyszło więc na to, że właściwie po drugim przetargu nic się nie zmieniło, mimo zmiany wykonawcy. Mało tego, radni uważają, że wyliczone przez dyrekcję MOSiR oszczędności są zawyżone. Okazało się na przykład, że do mycia betonu architektonicznego potrzeba pięć sprzątaczek, a gres będzie sprzątał się sam. Mimo cięć w aquaparku znajdzie zatrudnienie aż 38 osób.
To jeszcze nie koniec niespodzianek, które zapowiedział sam burmistrz. Trzeba było widzieć miny radnych, gdy Grzesiak opowiadał o kończących budowę obmiarach i wynikającej z nich zwyżce kosztów.
– Skąd będziemy wiedzieli, że owe obmiary sa prawidłowe, a burmistrz znowu nie zażyczy sobie pieniędzy? – pytał Kuć, deklarując wstrzymanie się od głosu klubu PO, czyli wciąż brak poparcia wniosku o dołożenie do basenu kolejnych 700 tysięcy złotych.
– Mamy to, o co prosiliśmy – nie ustawała w obronie burmistrza radna Szymkiewicz, a radny Kirylak wygłosił homilię o wyższości zgody nad wyjawianiem prawd o budowie basenu.
Jednak wszystko ma szansę ujrzenia światłą dziennego. Tuż po korzystnym dla burmistrza głosowaniu (11 radnych za, przy 8 wstrzymujących) klub Forum Samorządowego zgłosił wniosek, by całą inwestycję zweryfikowała Najwyższa Izba Kontroli. Kiedy? Jak najszybciej, by niczego nie zamieciono pod... gres, lub nie utopiono w wodzie. Wedle obietnic napłynie ona do niecki basenu już w grudniu, by tuż przed świętami można było ją poświęcić. Wcześniej dyrektor Smuga wymyśli i ustali z radą zasady funkcjonowania pływalni z możliwością maksymalnych na niej zarobków.
Tak więc nie dość, że będziemy mieli najdroższy basen, to jeszcze słono zapłacimy za korzystanie z jego dobrodziejstw. Zanim inspektorzy NIK-u nie dojdą prawdy, mętnej wody powinno wystarczyć.
Numer: 2009 41 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ